W Kurowie chcą dokończyć reformę gminnej kultury poprzez włączenie miejscowej biblioteki pod zarząd Gminnego Ośrodka Kultury. Na skasowanie dyrektorskiego etatu, mimo braku konieczności zwolnień, nie zgadza się jednak ministerstwo.
Zmiana organizacji gminnej kultury poprzez redukcję ilości etatów na ogół jest trudna z uwagi na konieczność zwolnień pracowników. W Kurowie taka reorganizacja była możliwa bez wręczania wypowiedzeń, a mimo to udało się osiągnąć oszczędności w wysokości ok. 100 tys. zł rocznie.
– Całą tę sumę przeznaczamy na potrzeby kultury, a więc nie zmniejszamy jej budżetu. Po prostu: zamiast finansować niepotrzebne etaty, możemy przeznaczać dodatkowe pieniądze bezpośrednio na rozwój kultury – tłumaczy Arkadiusz Małecki, wójt Kurowa.
Jak to się udało? Przypadek sprawił, że mniej więcej w tym samym czasie na emerytury odeszło kilkoro pracowników, w tym księgowa biblioteki, jej dyrektorka, sprzątaczka, a także dyrektor GOK-u. Wójt uznał, że to dobra okazja do reorganizacji systemu. Ocenił, że obsługa biblioteki może kosztować gminę znaczniej mniej. Jej księgowość podpiął pod oświatę, sprzątanie zlecił pracownikom wykonującym te same prace w innych jednostkach, a zarządzenie powierzyć dyrektorowi ośrodka kultury.
– Nie widzę sensu zatrudniania osobnego dyrektora biblioteki i dyrektora GOK-u. Dlatego od dłuższego czasu staram się o zgodę ministra kultury na połączenie tych stanowisk. Uważam, że osoba zatrudniona w bibliotece może podlegać bezpośrednio pod dyrektora ośrodka. Niestety, już dwukrotnie otrzymaliśmy odpowiedź odmowną w tej sprawie – przyznaje wójt Małecki. Powody tej odmowy nie zostały uzasadnione.
Mimo ministerialnej blokady, większość reorganizacji gminnej kultury udało się już przeprowadzić. Pozostała właściwie tylko kwestia etatu dyrektora biblioteki. Władze Kurowa zamierzają sobie poradzić w inny sposób: zamiast jego likwidacji, zostanie on zredukowany do 1/4 etatu. Dodatkowo, nowy dyrektor, na którego konkurs niedawno ogłoszono, swoją funkcję będzie pełnił jedynie do 1 lipca. Niewykluczone, że do konkursu stanie obecny dyrektor GOK-u, Bogdan Lipiński (na 3/4 etatu). Jeśli to on zwycięży, gminie udałoby się niemal w stu procentach obejść ministerialny zakaz.
Jak podkreśla wójt Małecki, wprowadzone zmiany nie mają żadnych negatywnych konsekwencji. – Jeśli ten eksperyment się nie powiedzie, jestem gotowy posypać głowę popiołem i wrócić do tego, co było. Liczę jednak na to, że dostaniemy szansę zrobić to inaczej. Jestem przekonany, że obędzie się to bez szkody dla dobra naszych mieszkańców, czytelników biblioteki, odbiorców lokalnej kultury. Jestem również pewien, że oszczędzając na tym kierowniczym stanowisku, jesteśmy w stanie zaoferować naszym mieszkańców więcej.
Tym czymś „więcej” są m.in. nowe inwestycje GOK-u. – Dzięki oszczędnościom mogliśmy kupić fortepian firmy Yamaha, który przypłynął do nas prosto z Japonii. Naprawdę nie każdy wiejski ośrodek kultury posiada instrument tej klasy, a nam udało się to zrealizować. Każda złotówka zaoszczędzona na zbędnych etatach zostanie wydana na kulturę. To otwiera możliwości także do podwyżek dla instruktorów, dodatkowe zajęcia, wydarzenia – wymienia wójt.
W gminnym ośrodku już w zeszłym roku zatrudniono nowych instruktorów i wprowadzono płatne zajęcia m.in. aktorskie, muzyczne (gra na instrumentach), plastyczne i literackie. Mimo konieczności uiszczenia opłat, korzysta z nich kilkadziesiąt osób, dzieci i młodzież z terenu gminy. Obecnie, z powodu lockdownu, prowadzone są one zdalnie.
Tymczasem władze gminy nadal starają się przekonać resort kultury i ministra Piotra Glińskiego do swojego pomysłu na reorganizację. Jej finalnym efektem miałaby być zamiana GOK-u w Gminne Centrum Kultury i Sportu. To z kolei, poza dotychczasową działalnością, zarządzałoby biblioteką, a także wspierało lokalne kluby sportowe. Na razie jednak ośrodek i biblioteka pozostają formalnie osobnymi bytami.