ROZMOWA Z Krzysztofem Szewczykiem, szkoleniowcem Pszczółki AZS UMCS Lublin
- Rzeczywiście, czekaliśmy na takie spotkanie od kilku tygodni, ale tak naprawdę to był pierwszy mecz od dłuższego czasu, gdy miałem do dyspozycji wszystkie zawodniczki. Zagrała nawet Chelsea Poppens, która jeszcze niedawno zmagała się z urazem.
• Jej obecność w składzie była sporą niespodzianką. Amerykanka miała pauzować trzy tygodnie, a wróciła już po dziesięciu dniach.
- Te trzy tygodnie to był maksymalny okres pauzy. Na szczęście Chelsea szybciej doszła do siebie, choć wiadomo, ze w sobotę nie była jeszcze w stu procentach gotowa, szczególnie pod względem przygotowania fizycznego, bo z ręką jest nienajgorzej, ale ona przecież przez dłuższy czas nie trenowała. Decyzja o tym, że zagra z Siedlcami zapadła bezpośrednio przed meczem.
• Bardzo ważnym aspektem sobotniego spotkania było też przełamanie Hanny Luburgh, która do tej pory raczej zawodziła.
- Na początku tygodnia przeprowadziłem z Hanną poważną rozmowę. Powiedziałem jej, że oczekujemy od niej lepszej gry, bo nie po to sprowadza się gracza z zagranicy, żeby był tylko uzupełnieniem składu. Hanna cały czas miała moje zaufanie, dochodziła do czystych pozycji, ale miała problem z trafianiem do kosza. Teraz wreszcie udało się rzucić jej 20 punktów i dobrze, że to stało się akurat w tak ważnym spotkaniu. Mam nadzieję, że teraz będzie już z górki.
• Mimo zwycięstwa ten mecz nie ułożył się dla was idealnie. Początek należał zdecydowanie do przyjezdnych.
- W pierwszej połowie zagraliśmy zbyt słabo w obronie. Rywalki zdecydowanie zbyt często miały otwarte sytuacje rzutowe. Siedem z dziesięciu "trójek”, jakie trafiłym było po naszych niewymuszonych błędach. I to w sytuacji, gdy przez cały tydzień uczulałem dziewczyny na styl gry rywalek.
• Co w takim razie stało się w szatni, że po przerwie zespół przeszedł taką metamorfozę?
- To co stało się w szatni, niech zostanie w szatni. Najważniejsze, że zmieniliśmy pewne założenia w defensywie i to zadziałało.
• Wygrana z MKK Siedlce może być dla was przełomowym spotkaniem?
- Nie ukrywam, że liczę, iż tak się stanie. Ale my do każdego meczu podchodzimy z jednakową wiarą w zwycięstwo, bo z każdym rywalem, no może poza Wisłą, jesteśmy w stanie zwyciężyć na własnym parkiecie, grając w pełnym składzie.
• Z CCC Polkowice, z którym zmierzycie się w środę, także?
- Oczywiście, to bardzo mocny przeciwnik, ale jeśli każda z dziewczyn da z siebie wszystko i nie zapomną o założeniach taktycznych, możemy wygrać.