Wikana-Start w opinii ekspertów miała być w tym sezonie dostarczycielem punktów. Tymczasem po pięciu kolejkach na koncie „czerwono-czarnych są już dwa zwycięstwa
Napędzili stracha wicemistrzowi Polski, Stelmetowi Zielona Góra, ograli Jezioro Tarnobrzeg i bardzo pechowo przegrali w Słupsku 68:71.
Dopiero tydzień temu zaliczyli wpadkę w Kutnie, gdzie dostali lanie 72:88. Szybko jednak wyciągnęli wnioski i w miniony piątek w bardzo dobrym stylu wygrali z Polskim Cukrem Toruń 75:62, dzięki czemu wskoczyli na ósme miejsce w tabeli.
- Przyjechaliśmy do Lublina wygrać. Na pewno nie zlekceważyliśmy rywali, wcześniej doznaliśmy dwóch porażek z rzędu i byliśmy zmobilizowani, żeby w meczu z Wikaną-Startem się przełamać. Wiedzieliśmy, że przeciwnik jest groźny i że walczy o każdą piłkę. Bardzo dobry występ zaliczył ich rozgrywający Bryon Allen i gospodarze zasłużyli na sukces - oceniał po spotkaniu Jarosław Zyskowski, gracz ekipy z Torunia.
Sporo ciepłych słów pod adresem swoich zawodników powiedział także trener Turkiewicz. Ale wytknął też kilka błędów, nad którymi jego drużyna będzie pracować.
- Chce pochwalić cały zespół. Mieliśmy dużo pozytywnej energii, drużyna żyła, także ławka rezerwowych i jeżeli tak będziemy grali, to kibice na pewno będą zadowoleni. Wiadomo, że chciałbym, żeby Tomasz Wojdyła zaczął trafiać z czystych pozycji za trzy, żeby Derek Billing się przełamał. Chciałbym też, żebyśmy jeszcze ograniczyli liczbę strat.
Tym razem było ich 15, ale to nadal dużo. Nie można mieć jednak wszystkiego, a na razie ważne jest to, że wygrywamy - wyjaśnia trener Paweł Turkiewicz. I dodaje, że jego koszykarze starają się wyciągać wnioski z każdego meczu. - Każde zwycięstwo nas buduje, a porażka mobilizuje. Sezon jest długi, ale dajemy przeciwnikom informację, że nie będziemy chłopcami do bicia.
Po pięciu kolejkach można śmiało powiedzieć, że ściągnięcie do Lublina Bryona Allena było strzałem w dziesiątkę. 22-latek jest obecnie drugim strzelcem w Tauron Basket Lidze, ze średnią 23,4 punktu na mecz.
Rzuca ze świetną skutecznością (50 procent za dwa, niemal 48 za trzy i prawie 89 z linii rzutów wolnych), a dodatkowo zbiera pięć piłek i zaliczy cztery ostatnie podania. Już po pierwszym pojedynku ligowym w Polsce był chwalony przez rywali z Zielonej Góry, którzy przepowiadali, że może być gwiazdą naszej ligi.
- Cieszą miłe słowa, zwłaszcza ze strony przeciwników, ale najważniejsze jest dobro zespołu. Indywidualne statystyki nie mają większego znaczenia, jeżeli będziemy wygrywać będę zadowolony - zapowiadał Allen.
Teraz drużynę z Lublina czeka kolejny trudny sprawdzian w Radomiu. Już w piątek o godz. 18 zmierzą się z tamtejszą Rosą, która na razie może się pochwalić bilansem trzech zwycięstw i dwóch porażek.