Łukasz Grymuza z Lublina wygrał 500 tys. złotych w teleturnieju Milionerzy. Z gry zrezygnował dopiero po usłyszeniu ostatniego pytania za milion.
• Dlaczego zdecydował się pan wziąć udział w Milionerach?
– Z żoną często oglądaliśmy ten program. W wersji na kanapie, przed telewizorem nieźle mi szło i zdopingowała mnie, żebym spróbował. Próbowałem dostać się dwukrotnie, to było moje trzecie podejście i się udało. Chyba z całkiem niezłym wynikiem. Niewiele zabrakło do głównej wygranej. Bo chociaż miliona nie wygrałem, to tak naprawdę odpowiedziałem poprawnie na wszystkie pytania.
• Najtrudniejsze było ostatnie, o dojrzewające po zerwaniu owoce, czy jakieś inne?
– Przy ostatnim pytaniu byłem pewny odpowiedzi na 90 procent, ale uznałem, że nie mam aż takiej żyłki hazardzisty żeby zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę. Może gdyby to było pytanie za niższą kwotę, to zaryzykowałbym. Jednak pół miliona a czterdzieści tysięcy, w przypadku błędnej odpowiedzi, to jest duża różnica. Stwierdziłem, że jeśli nie jestem pewny w 100 procentach, nie zaufałem do końca swojemu rozumowaniu, to nie będę ryzykował.
Najtrudniejsze było jednak pytanie za pół miliona o herb Pogoni (jakiego kraju to herb w XX wieku – red.). Najdłużej się nad nim zastanawiałem. Ale udało mi się odpowiedzieć prawidłowo i z tego jestem najbardziej zadowolony.
• Może się pan pochwalić dużą wiedzą z różnych dziedzin. To wynika z szerokich zainteresowań, czy może miał pan szczęście do pytań?
– I jedno i drugie. Pytania rzeczywiście mi podpasowały. Ale nie ukrywam, że staram się dużo czytać, poszerzać swoją wiedzę. Lubię różnego rodzaju ciekawostki historyczne czy przyrodnicze. To przydaje się w życiu prywatnym ale też w pracy.
• A skoro mowa o pracy, to czym się pan zajmuje?
– Teraz jestem w zespole dochodzeniowo-śledczym jednego z lubelskich komisariatów. Zajmuję się prowadzeniem bardzo różnych spraw: od bardzo drobnych po typowo kryminalne czy oszustwa. Przez sześć sezonów pracowałem też w posterunku wodnym. Mam patent sternika motorowodnego i przeszkolenie z ratownictwa. Udało mi się tam połączyć hobby z pracą. To był bardzo dobry wybór, ale uznałem, że trzeba się rozwijać i spróbować czegoś innego.
• Jak na informację o wygranej zareagowali koledzy z pracy, szefowie?
– Cały czas odbieram gratulacje. Wszyscy są zadowoleni z tego, że dobrze mi poszło i fajnie zaprezentowałem siebie oraz samą Policję.
• Od momentu nagrania do teraz nie mógł pan mówić o wygranej. Ale pewnie korciło?
– Dopiero dzień przed emisją, jak już zorientowałem się, że będę w kolejnym odcinku, to przekazałem znajomym, żeby oglądali. Nie mówiłem dlaczego, mieli chyba miłą niespodziankę.
• Czy w związku z wysoką wygraną ma pan jakieś plany o których może powiedzieć?
– Póki co, chyba nie. Może dopiero jak będę miał pieniądze fizycznie to będę się zastanawiał. Ale na pewno żona zasłużyła na fajny prezent, bo to ona mnie zmotywowała do wzięcia udziału w programie. Na pewno będę o niej pamiętał.