W rundzie wiosennej Górnik przegrał drugi mecz, znowu z rywalem ze ścisłej czołówki.
„Zielono-czarni” zgromadzili dotąd 63 punkty, od których, za udział w aferze korupcyjnej, odjęto 6. Ale i tak żadna inna drużyna nie dorobiła się aż 57 „oczek” i nie strzeliła tylu goli – 61. Do końca sezonu pozostało jeszcze pięć serii i awans został tylko odłożony w czasie. Bo trudno wyobrazić sobie, aby zespół Krzysztofa Chrobaka mógł roztrwonić taki zapas. Tym bardziej, że w tych rozgrywkach łęcznianom nie zdarzyło się zaliczyć kolejno dwóch porażek.
Ale następny mecz już jutro i szkoleniowcy Górnika mają o czym myśleć. W niedzielne popołudnie przybyło im trochę zmartwień i nowej porcji siwych włosów. Przede wszystkim z powodu kilku absencji. Największy dramat w derbach przeżył Paweł Buśkiewicz. Napastnik gości już w 25 min musiał opuścić boisko, z powodu urazu kolana. Badanie USG potwierdziło najgorsze przypuszczenia – zerwanie więzadeł, będące jedną z najgorszych kontuzji dla zawodnika, oznaczającą długie leczenie i rehabilitację. Powrót na boisko może nastąpić dopiero po roku. To trudny moment w karierze „Buśki”, jednak z pewnością może on liczyć na pomoc klubu i pozostanie w nim na przyszły sezon.
Ponadto w spotkaniu z Hetmanem żółtymi kartkami zostali ukarani Grzegorza Szymanek (siódma) i Sławomir Nazaruk (czwarta). Dlatego obu w środę zabraknie w składzie. Arbiter z Warszawy Artur Ciecierski bez ceregieli potraktował lidera, już po raz drugi w tych rozgrywkach. Wcześniej, w pierwszej rundzie, prowadził już mecz w Łęcznej, zakończony wygraną... Kolejarza Stróże.
Kartka dla Szymanka była kontynuacją pecha gości. W konsekwencji zakończonego porażką. – To był łańcuch zdarzeń i... moja głupota – nie owija w bawełnę Veljko Nikitović.
– Grzesiek był poza boiskiem i kiedy boczny arbiter skinął, że może wejść, zrobił to. Główny jednak sięgnął po „żółtko”. Za chwilę Hetman rozpoczął akcję, ale piłkę na klatkę piersiową przyjął Radek Bartoszewicz. Jednak arbiter stwierdził, iż zrobił to ręką. Stałem blisko i wiem, że nawet nie mógł tego widzieć, bo był odwrócony. Mimo to podyktował rzutu wolny, po którym Marek Piotrowicz doprowadził do wyrównania. No i mój bałkański charakter wziął górę. Nienawidzę, kiedy ktoś mnie oszukuje. Gdy schodziliśmy do szatni podbiegłem do sędziego, aby mu wytłumaczyć, że popełnił błąd. Jednak przysięgam – jak Boga kocham, że ani razu nie przekląłem. A jednak sięgnął po drugi kartonik. Krzyknąłem, że jeden już mam. To powiedział tylko: No i bardzo dobrze. W szatni przeprosiłem kolegów, że osłabiłem drużynę.
Z takimi decyzjami nie mogli pogodzić się także drugi trener Jacek Fiedeń oraz kierownik Mirosław Budka. I w efekcie ten drugi wylądował na trybunach.
Górnik przegrał, ale już jutro szansa do rewanżu. Do Łęcznej przyjedzie wicelider – Przebój Wolbrom. Z czołówką w tych rozgrywkach „zielono-czarni” jeszcze nie wygrali. Czas najwyższy to zrobić i ponownie z dalszej odległości pokazać rywalom plecy.