W puławskim technoparku we wtorek debatowano o rolniczych grupach operacyjnych. Lokalni producenci dzięki nim mogą wzajemnie polecać własne produkty, wspólnie pozyskiwać dotacje i tworzyć nowe marki. Rozwój takich grup wspiera Lubelski Ośrodek Doradztwa Rolniczego.
Na Lubelszczyźnie, podobnie jak w całym kraju, powstają tzw. grupy operacyjne, czyli niewielkie (jeszcze) rolnicze spółdzielnie producenckie. W ich skład najczęściej wchodzą rolnicy wytwarzający regionalne produkty wysokiej jakości, które można sprzedawać detalicznie, zarówno na kiermaszach, jak i przez internetowe sklepy.
– To jest świetna sprawa. Dla mnie najważniejsze jest to, że w grupie jeden drugiego wspiera. Połączyliśmy siły. Razem jeździmy na kiermasze, wspólnie zamawiamy słoiki, butelki, opakowania uzyskując dzięki temu o wiele niższe ceny – mówi Mariusz Pelc, jeden z założycieli „Doliny Natury” z powiatu kraśnickiego, która wytwarza dżemy, miody i soki owocowe.
Za wspomniane miody w grupie odpowiada Józef Ładosz: – Do utworzenia grupy zachęcił nas Lubelski Ośrodek Doradztwa Rolniczego. Dzięki jej powstaniu zwiększyliśmy naszą siłę marketingową i możemy sprzedawać nasze produkty pod wspólnym logo. Jest nasz czterech pszczelarzy i jeden przetwórca owoców. Dzięki temu mamy szerszy asortyment, możemy startować w przetargach np. na zestawy prezentowe, a nawet sprzedawać w hurcie. Po prostu razem możemy więcej – przekonuje nasz rozmówca.
Popularność zdrowej żywności rośnie. Na jej fali rosną małe dotychczas rolnicze manufaktury i gospodarstwa ekologiczne. Zamówienia np. na sok z rokitnika zebranego koło Szastarki spływają w całego kraju. Dodatkowo grupy pozyskują pieniądze i to nie małe.
– W naszym przypadku na każde gospodarstwo otrzymaliśmy ponad 60 tys. zł, co pozwoliło kupić nowy sprzęt, wyposażyć pracownie, czy zainwestować w środki transportu – wymienia Józef Ładosz.
Z uczestnictwa w innej grupie o nazwie „Lokalnie Naturalnie” zadowolona jest Ewa Boguta, współwłaścicielka wędrownej pasieki w okolicach Nałęczowa.
– Grupa zwiększyła nam sprzedaż miodu oraz rozpoznawalność. Mamy własną stronę. logo, wspólną bazę klientów. Razem jest nam łatwiej. Ważne są także dotacje, które można wykorzystać na zakup sprzętu, czy samochodów dostawczych – opowiada. Miody pod marką „LN” można znaleźć choćby w nałęczowskim Parku Zdrojowym, ale także zamówić przez internetową stronę pasieki.
W tej samej grupie działa także Aleksandra Mazurkiewicz z Końskowoli, która prowadzi lokalną, różaną manufakturę.
– Dzięki temu, że działamy razem, skracamy nasze łańcuchy dostaw. Korzystamy także na tym, że wzajemnie polecamy swoje produkty. Ich różnorodność sprawia, że u nas klient może zaopatrzyć się we wszystko: od różanych konfitur, przez miody różnego rodzaju, przetwory owocowe, po oleje tłoczone na zimno.
I możemy omijać pośredników, co przekłada się na zysk.
Grupy mogą korzystać także z doradztwa i zwrotu kosztów poniesionych na innowacje, czyli nowe rozwiązania rozwiązujące realne problemy.
– Jeśli rolnik taki problem zidentyfikuje, my szukamy partnerów, uczelni, instytutów naukowych i tworzymy konsorcja, by wspólnie znaleźć optymalne rozwiązanie. To jest symbioza, zacieśnianie współpracy pomiędzy rolnikami, nauką, przemysłem i doradztwem – mówi Marek Siuciak, broker innowacji w końskowolskim LODR.
Dotychczasowy rozwój rolniczych spółdzielni oceniany jest pozytywnie. Pieniędzy na ich wzmacnianie oraz tworzenie nowych nie zabranie także w kolejnych latach.