FOT. MACIEJ KACZANOWSKI
W ostatnim meczu w tym roku Azoty Puławy zmierzą się na swoim parkiecie z Zagłębiem Lubin. Początek sobotniego spotkania w hali MOSiR przy al. Partyzantów o godzinie 18
Terminarz końcówki rozgrywek w kończącym się 2015 roku nie oszczędził puławianom problemów. Ich ostatnim przeciwnikiem będzie bardzo niewygodna siódemka „Miedziowych”. W środę Azoty męczyły się okropnie w Mielcu z tamtejszą Stalą, choć ta zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. – Nie graliśmy dobrze. Takie mecze zdarzają się. Klasę zespołu poznajemy jednak po tym, że potrafi grając słabo rozstrzygnąć spotkanie na korzyść – twierdzi rozgrywający Azotów Michał Kubisztal. – Po wyprawie do Mielca nasze konto powiększyło się o kolejne dwa punkty. Za kilka tygodni nikt nie będzie pamiętał o stylu.
Równie silnego oporu co w Mielcu, możemy spodziewać się w sobotę w Puławach. Zagłębie to bardzo niewygodny przeciwnik. Ekipa z Lubina jest kolejnym zespołem, który podobnie jak Stal, zwyczajnie nie leży Azotom. Wielokrotnie miały już okazję przekonać się o tym. Ostatnio, w pierwszym meczu w Lubinie, gdzie puławianie musieli się sporo napracować na końcowy sukces. Wygrana 28:27 była szczęśliwym rozstrzygnięciem, tym bardziej, że bardzo długo podopieczni trenera Ryszarda Skutnika nie mogli narzucić przeciwnikowi swojego stylu.
Lubinianie mieli jeden dzień odpoczynku mniej, gdyż spotkanie 15 kolejki z beniaminkiem KPR RC Legionowo rozgrywali w czwartkowe późne popołudnie. Ten fakt nie może uśpić czujności gospodarzy. Jest ku temu kilka powodów. Najważniejszym jest wyraźne obniżenie formy brązowych medalistów Polski. Świadczą o tym wymęczone zwycięstwa nad słabszymi drużynami. Wymieńmy tu zespół z Legionowa, Śląsk Wacław, czy mieleckiego outsidera. Dobitnie świadczy również o tym odpadnięcie z europejskich rozgrywek. Azoty, choć trafiły na przeciwnika będącego w zasięgu, nie potrafiły przebrnąć do fazy grupowej Pucharu EHF, odpadając z Pfadi Winterthur. Szwajcarzy, w wyniku losowania, trafili do grupy C. Ich rywalami będą SKA Mińsk z Białorusi, Bjerringbro-Silkeborg z Danii oraz Saint-Raphael Var Handball z Francji.
Kolejnym, równie ważnym argumentem wzmożonej czujności powinien być fakt tzw. ostatniego meczu w roku przed swoimi kibicami. Od kilku sezonów gospodarze zaliczali wpadki remisując lub przegrywając.
Tak było cztery lata temu, kiedy puławian pogrążył były zawodnik Paweł Noch. Wtedy przyjechał jako trener Juranda Ciechanów i wygrał 28:26. Ten sam Noch, ale już rok temu, powtórzył to osiągnięcie, tym razem z mielecką Stalą (35:33). W międzyczasie przydarzył się remis 32:32 z Piotrkowianinem Piotrków Trybunalski.