Agnieszka Radwańska zwyciężczynią WTA Finals. Polka po raz pierwszy w karierze wygrała kończący sezon turniej. W finale krakowianka okazała się lepsza od Petry Kvitovej. Dzięki tej wygranej Polka wzbogaciła się o około 2 miliony dolarów, czyli ponad 7 i pół miliona złotych. Radwańska zaliczy też awans w rankingu WTA. Krakowianka przesunie się z szóstej na piątą pozycję.
Dla Agnieszki Radwańskiej to był najgorszy sezon odkąd znalazła się w światowej elicie. Słabe wyniki w turniejach wielkoszlemowych przełożyły się na wypadnięcie z czołowej piętnastki rankingu WTA. Niektórzy wieszczyli już nawet, że to koniec Polki jako światowej gwiazdy. I nagle przyszła metamorfoza. Wygrane turnieje w Tokio i Tiencin oraz półfinał w Pekinie sprawiły, że sezon został uratowany, a Radwańska awansowała do WTA Finals, czyli nieoficjalnych mistrzostw świata tenisistek, w których bierze udział osiem najlepszych zawodniczek minionego sezonu.
Turniej w Singapurze nie rozpoczął się jednak po myśli krakowianki. W pierwszym, pełnym emocji i dramaturgii spotkaniu lepsza okazała się Maria Szarapowa, która wygrała 4:6, 6:3, 6:4. Gdy Isia przegrała także z Flavią Pennettą z Włoch 6:7(5), 4:6 wydawało się, że może wracać już do domu. Ale szczęśliwy układ wyników w innych spotkaniach w połączeniu ze zwycięstwem z Simoną Halep 7:6(5), 6:1 zapewnił jej drugie miejsce w grupie i awans do półfinału. Zmierzyła się w nim z niewygodną Hiszpanką Garbine Muguruzą, którą pokonała w trzech setach 6:7(5), 6:3, 7:5. Nieoczekiwanie w drugim meczu 1/2 finału Petra Kvitova wyeliminowała Szarapową i po raz pierwszy w finale WTA Tour miały zmierzyć się dwie tenisistki, które wyszły z grupy z ujemnym bilansem.
Niedzielne spotkanie Radwańska rozpoczęła w stu procentach skoncentrowana i zafiksowana na odniesienie sukcesu. W pierwszym secie niemal nie popełniała błędów, wygrywając łatwo 6:2. Drugi także na początku układał się tak, jak by sobie to wymarzyła. Czeszka w końcu jednak obudziła się, dwukrotnie ją przełamała i doprowadziła do remisu. W trzeciej, decydującej partii ponownie górą była jednak Polka, która wygrała wojnę nerwów, udowodniła swoją tenisową mądrość i wielką klasę, wygrywając 6:3 i po raz pierwszy wygrywając Turniej Mistrzyń.
– Parę tygodni temu nawet nie wiedziałam, czym będę miała szansę, żeby zagrać w Singapurze. Tymczasem jestem tu, wygrałam turniej. Nie mogę w to uwierzyć! To był niesamowity dzień dla mnie, najważniejszy w moim życiu. Serwis był bardzo ważny, bardzo mi pomógł. W tych najważniejszych momentach robiłam to, co należało. I to był klucz do zwycięstwa! Nie ważne jak to zrobiłam, ważne, że wygrałam – powiedziała na gorąco po zakończeniu meczu Isia.