Radni gminy Kąkolewnica nie chcą „festynu” na uroczystościach w lesie Baran, a wójt Anna Mróz robienia z Małego Katynia miejsca politycznej walki. W tym roku organizacją upamiętniających obchodów nie zajmie się już społeczny komitet.
Uroczysko Baran w gminie Kąkolewnica to miejsce zbrodniczego terroru w wydaniu stalinowskim w Polsce. Źródła podają, że w latach 1944-45 strzałem w tył głowy zamordowano tam 1800 żołnierzy Armii Krajowej, Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, Batalionów Chłopskich oraz cywilów. Co roku w czerwcu odbywają się tam uroczystości upamiętniające. Od kilku lat przygotowywał je społeczny komitet.
Teraz okazuje się, że nie wszystkim radnym z gminy Kąkolewnica odpowiada ta forma.
– Proponuję, by od tego roku organizacją wydarzenia zajęły się: Rada Gminy, pani wójt, Radzyńskie Stowarzyszenie Inicjatyw Lokalnych, wojewoda oraz starosta radzyński – przedstawił swój pomysł na ostatniej sesji radny Piotr Czerwiński (KWW Radzyńskiego Stowarzyszenia Inicjatyw Lokalnych). – Stowarzyszenie z Radzynia zostało odsunięte od organizacji kilka lat temu. Pani wójt zaczęła załatwiać wszystko za plecami – uważa Czerwiński. Jego zdaniem radni powinni mieć większy wpływ na uroczystości.
Taka propozycja zdziwiła wójt Annę Mróz (własny komitet): – Odkąd jestem na stanowisku, co roku powoływaliśmy komitet, który odpowiadał za to wydarzenie. Kierowaliśmy wnioski i zaproszenia do instytucji. Honorowy patronat obejmował Prezydent RP. Nasza uroczystość stała się dzięki temu rozpoznawalna – uważa Mróz. W 2020 roku Andrzeja Dudę reprezentowała tu jego doradczyni Zofia Romaszewska.
W skład społecznego komitetu oprócz pani wójt wchodzili jeszcze Janusz Turski, przedstawiciel rodzin pomordowanych ofiar i doktor Anna Jeleszuk, która prowadziła te uroczystości.
– Wszyscy radni mogli się do tego włączyć na zasadzie oświadczenia woli – przypomina pani wójt. Przyznaje też, że nie rozumie czemu zmiana formy ma służyć. – Nie wyobrażam sobie polityki na uroczysku i na to nie pozwolę. Komitet zapewniał koordynację działań i sprawne decyzje. Nie może być tak, że jakieś wnioski czy zaproszenia będą wysyłane bez naszej wiedzy.
Radny Czerwiński uspokaja, że jego inicjatywa ma służyć czemuś innemu: – Ten projekt uchwały niczego pani nie zabiera. Uroczystości można zorganizować bez przepychanek. Radni też chcą mieć na to wpływ, na przykład na to, kogo zapraszamy – tłumaczy wnioskodawca. W jego ocenie, wydarzenie w swojej oprawie powinno „wrócić do korzeni”. – Zrobił się trochę z tego taki festyn. Nie powinno być wtedy dmuchańców, to nie ten czas. Tutaj trzeba trochę pokory. Kiedyś były tam ogniska i grochówka. Więcej mieszkańców się gromadziło w lesie. A teraz elita idzie na obiad do Gminnego Ośrodka Kultury, a lud się rozchodzi – ubolewa radny.
Zniesmaczenie taką dyskusją o miejscu kaźni poczuł radny Leszek Jóźwiak: – Z projektu uchwały wynika, że niektórzy chcą odsunąć panią wójt od organizacji wydarzenia. Ale jesienią mamy wybory parlamentarne. Zapewne ktoś chce na wydarzeniu zbić kapitał polityczny – uważa Jóźwiak. Jednocześnie przekonuje, że uroczysko to nie miejsce na uprawienie polityki. – Wszelkie przemówienia podczas wydarzenia należy ograniczyć do minimum.
Wnioskodawca broni idei, tłumacząc, że przemówienia nigdy nie były polityczne. – Dotyczyły społeczności lokalnej i historii – wtrąca radny. Ostatecznie jego propozycja została przyjęta. Od tego roku już nie komitet, a szerokie grono samorządowców różnego szczebla będzie odpowiadać za przygotowanie uroczystości