Plac był zaniedbany, ale zielony, z drzewami, które w upalne dni dawały cień. Wszystkie wyrżnięto w pień, a zamiast nich układa się teraz betonową kostkę. Na Rynku II w Łęcznej nie znaleźliśmy nikogo, kogo zmiany by cieszyły. Zadowoleni są tylko urzędnicy
Jan Sikora od 1974 roku prowadzi na Rynku II zakład szklarski. Wcześniej, od 1948, zakład należał do jego ojca.
– Przyjeżdża do mnie ostatnio małżeństwo z Warszawy, mają domek nad Zagłęboczem. I mówią: panie, co oni tu wam zrobili? – opowiada. Najbardziej boleje nad lipami, jedna z nich rosła tuż przy jego zakładzie. – Miała ponad 50 lat. Ktoś chyba za długo leżał na słońcu i na mózg mu padło.
– Teraz to na placu chyba będziemy jajka sadzone smażyć – śmieje się siedząca w jego zakładzie kobieta.
To aż płacze
Rozmawiamy w poniedziałkowe popołudnie. Słońce praży niemiłosiernie. Robotnicy układający nowy bruk chowają się przed upałem pod ścianami otaczających rynek kamienic. Przez szparę między ułożonymi już kostkami próbuje się przebić mała roślinka. Cała reszta zieleni przegrała z rewitalizacją.
Maria Wójcik ma 74 lata. W domu przy Rynku II mieszka od pół wieku. – Będzie strasznie. Żadnego drzewa nie zostawili. Żadnego z 64, które tu rosły!
Kobieta nie może tej zieleni odżałować.
– Było gdzie wyjść, gdzie usiąść z wnukami, pachniało, jak kwitły lipki. A teraz tylko tumany kurzu lecą.
Mąż ma 83 lata. Jak wyjdzie z domu i to widzi, to aż płacze.
Do rozmowy dołączają robotnicy. – Tak projektant zaprojektował i tak jest – rozkłada ręce jeden z mężczyzn.
– A urzędnik może nie sprawdził, co na tym planie jest, przystawił pieczątkę i koniec – dodaje jego kolega.
Pani Maria przypomina, że przecież mieszkańcy protestowali. – Jak zaczęli ciąć drzewa, to sprowadziliśmy telewizję. Ale nic to nie dało – przyznaje.
Kobieta przekonuje, że przecież wystarczyło poprzecinać, uformować, położyć nowe chodniki, a na środku zrobić fontannę. Wskazuje sąsiedni dom: – Tutaj zaraz wprowadzą się młode rodziny z dziećmi. I gdzie te dzieci będą latać, po tym betonie? Po tej patelni?
– Nie wiem, czemu to ma służyć. Defilady tu będą? Czy helikopter będzie lądował? Może jakiś dygnitarz do nas przyleci – ironizuje Michał Medyński ze sklepu z artykułami motoryzacyjnymi.
Niewielkie tereny zieleni
Takich głosów nie słychać, gdy dzwonimy do Urzędu Miejskiego w Łęcznej. Burmistrz Leszek Włodarski jest na urlopie, jego rzecznik prasowy też. O szczegóły inwestycji pytamy więc urzędników z Referatu Inwestycji i Rozwoju Gminy.
– Te drzewa, co tu były, to wiele do życzenia zostawiały. Niskie, w słabym stanie – słyszymy w słuchawce.
– To wcale nie będzie jedna wielka patelnia – przekonuje kierownik referatu Zbigniew Kochański. – A to, by powstał jeden wielki plac, by wrócić do stanu przedwojennego, to były wytyczne Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
Halina Landecka opiniowała „koncepcyjne rozwiązania projektowe” w 2014 roku. Konserwator odniosła się do dwóch propozycji, jakie powstały w ramach zorganizowanych przez miasto „konsultacji społecznych”. Wzięło w nich udział dwieście osób i zakończyły się powstaniem dwóch koncepcji. Landeckiej bardziej spodobała się ta druga – praktycznie bez drzew.
„Zieleń w obrębie Rynku II winna być kształtowana w formie obrzeżnych nasadzeń oraz w sąsiedztwie studni. Dopuszcza się możliwość wydzielenia niewielkich terenów zieleni urządzonej (skweru z ławkami w części południowej)” – stwierdziła pani konserwator.
Zmieniły się czasy, projekt pozostał
Choć od tego czasu minęło 8 lat, a temat betonozy wraca nie tylko w upalne lata, urzędnicy z łęczyńskiego magistratu są do tamtych wytycznych wyjątkowo przywiązani.
Nie ma znaczenia nawet fakt, że jesienią ubiegłego roku generalna konserwator zabytków Magdalena Gawin zapowiedziała, że „jeśli samorząd koniecznie będzie chciał wycinać starodrzew, to będzie zobligowany do zasadzenia drzew nawet kilkudziesięcioletnich.”
Tymczasem na łęczyńskim rynku praca wre. Za przebudowanie płyty i przyległych ulic miasto zapłaci 7 mln zł (zlecenie dostał Strabag). Dokumentacja projektowa kosztowała 175 tys. zł. W 2015 przetarg na nią wygrała lubelska spółka Tomar-Drog. – Projektant przedstawia swoją wizję, potem są spotkania, rozmowy, konsultacje. I na tej bazie powstaje właściwy projekt – tłumaczy proces decyzyjny jeden ze wspólników firmy. – Takich rzeczy nie robi się ad hoc. Projektant musi się dopasować do tego, czego chce inwestor czy urzędnik.
5 metrów w obwodzie
Z samego rynku miasto wycięło dokładnie 64 drzewa. – Kolidujące z nowo projektowaną infrastrukturą – podkreśla Adam Tarka z Referatu Inwestycji i Rozwoju Gminy UM Łęczna.
W tej grupie znalazły się m.in. wierzby o obwodach pnia 300 cm i 530 cm, lipy (190 cm), jesiony (200cm, 230 cm). W zamian zostanie posadzonych 96 nowych drzew. Projektant przewidział tu lipy, robinie i klony, ale tylko odmiany kuliste. Zaproponował też jałowce w donicach i żywopłot z tui.
– Nasadzenia będą ostatnim etapem rewitalizacji. Planuje się je jesienią – informuje urzędnik. I dodaje: – W całym projekcie, obejmującym też przyległe ulice, zostanie posadzonych 240 drzew. Koszt wszystkich nasadzeń to ok. 200 tys. zł.
Łęczna nie idzie jednak śladem innych polskich miast, które w reprezentacyjnych miejscach sadzą tylko duże drzewa, a wykonawcę takich usług wiążą kilkuletnią gwarancją. Na Rynku II po wakacjach posadzone zostaną małe – o obwodzie od 8 do 12 cm. A gwarancja obejmie tylko zimę.
– Stan nasadzeń zostanie sprawdzony i protokolarnie odebrany od wykonawcy po pierwszym okresie zimowym. Od tego momentu za utrzymanie zieleni odpowiadać będzie gmina Łęczna – informuje Adam Tarka.