To puenta do spotkania łęcznian z Turem. A mogło być zupełnie inaczej. Mogło, ale zdaje się, że ktoś w Łęcznej nie odrobił pracy domowej...
Wystarczyło wysilić się i przeanalizować styl trenera Przemysława Cecherza. Fikający koziołki ze szczęścia szkoleniowiec, stosował przecież w Zamościu tę samą, prostą jak cep, strategię, którą w sobotę rozłożył łęcznian na łopatki.
A wspomniana strategia mówi, że podstawa to walka i dobre stałe fragmenty gry.
Właśnie z tych ostatnich byli podopieczni Cecherza zdobyli 3/4 bramek w III lidze. W taki sam sposób starają radzić sobie również "turowcy”. W 26 min Paweł Olszewski został wycięty na 30 metrze, dokładnie rozegrał rzut wolny, a nabiegający na piłkę Łukasz Derbich strzałem głową ulokował piłkę tuż przy słupku. Jakub Wierzchowski mógł się tylko przyglądać.
Znacznie wcześniej dał o sobie znać Benjamin Imeh. Nigeryjczyk był prawdziwą zmorą łęczyńskich obrońców. W 12 min okręcił się w polu karnym z Pawłem Tomczykiem na plecach i oddał strzał, który o centymetry minął słupek. "Beny” ponownie postraszył Wierzchowskiego w 34 min, ale tym razem golkiper Górnika zachował czujność.
Czym w tym okresie popisali się wybrańcy trenera Krzysztofa Chrobaka? Oddali... dwa strzały, na szczęście jeden celny, po którym doprowadzili do wyrównania. Radosław Bartoszewicz huknął z 25 metrów i ulokował piłkę w okienku bramki Janickiego.
Dwa uderzenia, jak na faworytów meczu i gospodarzy spotkania, to trochę mało. Nie oznacza to jednak, że Górnik grał źle. Sposób rozgrywania akcji mógł się podobać. Łęcznianie dłużej posiadali piłkę, wymieniali serię podań, tyle, że na 30 metrze. Zupełnie zapominali, do jakiego celu mają doprowadzić ich wysiłki.
Niestety strzeleckie statystyki Górnika nie drgnęły także w drugiej połowie.
Oprócz ładnego woleja, którym popisał się w 59 min Marcin Truszkowski, na próby pokonania Janickiego lepiej spuścić zasłonę milczenia. Przyjezdni wyczekiwali na kolejną okazję i ta nadarzyła się w 78 min.
Piłkę po kolejnym stałym fragmencie gry w wykonaniu Tura wbił do własnej bramki Sławomir Mazurkiewicz, a uradowany Przemysław Cecherz, który swoim zachowaniem zaserwował łęczyńskim kibicom prawdziwe "szoł”, na zakończenie spotkania fiknął jeszcze radosne salto w przód.
Górnik Łęczna - Tur Turek 1:2 (1:1)
0:1 - Derbich (26), 1:1 - Bartoszewicz (37), 1:2 - Mazurkiewicz (78, samobójcza).
SKŁADY
Górnik: Wierzchowski - Tomczyk, Mazurkiewicz, Karwan, Kazimierczak, Stachyra (59 Bugała), Bartoszewicz, Nikitović (81 Szymanek), Niżnik, Truszkowski, Surdykowski (64 Grzegorzewski).
Tur: Janicki - Grabowski, Madera, Kiczyński, Derbich, Olszewski (81 Różycki), Hyży, Łagiewka, Pruchnik (65 Bieniek), Imeh (90 Sędziak), Cichos.
Sędziował: Tomasz Musiał (Małopolski ZPN). Żółte kartki: Nikitović, Grzegorzewski, Bugała (G) - Hyżyc, Cichos (T). Widzów: 1500.