Na budowie "naszego” mostu prace idą pełną parą. Nam już teraz udało się przejść z jednego brzegu na drugi.
Nasz spacer po moście zaczęliśmy od prawego brzegu - przy wiadukcie nad ul. Dęblińską. Można tu w tej chwili zobaczyć robotników, którzy łączą poszczególne kawałki łuku. Taka konstrukcja zostanie potem przesunięta w odpowiednie miejsce. Niewiele osób wie, że każdy z takich elementów jest w środku pusty. Są tu także niewielkie schodki - wszystko po to, żeby można było się tędy przemieszczać i wykonywać ewentualne remonty czy naprawy.
Wszystkie stalowe fragmenty przęsła są już połączone. "Szkielet” jest już także częściowo przysłonięty deskami, ale nie wszędzie. Dlatego czasami musieliśmy pokonywać miejsca, gdzie przechodzi się jedynie po wąskich kilkudziesięciocentymetrowych belkach. Ale robotnicy chodzą tędy, jak gdyby mieli do dyspozycji kilkumetrowy chodnik...
Po jednej stronie widać kominy Zakładów Azotowych, a po drugiej wieżowce przy ul. Kołłątaja. Na horyzoncie sylwetka starego mostu. Stąd wydaje się taki malutki...
Bliżej lewego brzegu rzeki prace są jeszcze bardziej zaawansowane. Tutaj robotnicy układają już zbrojenie z drutów, a potem wylewają na nie beton. Dalej są już nawet krawężniki dzielące obie jezdnie oraz chodniki. Zewnętrzna konstrukcja mostu jest malowana na zielono, a betonowa podpora przy drodze w Jaroszynie na kremowożółty kolor.
Na koniec września zaawansowanie prac na moście wyniosło niecałe 84 proc. Budowlańcy mają niewielkie opóźnienia w stosunku do planu, ale nie będzie to bardzo rzutowało na oddanie całej inwestycji na czas.
Tymczasem na niektórych ukończonych już fragmentach obwodnicy można spotkać osoby, które testują jej nawierzchnię. Kilkakrotnie wyścigi urządzali tu sobie motocykliści. Filmiki z tych wyścigów można znaleźć nawet w Internecie. Teraz jednak na drodze pojawili się ochroniarze, którzy pilnują, żeby nikt oprócz rowerzystów tędy nie jeździł.