Kamień z serca spadł tym kibicom, którzy obawiali się o postawę zawodników Speed Car Motoru Lublin w ostatnim ligowym spotkaniu. Żółto-biało-niebiescy wykonali ważny krok w stronę utrzymania w PGE Ekstralidze. Sezon się jednak jeszcze nie kończy, a do rozegrania pozostało kilka spotkań - pierwsze ze Stelmet Falubazem Zielona Góra w niedzielę (godz. 19)
Najważniejszy, jak do tej pory, mecz „Koziołki” mają już za sobą. Plan na starcie z Get Well Toruń był prosty w założeniach – dotrzeć na spotkanie, wygrać za 3 punkty i wrócić do Lublina w dobrych humorach. Żużlowcy Motoru wzięli sobie te instrukcje do serca i spisali się na medal – rozbili „Anioły” na Motoarenie 53:37. Taki wynik oznaczał, że nie tylko zgarnęli pełną pulę za zwycięstwo, ale też odskoczyli rywalom w ligowej tabeli. Wiele wskazuje na to, że zespół, który od 1976 roku występuje nieprzerwanie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce, będzie musiał po raz pierwszy zaznać goryczy spadku.
Zanim zaczną strzelać korki od szampana, warto pamiętać o tym, że lublinianie mają jeszcze sporo pracy przed sobą. Siódme miejsce w PGE Ekstralidze nie gwarantuje pewnego utrzymania, bo to lokata barażowa. Lublinianie są jednak w bardzo dobrej pozycji do tego, żeby przesunąć się w górę w zestawieniu. Kryzys przeżywa nie tylko Get Well Toruń, ale również truly.work Stal Gorzów. Aktualny wicemistrz Polski wygrał w tym sezonie zaledwie cztery mecze i ma tylko punkt przewagi nad Motorem Lublin.
Kolejnym rywalem lubelskiej drużyny będzie Stelmet Falubaz Zielona Góra, który również nie powala na kolana swoją dyspozycją. Jak na ekipę, która ma w swoim składzie tylu renomowanych zawodników, pokroju Nickiego Pedersena, Martina Vaculika czy Patryka Dudka, „Myszy” jeżdżą w kratkę, wygrywając zaledwie pięć z dziewięciu konfrontacji.
Ostatnie ligowe starcie z Fogo Unią Leszno pokazało jednak, jak duży potencjał drzemie w tej drużynie. Dopiero biegi nominowane wyłoniły zwycięzcę tej konfrontacji, a był nim mistrz Polski, który wygrał 47:43. Żużlowcy Speed Car Motoru Lublin również będą chcieli nawiązać wyrównaną walkę z faworytem niedzielnego pojedynku. O punkt bonusowy będzie raczej ciężko, bo na wyjeździe „Koziołki” przegrały 36:54, ale na swoim torze mogą pokusić się o niespodziankę i pokonać bardziej utytułowanych rywali.
Zielonogórzanie mogą liczyć szczególnie na dwóch jeźdźców – Nickiego Pedersena (średnia biegowa 2.283 pkt.) i Martina Vaculika (średnia biegowa 2.178 pkt.). Do tego dochodzi jeszcze dwójka mocnych Polaków w osobach Patryka Dudka i Piotra Protasiewicza (popularny „Pepe” zaliczył we wtorek upadek w lidze szwedzkiej i trafił na rehabilitację do CMS Olimp w Zielonej Górze, dlatego w niedzielę może nie być w pełni formy). Z bardzo dobrej strony w Lesznie pokazał się również duet juniorów – Norbert Krakowiak i Damian Pawliczak, który zaskakiwał nie tylko w rywalizacji z parą młodzieżowców Bartosz Smektała – Dominik Kubera, ale również w walce na torze z seniorami.