Rozmowa z Kubą Piątkiem, uczestnikiem Rajdu Dakar
- Dakar 2018 stał się dla Cebie faktem, ale nie było łatwo. Trochę musiałeś powalczyć, aby wystartować po raz czwarty w najtrudniejszym rajdzie świata…
– Muszę przyznać, to był najcięższy rok w mojej dotychczasowej karierze. Na początku roku kontuzja, na pierwszym odcinku Dakaru złamałem rękę, a trzeba pamiętać, że to też był start po innej ciężkiej kontuzji, której doznałem w kwietniu 2016 roku. Także sporo nieszczęść się skumulowało i ten rok był głównie powrotem do pełni formy fizycznej jak i psychicznej. Na szczęście udało się i w styczniu melduję się na starcie Rajdu Dakar 2018.
- Jedziesz w Dakarze jako zawodnik niezrzeszony, na własną rękę. Myślisz, że będzie przez to jeszcze trudniej.
– Na pewno będzie inaczej, ale jako całkiem niezrzeszony też nie jadę, będę obsługiwany i wspierany przez zespół DUUST, 3 lata doświadczenia też na pewno pomogą, nie jadę już jako świeżak, więc jestem dobrej myśli
- Czym dokładnie będzie się różnił dla Ciebie tegoroczny start od poprzednich edycji?
– W tym roku dochodzi Peru, nigdy jeszcze tam nie byłem, z opisu odcinków wynika, że będą tam głównie piaszczyste odcinki. Pojedziemy po wysokich wydmach Atacamy, będzie to wymagało od zawodników mnóstwo siły, a będzie to dopiero pierwszy tydzień rajdu. Także szykuje się naprawdę ciężka edycja.
- Jesteś dobrze przygotowany. W tym roku miałeś problemy zdrowotne, ale chyba już o nich zapomniałeś…
– Można powiedzieć, że tak. Na początku roku opracowaliśmy specjalny plan treningowy, który miał za zadanie odbudować mnie i przygotować właśnie do Dakaru 2018. To był główny cel, który mnie motywował do działania, a dzięki dobremu programowaniu podczas jazdy nie odczuwam już żadnych dolegliwości.
- Na jaki wynik liczysz. Pierwsza dwudziestka, dziesiątka?
– Ciężko mówić o wyniku jak się wraca po ponad półtorarocznej przerwie od ścigania, bo nie liczę Dakaru 2017, nie wiem przede wszystkim na jakim poziomie są inni zawodnicy, ja czuję się bardzo dobrze. Mocno przepracowałem cały rok, bardziej kompleksowo podszedłem do treningu, byłem pod stałą opieką trenerów od kondycji, siły, treningu ogólnorozwojowego, psychologa czy dietetyka. Myślę, że udało nam się stworzyć ciekawy projekt, który powinien teraz zaprocentować.
- Do Dakaru pozostał niespełna miesiąc. Jak wykorzystasz ten czas na przygotowania? Nad czy musisz jeszcze popracować i co masz w planach?
– Ostatni miesiąc to już ciężko jest cokolwiek poprawić, na pewno nie chcę ryzykować, by nie odnieść kontuzji przed startem. W tej chwili przebywam na treningach w Hiszpanii. Warunki w Polsce nie pozwalają już za bardzo na kontakt z motocyklem, a to w tej chwili dla mnie najważniejsze, by organizm nie zapomniał i nie czuł się obolały po pierwszych odcinkach rajdu. Na Święta wracam do Polski, ostatnie chwile to czas relaksu i będę starał się jak najmniej myśleć o starcie. A przed Nowym Rokiem wylot do Peru.