Stało się. Na Rynku w Radzyniu Podlaskim wycięto już większość drzew. Urzędnicy przekonują, że plac nie będzie betonową patelnią. Ale mieszkańcy mają wątpliwości.
Kilka miesięcy temu stowarzyszenie Radzyń Moje Miasto zebrało 500 podpisów przeciwko planowanej wycince. Władze miasta tłumaczyły wówczas, że zmiany w projekcie nie są już możliwe. – Ten projekt był już dawno konsultowany i nikt przed nikim tego nie ukrywał – stwierdził wtedy burmistrz Jerzy Rębek (PiS). – Rewitalizacja musi być wykonana zgodnie z projektem. Wszelkie zmiany są obecnie niemożliwe, bo jest to równoznaczne z utratą części lub całości dotacji na projekt – zakomunikował Rębek.
Prace już się rozpoczęły. – Niestety, stało się to, czego się obawialiśmy. Z 11 drzew zostały 3. Plac, który przez dziesiątki lat był zielony, zmienił się w ciągu kilku godzin – ubolewa Jakub Jakubowski ze stowarzyszenia i radny powiatowy.
Rewitalizacja tego placu to część większego projektu, w którym najwięcej pieniędzy pochłonie remont pałacu Potockich. Mają się tu pojawić betonowe płyty, fontanna, ławki oraz monitoring. – Przegrała możliwość zachowania większej ilości drzew, choć zależało to tylko od burmistrza i – jak się dowiedzieliśmy – rozważano taki rozsądny scenariusz. Wygrała pogarda dla ludzi i zmian klimatu. Wygrały głupie tłumaczenia, że drzewa są chore i stanowią zagrożenie – uważa Jakubowski.
„Na terenie opracowania znajdują się drzewa i krzewy w większości do likwidacji. Pozostawione są 3 drzewa z gatunku Lipa drobnolistna o regularnych pokrojach koron. Drzewa zostaną dodatkowo wyeksponowane za pomocą ledowych podświetleń od dołu” – czytamy w dokumentach przetargowych.
– Na realizację tego projektu miasto w stosownym czasie uzyskało wszelkie pozwolenia, w tym na wycinkę drzew, od wojewódzkiego konserwatora zabytków i wojewódzkiego konserwatora przyrody – tłumaczy Anna Wasak, rzeczniczka radzyńskiego magistratu. – Drzewa, które zostały przeznaczone do wycięcia, zostały do tego zakwalifikowane przez projektantów ze względu na ich stan. Ocena dendrologiczna wskazuje bowiem, że ich żywotność jest niewielka, bo są to drzewa chore, niektóre niebezpiecznie pochylone – dodaje Wasak. Poza tym, miasto podaje, że nasadzonych będzie 11 nowych drzew, a także młode krzewy, powstaną też trawniki.
Tymczasem mieszkańcy nie kryją rozgoryczenia. – O zgrozo. Będzie pustynia! – obawia się pani Janina, która mieszka nieopodal. – Za ile lat te nowo posadzone drzewa urosną do takich rozmiarów, aby można się pod nimi schować? Zajmie to jakieś kilkadziesiąt lat w zależności od gatunku drzewa. Myślę że ludność Radzynia, w większości seniorzy, tego nie dożyją – uważa pani Aleksandra. – Zapewne o beton nie trzeba tak dbać, nie trzeba pracowników, wystarczy jedynie zamieść raz na tydzień. Już widzę te tłumy siedzące na rozgrzanych od słońca ławkach – denerwuje się inna mieszkanka.
Stowarzyszenie zamierza nadal przyglądać się tej sprawie. – Czekamy na to, co dalej wydarzy się na placu. Jeśli w zapewnieniach, że plac nie będzie patelnią, jest tyle prawdy, co w tym, że wycięte drzewa były chore to... biada nam wszystkim, szukającym w przyszłości na tym placu wytchnienia i odpoczynku – zauważa Jakub Jakubowski.
Obecnie plac został ogrodzony wysokim płotem. Jego remont kosztuje 3,2 mln zł. Przypomnijmy, że przykładem rewitalizacji, która zamieniła miejsce z zielenią na betonową pustynię jest plac Wolności w Parczewie, gdzie wycięto 58 drzew i wyłożono to miejsce betonowymi płytami. Koszt to 6,2 mln zł. Na środku stanęła figura Jelenia Królewskiego za prawie 200 tys. zł.