(fot. FACEBOOK AZS UMCS LUBLIN/ELBRUS STUDIO)
Polski Cukier AZS UMCS Lublin chociaż pokonał Panathinaikos Ateny to i tak odpadł z międzynarodowej rywalizacji. Co zapamiętamy z europejskich bojów akademiczek?
Ostatni występ w tym sezonie Polskiego Cukru AZS UMCS pokazał, że drużyna Krzysztofa Szewczyka jest jednak zespołem z potencjałem.
Gospodynie w hali MOSiR im. Zdzisława Niedzieli rozbiły Panathinaikos Ateny aż 80:62 dominując praktycznie przez całe spotkanie. Kiedy rywalki zaczęły się do nich niebezpiecznie zbliżać, to podkręciły tempo i kilkoma skutecznymi akcjami odskoczyły im na wyraźny dystans.
– Gratuluję dziewczynom zwycięstwa, bo spodziewaliśmy się trudnego starcia. Od poniedziałku do środy ciężko trenowaliśmy na poczet przyszłych spotkań i wiedzieliśmy, że może się to na nas odbić, ale zaryzykowaliśmy. Teraz zaczynamy fazę bardziej intensywnych treningów, bo będziemy mieli na to czas. Dzisiaj była gra falami, odskakiwaliśmy na 10-15 punktów, zespół z Aten próbował wracać, ale finalnie wszystko dobrze się skończyło – stwierdził Krzysztof Szewczyk, trener AZS UMCS.
– Było dużo waleczności, ale od początku weszłyśmy dobrze w mecz. Trafiłyśmy dużo rzutów za trzy, w końcu nasza skuteczność była na dobrym poziomie. Cieszymy się z tego zwycięstwa, szczególnie po ostatniej porażce – mówiła Maja Kusiak.
Jak ocenić występ akademiczek w fazie grupowej FIBA EuroCup? Trzecie miejsce i brak awansu do fazy play-off na pierwszy rzut oka wydaje się być rozczarowaniem. Takie stwierdzenie byłoby jednak populizmem, bo warto pochylić się nad przyczynami tego, że lublinianki były w stanie nawiązać wyrównaną walkę jedynie z Panathinaikosem.
Kibice Polskiego Cukru AZS UMCS żywo w pamięci mają jeszcze występy klubu w Eurolidze w poprzednim sezonie. Tamte rozgrywki jednak brutalnie zweryfikowały lubelską drużynę. Organizacyjnie klub udźwignął występy w Eurolidze, ale gra na europejskiej arenie wymaga znacznie szerszej i mocniejszej kadry. To zdanie pasuje jak ulał również do tego sezonu w FIBA EuroCup. Grający w pełnym składzie zespół bez większych problemów ograł Panathinaikos. Problem w tym, że Krzysztof Szewczyk jesienią bardzo rzadko miał do dyspozycji wszystkie zawodniczki. Liderkami zespołu są Aleksandra Stanacev i Stella Johnson. Ta ostatni z powodu urazu wystąpiła tylko w 3 spotkaniach. Serba natomiast zagrała 5 razy, ale jej również dokuczała skręcona kostka. Bez bólu zagrał przeciwko Panathinaikosowi i skończyła tę rywalizację z double-double (14 pkt i 10 asyst).
Europejska rywalizacja pomogła też otworzyć inne zawodniczki. Jedną z beneficjentek jest Batabe Zempare, która częstymi występami doszła do wysokiej formy i stała się jedną z najważniejszych postaci lubelskiej drużyny. FIBA EuroCup był również miejscem, gdzie na najwyższym poziomie mogły ograć się Magdalena Szymkiewicz i Zuzanna Kulińska. To doświadczenie może okazać się kluczowe w fazie play-off, kiedy rotacja meczowa zostanie zawężona do 7 czy 8 zawodniczek.
Na koniec trzeba też wspomnieć o rywalach, z którymi przyszło mierzyć się lubelskiej drużynie. Grupę wygrało hiszpańskie Hozono Global Jairis, a drugie miejsce zajął francuski UFAB 49. Obie ekipy dysponują znacznie większym potencjałem zarówno sportowym, jak i finansowym. Podstawową różnicą jest szerokość kadry. W lubelskiej drużynie rezerwowe jeszcze nie prezentują takiej klasy, jak liderki. W ekipach z Hiszpanii czy Francji czasami natomiast ciężko było wskazać, kto gra w pierwszej piątce, a kto zaczyna mecz na ławce.
– Juz po losowaniu było wiadomo, że o awans z grupy będzie bardzo trudno. Ciężko jest rywalizować z zespołami, które odgrywają ważne role w najsilniejszych ligach Europy. EuroCup jest brutalny. Każda z rywalek jest wyższa i silniejsza. W tych rozgrywkach gra się tez bardziej agresywnie niż w naszej lidze – przekonywał po meczu z UFAB 49 Krzysztof Szewczyk.