Nie widomo kto, nie wiadomo dokładnie kiedy – choć są wskazówki, że mogło to być w stanie wojennym. Tak jak na szybach czasami pokazują się różne cuda, tak teraz na elewacji bloku przy ul. Wajdeloty 20 w Lublinie oczom robotników, którzy zdzierali starą elewację, ukazał się napis „Solidarność żyje”
Litery są całkiem duże. Czerwona farba trochę już przyblakła, ale napis – wykonany wielkimi literami – wciąż jest doskonale widoczny. O budowlano-historycznym odkryciu poinformował na swoim profilu Dariusz Turecki, dziennikarz Polskiego Radia Lublin., który jako uczeń IX Liceum Ogólnokształcącego mieszkał wówczas przy Wajdeloty. – Napis mogłem zauważyć w pierwszych miesiącach 1982 roku, choć pewności nie mam – wspomina red. Turecki. – Było dla mnie kompletnym szokiem, że w czasach stanu wojennego, tamtych realiów, nagle, na ścianie bloku, pojawia się kilkumetrowej szerokości i wysokości napis „Solidarność żyje”. Był znakomicie widoczny nie tylko spod samego bloku, ale rzucał się w oczy także z ruchliwej ul. Wileńskiej, bo drzewa były wówczas o wiele mniejsze.
Prawdy się nie przykryje
Hasło długo jednak nie przetrwało, bo władza nie mogła sobie pozwolić na takie jawne pogwałcenie porządku publicznego i praworządności. – Pamiętam, że szybko został zamalowany – dodaje Dariusz Turecki. – Pojawiła się farba innego koloru niż elewacja, taki duży prostokąt, ale ponieważ farba państwowa okazała się mniej trwała niż ta, której użyli działacze solidarnościowego podziemia, to napis po kilku tygodniach zaczął wychodzić na wierzch i z tygodnia na tydzień stawał się coraz bardziej widoczny.
Za ścianą, na której znów, po kilkudziesięciu latach, uwagę przechodniów przykuwają wielkie litery, od samego początku istnienia bloku zarządzanego wtedy i teraz przez Lubelską Spółdzielnię Mieszkaniową mieszka Marian Cyrankiewicz. – Jak były premier? – dopytuję o nazwisko, bo rozmawiamy przez barierkę balkonu, a obok ruchliwa Wileńska i chcę się upewnić, czy dobrze usłyszałem. Jest potwierdzenie, ale to nie z tych Cyrankiewiczów. – Ale ojciec miał na imię Józef – zaznacza pan Marian. I dodaje: – Mieszkamy tu od początku, jak blok pobudowali, w 1963 roku – w przypomnieniu sobie roku pomaga mu zza firanki żona. – To musiało być w nocy. Była ściana, wolna czysta i nagle było napisane. I tak już zostało.
Co z tym dalej powinno się stać? – Trzeba działaczy „Solidarności” pytać, bo ja do OPZZ należałem (Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych, do 1990 roku powiązane z Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą – red.). Ale mnie ten napis nie przeszkadza, no tylko jak, jak nowa elewacja i ocieplenie będzie? – zastanawia się Cyrankiewicz.
Ocalić od zapomnienia
O napisie już zrobiło się głośno, bo na miejscu, przy Wajdeloty 20, spotkaliśmy dr. Roberta Derewendę, dyrektora Instytutu Pamięci Narodowej oddział w Lublinie. Bo IPN chce o napis zadbać.
– Chcemy ustalić, z jakiego jest okresu, w jakich okolicznościach powstał: czy jest z początku lat 80., czy późniejszego okresu – mówi dyr. Derewenda. – Na pierwszy rzut oka wygląda, jakby był namalowany sprejem. Spróbujemy porozmawiać z mieszkańcami i władzami LSM, kiedy ta pierwsza elewacja była zmieniana, kiedy mogła być zamalowana, przykryta.
Zdaniem dyr. IPN, idealnym rozwiązaniem byłoby połączyć dwa w jednym, czyli zostawić napis i w jakiś sposób ocieplić blok. – Żeby wyeksponować, jak wtedy prawdziwym słowem walczono z komuną – podkreśla dyrektor. – Jest to o tyle istotne, że nie mamy wiele takich napisów, a pamiętajmy, że za coś takiego w tamtym okresie groziły poważne konsekwencje: to był akt odwagi i wzięcie odpowiedzialności za represje nie tylko wobec siebie, ale i wobec najbliższych.
IPN zamierza zamieścić na swoim portalu fotografie napisu, by dotrzeć do jego autora lub świadków tamtych wydarzeń. Na razie z ulicy wciąż można podziwiać napis, mimo że dookoła praca wre, sąsiednie ściany są obstawione rusztowaniami i zasłonięte plandekami, a na dole piętrzą się sterty gotowego do położenia styropianu.
– Odżyły we mnie wspomnienia i przypomniałem sobie emocje, gdy spostrzegłem to hasło. Jestem przekonany, że napis trzeba ocalić i wierzę, że znajdzie się jakieś rozwiązanie techniczne, które to umożliwi – dodaje Dariusz Turecki.