Rozmowa z Martą Jujką, koszykarką Pszczółki AZS UMCS Lublin.
Wróciła już pani do zdrowia po kontuzji?
– Tak, czuję się już dobrze, nie odczuwam skutków urazu, od zeszłego tygodnia jestem normalnie w treningu.
Przez uraz nie zagrała pani w Final Six Pucharu Polski.
– Taki jest sport. Podkręciłam nogę i o ile jeszcze z Widzewem udało się zagrać, o tyle później trzeba było odpocząć, żeby na koniec sezonu, na najważniejsze mecze być gotowym. Na szczęście dziewczyny dały sobie radę beze mnie. To, co zrobiły, to wielka sprawa. Cieszyłam się razem z nimi.
Wszystko mogło potoczyć się inaczej, gdyby nie wystąpiła pani w meczu z łodziankami.
– No tak, możliwe, że wyleczyłabym się przed Final Six, ale nie ma już co do tego wracać. Nie ma co gdybać.
Kiedy będzie pani gotowa do gry na pełnych obrotach?
– Myślę, że już na niedzielny mecz z Basketem Gdynia. Przynajmniej taką mam nadzieję.
Z pani punktu widzenia, przerwa w rozgrywkach nie mogła przyjść chyba w lepszym momencie.
– Też mi się tak wydaje. Miałam czas nie tylko na to, żeby wejść w normalny trening, ale także dojść do optymalnej dyspozycji
Dzisiejszy mecz jest o tyle ważny, że w przypadku zwycięstwa teoretycznie możecie powalczyć jeszcze o piąte miejsce.
– Zrobimy co w naszej mocy. Bardzo chciałybyśmy wygrać z Basketem, tym bardziej, że w Gdyni ostatnio potknęła nam się noga. Chcemy rewanżu.
Basket bez Agnieszki Bibrzyckiej to już nie ta sama drużyna.
– Nie oszukujmy się, po stracie takiej zawodniczki jak Agnieszka każda drużyna w polskiej lidze byłaby bardzo osłabiona. Basket ściągnął już zawodniczkę na jej miejsce, ale ona będzie potrzebowała czasu, żeby wkomponować się do zespołu. Tu jest nasza szansa. Ale to cały czas bardzo dobry zespół z wieloma doświadczonymi koszykarkami.
To, na której pozycji ukończycie sezon zasadniczy, będzie miało wpływ na rozstawienie w fazie play-off. Ma pani wymarzonego rywala w pierwszej rundzie?
– Według mnie to nie ma znaczenia. Tak naprawdę zależało nam tylko na tym, żeby uniknąć Artego i Wisły, co dzięki ograniu Energi i przyklepaniu szóstego miejsca już niemal nam się udało. Pozostałe rywalki są na podobnym poziomie jak my i w zasadzie nie ma znaczenia, z kim się zmierzymy
Jako zwyciężczynie Pucharu Polski stałyście się automatycznie jednymi z faworytek do medali. Teraz nie możecie już liczyć na to, że rywale was zlekceważą.
– Dla nas najważniejsze, że nabrałyśmy sporo pewności siebie, uwierzyłyśmy, że idziemy właściwą drogą. Medale? Poczekajmy do początku fazy play-off.
ZOSTAŁY CZTERY MECZE
W niedzielę o godz. 18 koszykarki Pszczółki AZS UMCS Lublin podejmą na własnym parkiecie Basket Gdynia. Później czekają je jeszcze spotkania z bardzo mocnymi Artego Bydgoszcz i Wisłą Can-Pack Kraków, a na koniec starcie z MUKS Poznań. Od wyników tych meczów będzie zależało, które miejsce zajmą lublinianki na koniec sezonu zasadniczego. Szósta lokata jest już właściwie pewna, ale przy odrobinie szczęścia można powalczyć o wyższą pozycję. Dużo będzie zależało od dzisiejszego meczu, który trzeba wygrać. Przed ekipą trenera Krzysztofa Szewczyka jednak niełatwe zadanie. Zespół trenował ostatnio bez Dominiki Owczarzak i Kateryny Dorogobuzowej, które przebywały na zgrupowaniach reprezentacji Polski oraz Ukrainy, zagrały w kilku meczach i mają prawo odczuwać zmęczenie. Na domiar złego pod znakiem zapytania stoi występ Jhasmin Player, która doznała urazu na jednym z treningów. Nie wiadomo jeszcze, na ile poważna jest to kontuzja, ale decyzja w sprawie jej występu zapadnie prawdopodobnie bezpośrednio przed mecze.