Pani Dagmara chyba została złotym, a może brylantowym klientem znanego lokalu. Zaapelowała, by mieszkańcy wsparli miejsce, które ucierpiało z powodu pandemii. Półtora tysiąca osób udostępniło jej post. – Proszę napisać, że jesteśmy wzruszeni i bardzo, bardzo dziękujemy – mówią właściciele staromiejskiego Groteksu
– Sama nie jestem z Zamościa, ale zawsze kiedy załatwiam jakieś sprawy, to wpadam do pizzerii Grotex na Starówce, bo osobiście ją uwielbiam. Klimat pizzy z dawnych lat, w żaden sposób nie do podrobienia (...) Dziś zrobiło mi się bardzo szkoda właścicielki, bo wpadłam po dwie pizze na wynos, a jedną pani dała mi w gratisie. Ale to żaden chwyt. Powiedziała, że ruch z wiadomych przyczyn przeraźliwie mały i jak ma wyrzucić, to woli nadstan rozdać klientom. Była bardzo smutna i przygnębiona (...) gdyby ktoś miał ochotę na pizzę, to wspomóżcie proszę to miejsce... – napisała pani Dagmara.
Internauci udostępnili jej apel i poszli na pizzę.
Jak flaki i mąka
– Telefon cały czas dzwoni, przed drzwiami stoją ludzie, bo wiadomo, tylko sprzedajemy na wynos. Mówią, że czytali na Facebooku i przyszli. Ja nawet nie mam konta na tym portalu społecznościowym, nie wiedziałem, co tam jest napisane. Tylko kolejne osoby się powoływały na czyjś wpis. Klienci są wspaniali. To niesamowite, że coś takiego zrobili – mówi Karol Krupa, który z żoną Teresą od 30 lat prowadzi w Zamościu pizzerię. Od 2007 roku są w prywatnej nieruchomości sąsiadującej z placem Stefanidesa.
– Teraz przychodzi do nas ten, kto zabłądzi. Rację miał nieżyjący już właściciel tutejszych delikatesów, że remont placu, który trwa od września zeszłego roku jest dla naszych firm straszny. Mamy dwa koronawirusy naraz. Zamknięty plac i pandemię. Liczymy na stałych klientów. Takich jak w weekend z Gdańska czy Wrocławia. Wracają po latach, czasami po 20. I mówią, że pizza jest dokładnie taka, jaką zapamiętali. Niektórzy z dzieciństwa – opowiada właściciel Groteksu, który żartobliwie wylicza, że typowo zamojski jest Rynek, mąka zamojska, flaki zamojskie i pizza z Groteksu.
Państwo Teresa i Karol są prawnikami z wykształcenia. Gdy naszedł czas transformacji ustrojowej, pani Teresa straciła pracę. Wymyśliła, że pójdzie na swoje. Żeby nie było lęku przed redukcjami i nikt nie stał nad głową. Receptury zastosowane w latach 90. ubiegłego wieku są nadal w użyciu. Dlatego pizza nie zmienia smaku. Dlatego wielu klientów mówi tylko: pizzę poproszę. Zwykle oznacza to: z pieczarkami. Takich sprzedaje się najwięcej. Zawsze na drożdżowym cieście, które jest przygotowywane kilka razy dziennie.
Sito gęste
– Lato było bardzo dobre, ludzie nie oglądali Renesansu we Włoszech tylko u nas. Nawet myśleliśmy, żeby zatrudnić jeszcze ze dwie osoby, były rozmowy z urzędem pracy o dofinansowaniu. Ale przyszedł remont placu i koniec. Nie zwolniliśmy nikogo, dwie pracownice są z nami nadal. Jeszcze nie stoimy pod ścianą, nie można narzekać. Inni zamknęli lokale w ogóle – przyznaje Karol Krupa i wspomina trzech sąsiadów, przedsiębiorców, którzy zmarli nagle w ostatnim czasie.
Nie słyszał o petycji, jaką wysłali do władz miasta restauratorzy z Rynku Wielkiego. On sam pytał w mieście o zasady uzyskania zwolnienia z podatku, ale gdy się dowiedział, że urzędnicy wymagają dokumentów i rachunków trzy lata wstecz, uznał, że więcej straci, przygotowując to wszystko niż zyska na uldze. Machnął ręką na takie wsparcie z Ratusza, które było trudniejsze do zdobycia niż pomoc z rządowych tarcz.
– Gdy Balcerowicz schładzał gospodarkę, odczuliśmy to schłodzenie. Nie otworzyliśmy drugiego lokalu, a były takie plany. Był kryzys w 2009 i 2010 roku. Tak źle jak w zeszłym roku i teraz jeszcze nie było – uważają staromiejscy przedsiębiorcy z wieloletnim stażem. I proszą, by bardzo podziękować klientom, którzy odpowiedzieli na sympatyczny apel pani Dagmary i oczywiście jej samej.
Na Rynku Wielkim źle
W poniedziałek na sesji radni rozmawiali o petycji Stowarzyszenia Restauratorów Rynku Wielkiego. Sprawa dotyczyła działań związanych ze wsparciem przedsiębiorców. Autorom petycji chodziło o: zwrot opłat koncesyjnych za alkohol w czasie, gdy lokale pozostawały zamknięte, a nawet jeśli sprzedawały na wynos, to przychody były minimalne; zwolnienie z opłat za wywóz za śmieci w tym samym czasie i rezygnację w tym roku z opłat za ogródki.
Choć Komisja Skarg i Wniosków nie rozpatrzyła petycji z powodów formalnych, sprawa wróci, bo kilkunastu przedsiębiorców, którzy działają przy Rynku Wielkim potrzebuje takiego wsparcia. – W połowie kwietnia powinniśmy rozstawiać ogródki, nawet nie wiemy czy się na to szykować – mówi jedna z osób, której lokal jest w ogóle zamknięty.