ROZMOWA Z Hubertem „Małpą” Szymajdą, zawodnikiem MMA, który podczas gali TFL 13 NOXY NIGHT przegrał z Guilherme Cadeną Martinsem
- Co pan czuje po dyskwalifikacji w walce z Guilherme Cadeną Martinsem?
– Jest mi bardzo przykro, bo to co zrobiłem to był odruch. Nie będę ukrywał, trafiłem go mocno w głowę, bo poczułem to aż na stopie. Zawsze staram się być fair wobec rywali. Tego kopnięcia nie planowałem. Cóż, może wyszło mi stanie na bramkach? Może trzeba z tym skończyć? Jest mi przykro, bo ta walka fajnie zaczęła się dla mnie układać. Wyczułem, że mam przewagę siłową i uważam, że byłem w stanie z nim wygrać. Trzeba jednak oddać Cadenie, że jest prawdziwym kotem w parterze. W rewanżu jednak go pokonam i zdobędę pas.
- A będzie rewanż?
– Nie znam portugalskiego, ale jeszcze w ringu Cadena coś mówił o rewanżu. Język fighterów jest uniwersalny. Być może stanie się to już podczas majowej gali w Kraśniku.
- Czy Brazylijczyk czymś zaskoczył?
– Nie. Na początku walki sprowadził mnie do parteru, ale nie był w stanie zrobić mi nic groźnego. Leżąc na plecach czułem się bezpiecznie. Trzymałem wysoko nogi, a akcje Cadeny spokojnie odpierałem. Ataki w parterze są charakterystyczne dla zawodników wywodzących się z brazylijskiego jiu-jitsu. Oni potrafią nurkować nawet do kostek.
- Ucieczka z parteru była bardzo efektowna...
– Przestrzelił uderzenie, a ja w tym czasie mu uciekłem. To było sprytne zagranie z mojej strony. Widziałem zresztą, że robi się coraz wolniejszy, a jego mięśnie puchną. Dlatego tym bardziej jest mi szkoda tego, co się stało.
- Gala TFL 13 NOXY NIGHT to udana impreza?
– To były świetne zawody. Hala Globus od razu podniosła jej prestiż. Obiekt był wypełniony w 90 procentach, więc widać, że MMA cieszy się w naszym regionie dużym zainteresowaniem. Myślę również, że fighterzy pokazali, że lubelskie MMA jest na wysokim poziomie.