ROZMOWA Z Aldoną Morawiec, koszykarką Pszczółki AZS UMCS Lublin i reprezentacji Polski
– Jeżeli znajdę się w wąskiej kadrze to na pewno tak. Na razie to jest tylko przedsmak.
• Powołania dostało aż dziesięć skrzydłowych, ile może pojechać na turniej?
– Ciężko powiedzieć, bo niektóre z nas grają wymiennie na różnych pozycjach. Realnie, raczej nie więcej.
• Pani jest jednak jedną z faworytek. Regularnie grała pani w kadrze w poprzednim sezonie, a odkąd przeniosła się pani do Pszczółki AZS UMCS to forma jeszcze poszła w górę. To jak dotychczas życiowa dyspozycja?
– Można tak powiedzieć. Co nie znaczy oczywiście, że to już maksimum moich możliwości, bo tak na pewno nie jest. Brakuje mi przede wszystkim stabilizacji. Jest jeszcze jedna sprawa. W momencie rozpoczęcia zgrupowania nie będzie miało znaczenia, co robiłam dobrze, a co źle w sezonie ligowym. Będzie liczyło się tu i teraz. Jak pracuję, jak współpracuję z innymi dziewczynami. To będą kluczowe kwestie, bo najważniejsze jest dobro drużyny.
• Do rozpoczęcia zgrupowania pozostał jeszcze ponad miesiąc. Taka długa przerwa to sprzyjająca okoliczność czy raczej kłopot?
– Nie ma mowy o żadnej przerwie. Jedyne na co sobie pozwoliłam to trochę luzu w okresie świątecznym. Teraz wracam do Lublina i będę przygotowywała się pod okiem trenera Krzysztofa Szewczyka. To tak naprawdę jedyny okres, kiedy można zrobić coś więcej dla siebie, wytrenować coś, poprawić umiejętności indywidualne. W trakcie sezonu nie ma na to czasu, bo w przerwie od meczów ligowych ćwiczy się głównie grę zespołową. A dłuższy okres wolnego to problem, z którym zmagam się nie tylko ja, ale także inne dziewczyny, które wcześniej zakończyły ligę. Za rok nie będzie już czegoś takiego, bo podobnie, jak to jest choćby w piłce nożnej, terminy na kadrę będą przeplatały się z sezonem ligowym. Myślę, że to lepsze rozwiązanie.
• Widziałem plany przygotowawcze. Dwa zgrupowania i dwa turnieje to w sumie miesiąc czasu, nie zagryziecie się między sobą?
– Zobaczymy (śmiech). Na pewno będzie ostra walka, bo każda z nas chce pojechać na turniej, ale przede wszystkim koleżeńska atmosfera, bo najważniejsze jest dobro zespołu i wszystkie musimy się podporządkować.
• O co będziecie grały na mistrzostwach?
– Cel jest znany od dawna. To miejsce w pierwszej piątce, które pozwoli nam załapać się do kwalifikacji olimpijskich. Bardzo chcemy pojechać na igrzyska.
• Ta piątka to realny plan czy raczej marzenie?
– Oczywiście, że realny. Powiem więcej, to nawet nasz obowiązek. W Europie są dwie drużyny, z którymi ciężko będzie nam rywalizować, ale później jest kilka zespołów, których poziom jest wyrównany. Wśród nich jesteśmy także my. Patrząc na listę powołanych zawodniczek, mogę powiedzieć, że w tym zespole jest potencjał i postaramy się pokazać to na parkietach Węgier i Rumunii.