W sobotę o godz. 15.30 Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin zmierzy się na wyjeździe z Wisłą Can-Pack Kraków
Akademiczki nie mają ostatnio dobrego okresu. Po porażce z Zagłębiem Sosnowiec, okazały się słabsze od Artego Bydgoszcz. Strata punktów w dwóch kolejnych meczach sprawiła, że wypadły z czołowej ósemki.
– Po tym fatalnym naszym spotkaniu w zeszłym tygodniu, chcieliśmy się gdzieś odbić. Ciężko jednak to zrobić, grając przeciwko tak klasowej drużynie, jaką jest Artego. Dziewczynom podziękowałem za walkę. Chociaż życzyłbym sobie, żeby ta walka trwała pełne czterdzieści minut, a nie tylko dwadzieścia – mówił po przegranym 58:73 spotkaniu z ekipą z Bydgoszczy trener Pszczółki Wojciech Szawarski.
Szkoleniowiec miał do podopiecznych pretensje szczególnie o postawę w pierwszej połowie. – Można powiedzieć, że w po przerwie naprawdę widać było to maksymalne zaangażowanie. Rzeczywiście był taki moment w końcówce, że gdzieś ta nadzieja nam się tliła. Wróciliśmy można powiedzieć na chwilę do gry, natomiast wyszło to doświadczenie zespołu z Bydgoszczy. Momentalnie dziewczyny uspokoiły grę i nie dopuściły do jakichś niebezpiecznych sytuacji. Ja mogę tylko powiedzieć, że było lepiej niż tydzień temu, ale niewiele lepiej. Cały czas będziemy nad tym pracować, żeby ta gra była na innym poziomie – zapewnił.
Główne zarzuty? Wystarczy spojrzeć w statystki. Lublinianki trafiły zaledwie 34,4 procent rzutów z gry i znów zanotowały więcej niż 10 strat. Te elementy muszą poprawić, jeżeli chcą wygrywać na najwyższym poziomie.
Niestety, w najbliższym czasie o punkty łatwiej wcale nie będzie. Teraz przed lubelską ekipą wyjazd na trudny teren, do Krakowa i spotkanie z Wisłą Can-Pack, która w tym sezonie przegrała dotychczas tylko raz. Prowadzone przez Krzysztofa Szewczyka wicemistrzynie Polski będą zdecydowanymi faworytkami. Jeżeli w czymś Pszczółki mogą upatrywać swojej szansy, to chyba tylko w zmęczeniu rywalek, które w środę grały mecz w Eurolidze, przegrywając po zaciętej walce z Famila Schio 72:74.
Sobotni mecz będzie wyjątkowy nie tylko dla Szewczyka, który przez trzy lata pracował w Lublinie i jak sam przyznaje zdążył związać się z naszym miastem, ale i dla Dominiki Owczarzak, która długo była jedną z liderek Pszczółki. Występ rozgrywającej reprezentacji Polski stoi jednak pod znakiem zapytania ze względu na uraz, jakiego doznała przed tygodniem w Poznaniu.