Stan 84-latka z nowotworem miał się pogorszyć, bo nie dostawał odpowiednich leków. Tak według jego rodziny wyglądała opieka w szpitalu w Chełmie. Szpital odpiera zarzuty, a lekarz, który prowadził pacjenta rozważa złożenie pozwu.
Chodzi o oddział paliatywny szpitala wojewódzkiego w Chełmie. 84-latek trafił tam 21 września. Mężczyzna choruje na nowotwór. Przyjmuje też leki antydepresyjne przepisane przez psychiatrę. – Od pierwszego dnia pobytu w szpitalu stan zdrowia dziadka zaczął się pogarszać. Stał się nerwowy, prosił, żeby jak najszybciej zabrać go ze szpitala, wykazywał lęk przed pielęgniarkami – twierdzi wnuczka pacjenta, która skontaktowała się z naszą redakcją. Powiadomiła też Rzecznika Praw Pacjenta.
Relacjonuje: – Moja mama, która odwiedzała dziadka, zgłaszała to personelowi medycznemu, ale zapewniano ją, że wszystko jest pod kontrolą, a leczenie przebiega prawidłowo. Mimo to jego stan był coraz bardziej niepokojący. W końcu zdecydowałyśmy z mamą o wypisaniu go ze szpitala.
Jak twierdzi wnuczka chorego, po tygodniu, w dniu wypisu, „okazało się, że dziadkowi nie były podawane leki przeciwdepresyjne”. Miał to potwierdzić psychiatra, który leczył 84-latka przed przyjęciem do szpitala. Rodzina ma też zarzuty do opieki pielęgniarek. – Dziadek siedział na krześle zupełnie bezbronny, a dwie pielęgniarki krzyczały na niego. Nie był agresywny, mało kontaktował, więc nie było powodu, aby w ten sposób się z nim obchodzić – nie kryje oburzenia wnuczka pacjenta. Skarży się też na transport szpitalny: – Transportu nie było przez wiele godzin. Po kolejnym telefonie do szpitala i informacji, że karetka może przywieźć dziadka nawet o godzinie 19, mama nie wytrzymała i pojechała po niego.
Okazało się, że pacjent nie mógł wyjść ze szpitala o własnych siłach, mimo że przy przyjęciu, samodzielnie wszedł na oddział.
Zarzuty rodziny pacjenta przedstawiliśmy dyrekcji szpitala.
– Rozumiem niezadowolenie rodziny, ale nie można oczekiwać, że stan pacjenta z zaawansowaną chorobą nowotworową i w podeszłym wieku będzie się polepszał. On stopniowo będzie się pogarszał. Podczas pobytu na Oddziale Paliatywnym pacjent był leczony zgodnie ze sztuką medyczną, na co wskazuje również poprawa parametrów laboratoryjnych – zaznacza Kamila Ćwik, dyrektor szpitala w Chełmie. Podkreśla, że lekarz, który prowadzi pacjenta na oddziale podejmuje „autonomiczne decyzje w zakresie terapii oraz podawanych leków i bierze za to odpowiedzialność”.
– Rodzina nie może narzucać kierunku terapii. Zdarza się, że leki, które pacjent przyjmował przed przyjęciem do szpitala, nie mogą być stosowane w połączeniu z tymi, które zaordynował lekarz w oddziale – tłumaczy dyrektor szpitala. Poinformowała też, że lekarz z oddziału paliatywnego rozważa podjęcie kroków prawnych wobec rodziny pacjenta, w związku z zarzutami o nieprawidłowym leczeniu.
– Nie boję się sprawy w sądzie, bo mówimy prawdę. Potwierdza to fakt, że dwa dni po wyjściu z chełmskiego szpitala, dziadek trafił do Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej w celu ratowaniu życia – zaznacza wnuczka 84-latka.
A co z opinią psychiatry, który stwierdził, że stan psychiczny pacjenta pogorszył się? – Psychiatra konsultował pacjenta ambulatoryjnie na długo przed przyjęciem na oddział. Podczas hospitalizacji lekarz prowadzący konsultował pacjenta z jego psychiatrą. Trzeba wziąć pod uwagę, że choroba nowotworowa cały czas postępowała, a objawy nasilały się – mówi Kamila Ćwik.
Dyrektor tłumaczy, że szpital ma do dyspozycji tylko trzy karetki, które transportują pacjentów do domu. – To jest transport planowy, a nie ratujący życie. Zdarza się, że trzeba poczekać dłużej, nawet kilka godzin. Zwłaszcza, że transportujemy również pacjentów, którzy mieszkają poza granicami naszego województwa – wyjaśnia dyr. Ćwik. Zaznacza: – Podczas oczekiwania na karetkę pacjent miał cały czas zapewnioną opiekę. Pielęgniarki mogły do pacjenta mówić podniesionym głosem, na co wskazywała rodzina. Wynikało to z faktu, że pacjent ma problemy ze słuchem.