Tym razem Pszczółce Polski Cukier AZS UMCS Lublin nie udało się zaliczyć efektownego powrotu. Lublinianki przegrały na własnym parkiecie w swoim trzecim starciu w EuroCup z białoruskim BC Horizont Mińsk 50:62. Nie można jednak myśleć o zwycięstwie, kiedy brakuje obrony, a atak kuleje
Takie spotkania nie są łatwe do oceny, bo można powiedzieć, że oglądaliśmy albo bardzo słabe, albo bardzo dobre momenty. Nie było prawie nic pomiędzy tym. Oba zespoły potrafiły zaimponować skuteczną grą tylko po to, żeby chwilę później zupełnie zapomnieć, na czym polega ten sport. Niestety dla lubelskich kibiców, więcej razy potknęły się ich ulubienice.
– Ponownie zaczęłyśmy źle. Nie grałyśmy w defensywie i przez to nie mogłyśmy biegać do kontrataków. Potem próbowałyśmy jeszcze wrócić do gry, ale zabrakło nam sił. Gramy wiele meczów i za każdym razem nie popisujemy się na starcie. To nie był nasz dzień, a wszystko zaczyna się od dobrej obrony – mówiła już po ostatnim gwizdku Aleksandra Stanacev. Warto zapamiętać nazwisko serbskiej rozgrywającej, bo jeszcze o niej wspomnimy.
Na początku meczu mieliśmy do czynienia z „wesołą” koszykówką, kiedy to kolejne trafienia przeplatały się z zupełnym brakiem obrony. Najwidoczniej taki układ pasował obu stronom, bo prowadziły ze sobą wyrównaną walkę. Biało-zielone odważnie wchodziły pod kosz, ale z drugiej strony pozostawiały rywalkom zbyt wiele miejsca do spokojnego oddawania rzutów. Na dłuższą metę się to nie opłaciło, bo Białorusinki miały dobry dzień – w pierwszej kwarcie zagrały z 71-procentową skutecznością w rzutach z gry. Co jednak bardziej bolesne, „trójki” wpadały im niemal jak na życzenie. Goście prowadzili 24:17.
W drugiej kwarcie akademiczki zaliczyły najdłuższy przestój, który w dłuższej perspektywie kosztował je zwycięstwo. W pewnym momencie różnica wynosiła już 20 punktów na korzyść przyjezdnych (37:17). Największym pozytywem było wejście na parkiet Olgi Trzeciak, która miała dwie udane akcje – za „dwa” oraz za „trzy” – i była najlepiej punktująca zawodniczką „Pszczółek” w tej partii. To wiele mówi o dyspozycji całej drużyny. Przed przerwą Horizont wygrywał już 43:27.
W dotychczasowych spotkaniach lublinianki miały ze sobą pokłady energii „na czarną godzinę”, które pozwalały im odrabiać nawet kilkunastopunktowe straty. W trzeciej odsłonie dały nam popis swoich umiejętności i można zaryzykować stwierdzenie, że ich pogoń zakończyła się niemal pełnym sukcesem, bo przed ostatnią kwartą było już tylko 46:49. Znakomicie zaprezentowała się Aleksandra Stanacev, której na parkiecie było pełno. Serbka wchodziła pod kosz, trafiała zza łuku i harowała w obronie, niekiedy podwajając rywalki. W całym meczu uzbierała 20 punktów i była niekwestionowaną liderką swojego zespołu.
Zabrakło jednak wsparcia pozostałych. O ile Amerykanka Kamiah Smalls próbowała szarpać i zdobyła nawet 10 punktów, o tyle jej rodaczka Natasha Mack była kompletnie nieobecna – miała 0/12 z gry i snuła się po parkiecie, ale mimo to zebrała 10 piłek z tablic. To nie był także miły dzień dla Słowaczki Ivany Jakubcovej, która ma „papiery” na dobre granie, ale nie potrafi ustabilizować swojej formy.
Białorusinki też popełniały błędy, ale spokój w ich szeregach wprowadzała najbardziej doświadczona Anastasiya Veremeenko. Rutynowana koszykarka zdominowała strefę podkoszową, skutecznie trafiając zarówno spod samej obręczy, jak i z półdystansu. Zdecydowanie mniej ograna Natalia Kurach nie miała zbyt wielkich szans jej przeszkodzić. Efekt był taki, że Białorusinka zakończyła mecz z dorobkiem 21 punktów i 10 zbiórek, a jej drużyna pokonała „Pszczółki” 62:50.
===
Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin – BC Horizont Mińsk 50:62 (17:24, 10:19, 19:6, 4:13)
Pszczółka: Jakubcova 9, Sklepowicz 4, Mack 2 (10 zb.), Smalls 10, Stanacev 20 –Trzeciak 5, Kurach, Niedźwiedzka.
Horizont: Webb 14, Carvalho 5, Katsiukavets 5, Veremeenko 21 (10 zb.), Ziuzkova – Scekić 15, Vasilevich 2, Inkina.
Sędziowie: Sergei Beliakov (Rosja), Goran Sljivić (Austria), Maksim Zhitlukhin (Rosja).