Najbardziej cieszą się chyba jednak podopieczni Andrzeja Zarzyckiego, bo łukowskie Orlęta wywalczyły pierwszy punkt wyjazdowy i to od razu na boisku czołowej ekipy - Resovii Rzeszów. Na drugim biegunie są z kolei radzyńskie Orlęta. Gracze Spomleku jeszcze w miniony piątek polegli z Izolatorem Boguchwała 1:4. Niedawny lider nie wygrał, więc od dwóch spotkań.
- Na pewno najważniejszą przyczyną naszej przegranej była po prostu słaba gra. Nie pokazaliśmy tego, co zakładaliśmy sobie przed meczem i tego, co tak naprawdę potrafimy. Kolejna sprawa to zmęczenie. Byliśmy po ciężkim meczu z Karpatami, a Izolator w tej kolejce akurat odpoczywał. W drugiej połowie w Boguchwale było już ewidentnie widać, że dodatkowo podróż też dała się nam we znaki - mówi trener Marek Majka.
Dodać też trzeba, że radzynianie nadal muszą sobie radzić bez dwóch ważnych ogniw - Marcina Chyły i najlepszego strzelca Piotra Wilawera.
- Ciężko powiedzieć, czy będą już do mojej dyspozycji w meczu z Tomasovią. Wszystko wyjaśni się w ciągu tygodnia. Czy ekipa z Tomaszowa Lubelskiego to idealny rywal na przełamanie? Ja tak do tego nie podchodzę. Trzy punkty można sobie dopisywać dopiero po meczu. Przed nim nie ma, co gdybać - przekonuje trener Spomleku.
Zespół z Łukowa ma z kolei szansę pójścia za ciosem. Remis w Rzeszowie na pewno podbudował nieco piłkarzy Orląt, a teraz Krzysztof Skrzymowski i spółka mogą wykorzystać dobre nastroje i pokonać niżej notowaną Stal Mielec
- Na pewno po meczu w Rzeszowie bardzo się cieszyliśmy, prawie, jak po zwycięstwie. A co mogę powiedzieć o samym spotkaniu? Pojechaliśmy do jaskini lwa, a ten lew nie okazał się wcale taki silny. Wszyscy oceniali, że wrócimy stamtąd z bagażem trzech goli, a stało się zupełnie inaczej - mówi strzelec golu w starciu z Resovią Dariusz Dziewulski.
Równie dobrą informacją dla kibiców z Łukowa był powrót do gdy Piotra Ozygały, który spędził na boisku prawie pół godziny.
- Chcieliśmy po prostu sprawdzić to moje kolano. Dokładne badania wykazały, że ani więzadła, ani łękotka nie są uszkodzone. To chyba było po prostu bardzo mocne stłuczenie. Na razie nic mi nie dolega i teraz tylko od trenera zależy, czy będzie mnie brał pod uwagę w meczu ze Stalą Mielec - mówi doświadczony zawodnik Orląt.
W środę z kolei zaległości z ósmej serii gier odrabiać będzie Spartakus Szarowola. Rywalem ekipy Jacka Paszkiewicza będzie właśnie Izolator. Początek meczu o godzinie 15. - Ta nasza liga pokazała już nie raz, że wszystko jest w niej możliwe. Dlatego wierzę, że powalczymy z najbliższym przeciwnikiem o pierwsze zwycięstwo w tym sezonie - mówi trener Paszkiewicz.