Zastali zamek murowany, zostawią rozebrany

Na szesnastowiecznej wschodniej baszcie zamku wiszą tabliczki ostrzegawcze: "Zakaz wchodzenia”, "Prosimy zachować ostrożność”. Od sześciu lat w Janowcu prace konserwatorskie są wstrzymane, bo zabrakło pieniędzy. Całe Muzeum Nadwiślańskie (Janowiec jest jednym z oddziałów muzeum) spod kurateli rządowej przeszło wtedy pod opiekę samorządu województwa. Od tamtej pory w zamku robi się tylko drobne remonty. - Nie chciałbym być bohaterem podobnej historii, jak ta, która wydarzyła się nie tak dawno w Chorzowie - mówi Tadeusz Rozłowski, dyrektor Muzeum Nadwiślańskiego. - Jeśli nie zabezpieczymy baszty przed zawaleniem, zamknę zamek dla zwiedzających, a basztę trzeba będzie rozebrać.
- Nie da się uratować zamku bez utwardzenia dziedzińca i zbudowania kanalizacji - dodaje Filip Jaroszyński, pracownik zamku w Janowcu. - Woda z roztopów i deszczy wsiąka w fundamenty budowli. Baszta jest popękana i odchyla się w stronę skarpy. Poważnie myślimy o odwołaniu wszystkich imprez, które dotychczas odbywały się na zamku. Nie możemy się oszukiwać i robić pięknych widowisk, typu koncert zespołu Voo-Voo, kiedy mamy taką patową sytuację.
Teraz dyrekcja muzeum szuka możliwości uratowania przechylającej się baszty. W środę w Janowcu debatowali nad tym konserwatorzy. Uznali, że tymczasowo pomogą specjalne linowe naciągi i opasanie wieży. Niedługo będzie gotowy kosztorys zabezpieczenia. Ale muzeum i tak pieniędzy nie ma. Dlatego dyrektor szuka sponsorów i prosi o pomoc Zarząd Województwa. Wystąpił także z wnioskiem o współfinansowanie Muzeum Nadwiślańskiego przez ministra kultury.

- Zarząd Województwa zrobi wszystko, żeby ten zabytek uratować - obiecuje Tomasz Makowski, rzecznik marszałka. - Postaramy się znaleźć pieniądze w budżecie województwa.
Żeby w całości wyremontować zamek w Janowcu, potrzeba około 16 mln zł. W tym roku na całe Muzeum Nadwiślańskie radni wojewódzcy przeznaczyli niespełna dwa miliony. 70 procent tych pieniędzy pochłaniają wypłaty dla pracowników.
Katarzyna Pasieczna