Nawet 40 tysięcy dzików może być prewencyjnie odstrzelonych. Myśliwi dostali właśnie zielone światło. W naszym regionie szacuje się wzrost o 20 – 30 proc. pozwoleń na odstrzał tych zwierząt.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
25 lutego Krzysztof Jurgiel, minister rolnictwa, podpisał rozporządzenie o odstrzale sanitarnym. Według szacunków ekologów może chodzić nawet o 40 tysięcy dzików w pasie o szerokości 50 km wzdłuż wschodniej granicy z Ukrainą i Białorusią. To rozporządzenie to skutek decyzji Komisji Europejskiej o poszerzeniu w Polsce strefy ochronnej w związku występowaniem Afrykańskiego Pomoru Świń (ASF) w naszym kraju.
Myśliwi z naszego regonu nie chcą mówić o konkretnych liczbach, bo sami ich nie znają. Mówi się o 20-, 30-procentowym wzroście odstrzałów. – Rocznie wydaje się ok. 5 tys. pozwoleń na całe województwo. Ale teraz odstrzał sanitarny obejmuje tylko pas o szerokości 50 km od granicy. Trwa ustalanie szczegółów odstrzału, bo nikt nie wie, o jakiej liczbie dzików mówimy – mówi nam jeden z lubelskich myśliwych, który chce pozostać anonimowy.
Według ubiegłorocznego spisu Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w naszym regionie bytuje 18 tysięcy dzików. Ile z nich jest strefie odstrzału, tego na razie nie ustalono. Wiadomo za to, że odstrzał sanitarny ruszy pod koniec marca. Obejmie 312 gmin, z których 78 jest objętych restrykcjami w ramach profilaktyki ASF. Nadzór nad odstrzałem będą prowadzić powiatowi lekarze weterynarii. Odstrzałem zwierząt zajmą się myśliwi po zawarciu umowy z kołem łowieckim. Za każde ustrzelone zwierzę koło łowieckie otrzyma ponad 300 złotych.
Dziki będą mogły się czuć bezpiecznie jedynie w parkach narodowych (w Lubelskiem dotyczy to Roztoczańskiego i Poleskiego), gdzie będzie obowiązywać zakaz strzelania do tych zwierząt. Ministerstwo w ten sposób chce zmniejszyć gęstość populacji do statystycznego 0,5 dzika na kilometr kwadratowy. Koszt całej operacji jest szacowany na 18 milionów złotych.
Ekolodzy nie owijają w bawełnę. – To będzie bezsensowna rzeź, która przyniesie odwrotny skutek. Zaplanowano wybicie prawie całej populacji dzika w rejonach objętych odstrzałem sanitarnym – mówi Adam Bohdan z Fundacji Dzika Polska. – Puste nisze po wybitych dzikach zajmą osobniki z Białorusi i Ukrainy, czyli z rejonów częstszego występowania wirusa ASF. Poza tym dzik to inteligentne zwierze, które zacznie migrować w głąb Polski, aby uniknąć tej hekatomby. W ten sposób zagrożenie epidemiologiczne rozleje się na cały kraj.
Ekolodzy wskazują, że odstrzał powinien być nie pierwszą, ale drugą linią profilaktyki. – Na początek powinno się ograniczyć dokarmianie dzików, aby selekcja naturalna zrobiła swoje. Rząd dysponuje znacznymi środkami na odstrzał sanitarny, które lepiej byłoby przeznaczyć na zmniejszenie areału upraw kukurydzy, przysmaku dzików. Na kukurydz bytują grzyby pleśniowe, które powoduje wyższą rozrodczość coraz młodszych loch – dodaje Adam Bohdan.
A jeżeli ktoś liczył na dziczyznę na stole, to musi obejść się smakiem – odstrzelone dziki będą utylizowane, nie trafią do konsumpcji.