Rozmowa z Dariuszem Gawłem, prezesem AZS UMCS Lublin
• Ile sekcji sportowych liczy AZS UMCS? Ma pan czas, aby je wszystkie odwiedzić chociaż raz w miesiącu?
- Sekcji wyczynowych mamy 9, sekcji akademickich jest ponad 30, a do tego dochodzą liczne projekty. Już nawet nie oszukuję się, że mi uda się je wszystkie odwiedzić. Jednak na każdym meczu jest ktoś z zarządu. Zawsze wiemy, co się dzieje w danej sekcji.
• Pan wywodzi się z koszykówki?
- Uprawiałem dosłownie każdą dyscyplinę sportu, ale na poważnie trenowałem tenis ziemny, koszykówkę i ergometr wioślarski. Do sportu potrzebny jest talent, zdrowie i charakter. Mnie Bóg obdarzył tym trzecim.
• Swoją przygodę ze sportem zaczynał pan w Dęblinie. Czy decyzja o przeprowadzce do Lublina była trudna?
- Bardzo trudna. Tuż przed opuszczeniem murów gimnazjum dowiedziałem się, że w moim roczniku nie będzie naboru do Ogólnokształcącego Liceum Lotniczego w Dęblinie, które było dla mnie naturalnym wyborem. Wychowałem się wśród pilotów wojskowych i pracowników ówczesnej Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych, obecnie jest to Lotnicza Akademia Wojskowa w Dęblinie. Na podjęcie nowej decyzji dotyczącej wyboru liceum miałem w zasadzie kilkadziesiąt godzin. Po nocnej naradzie z ojcem zdecydowałem się na IX Liceum Ogólnokształcące w Lublinie. Zamieszkałem u babci w Konopnicy, skąd musiałem dojeżdżać. Łączenie szkoły językowej, treningów w AZS i nauki przy jednoczesnych dojazdach PKS łatwe nie było, szczególnie zimą. Ukształtowało to mój charakter. Trafiłem jednak idealnie, świetnie się czułem w liceum, a potem na UMCS.
• Jak doszło do tego, że tak młody człowiek został prezesem AZS UMCS? Z jakimi nadziejami szedł pan do wyborów?
- Ojciec mnie uczył, ze każdy w życiu dostaje swoje pięć minut i od niego zależy czy je wykorzysta. Ten moment potraktowałem zatem jako szansę.
• Pańskie CV było budowane w oparciu o wolontariat i pracę na mistrzostwach Europy...
- Od podstawówki uczyłem się języka niemieckiego. Marzyłem, by w 2006 roku, mając 18 lat, pojechać na mundial do Niemiec. Dopiąłem swego. Dwa lata później już chciałem pracować na UEFA EURO 2008. Przydzielono mnie do Klagenfurtu, gdzie do dziś mam wielu przyjaciół. Niewiele osób wie, że w 2012 roku gorąco mnie namawiano bym pracował na Mistrzostwach Europy. Chciano mnie przydzielić do Lwowa, ale nie mogłem zostawić klubu na kilka miesięcy.
• Jest pan twarzą wielu sukcesów, a jednak rzadko jest pan obecny w mediach. Co jest tego przyczyną?
- Jestem osobą, która ceni sobie spokojną pracę, najlepiej w cieniu. Nie mam ambicji, by stać się celebrytą. Niektórzy twierdzą, że to błąd. Na świeczniku wg mnie powinni być sponsorzy, sportowcy i trenerzy.
• Co jest pana największym sukcesem?
- Jak założę rodzinę, to uznam to za swój sukces. Póki co, możemy mówić o sukcesach klubu, miasta, województwa i uniwersytetu.
• A największa porażka?
- O tych, o których mogę powiedzieć, to rezygnacja z doktoratu i rezygnacja z prowadzonej działalności gospodarczej.
• Cele na przyszłość?
- Rozwój projektu Lubelski Nurt Basketu Amatorskiego, czyli amatorskiej ligi koszykówki. Chciałbym, aby kolejny krok w rozwoju poczynił Fit&Gym AZS, czyli siłownia zlokalizowana na Arenie Lublin. Mamy również Legię Paintballową czy Fotobudkę Crew. Ponadto wciąż rozwijamy Sportową Akademię Konrada Czerniaka. Chcemy wciąż promować sport wśród studentów i przekroczyć liczbę 1500 członków naszego klubu.
Chcę ugruntować pozycję AZS UMCS jako najlepszego klubu w województwie w szkoleniu dzieci i młodzieży. W rankingu prowadzonym przez Ministerstwo Sportu i Turystki jesteśmy na 9 miejscu w całej Polsce. W kluczową fazę wkracza projekt klas profilowanych, chcemy pomóc młodzieży dalej rozwijać swoją pasję do sportu, a reforma edukacji wcale nam nie pomogła. Nie zapominamy o Akademickich Mistrzostwach Polski oraz o sporcie wyczynowym, o którym się najwięcej mówi.
• Dobiega ósmy rok pańskiej prezesury, nie myśli pan o końcu?
- Wiem, że ten moment kiedyś nadejdzie, być może całkiem niedługo. Bardzo cenię w życiu postawy sportowców, którzy całe swoje życie spędzili w jednym klubie sportowym. Ponad wszystko cenię wierność, lojalność i przywiązanie do barw klubowych.
• Flagowym projektem tej prezesury jest Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin. Jakie są perspektywy przed naszymi koszykarkami? Mam wrażenie, że w obecnym sezonie mamy do czynienia z pewnym zahamowaniem tego projektu.
- Tak to w życiu już jest, że mówi się o jednym złym transferze, a nie o dziewięciu bardzo dobrych. Wnioski jednak zostały wyciągnięte i błąd naprawiony. W dużej mierze z tego powodu nie udało się sprawić niespodzianki w ostatnich meczach, ponieważ w żadnym z nich faworytem nie byliśmy. Czuję się winny tej sytuacji, ponieważ osobiście wylosowałem kulkę, która przesądziła o takim terminarzu. Jednak wiem, że ta drużyna jest silniejsza niż rok temu i to niebawem udowodni. Ostatnie niepowodzenia udowodniły też, że mamy najlepszych kibiców w Polsce. Są z nami na dobre i na złe.
• UMCS planuje wybudować halę sportową.
- Rektor UMCS prof. Stanisław Michałowski powołał mnie na swojego pełnomocnika ds. budowy Akademickiego Centrum Sportowego UMCS. Swoim nazwiskiem ręczę za jakość tego projektu, który będzie służył uczelni dziesiątki, a może i setki lat. To sprawa honorowa. Nie pomaga presja czasu, nie pomaga ukształtowanie terenu, nie pomaga sytuacja w budownictwie. Ale zapewniam, że projekt będzie ze wszech miar optymalny, również pod kątem kosztów. Proszę pamiętać, że hala sportowa będzie jednocześnie największą aulą uniwersytecką. Obiekt ten jest bardzo ważny, nie tylko dla akademickiej społeczności sportowej.
• Kiedy powstanie ACS UMCS?
- Projekt powinien być gotowy za kilkanaście tygodni. Decyzja o rozpoczęciu budowy nie należy jednak do mnie. Priorytet, co zrozumiałe, mają nowe obiekty dydaktyczne na UMCS, które powstaną na Zachodnim Kampusie UMCS.