Rozmowa z Arkadiuszem Pelczarem, prezesem Startu Lublin
Na jakim etapie są negocjacje z Tweety Carterem?
- Negocjacje z zawodnikami nie wyglądają tak, że można dogadać się w przeciągu dnia czy dwóch. Podpisanie umowy to skomplikowany mechanizm. Zawodnicy często nie negocjują tylko z nami, ale wysyłają też oferty do innych klubów. Zobaczymy, jak wyjdzie to finalnie. Zadaniem sztabu szkoleniowego jest dobranie graczy pasujących do zespołu pod względem fizycznym, ale również charakterologicznym. Zobaczymy czy zatrudnimy Tweety Cartera czy może uda nam się pozyskać kogoś jeszcze lepszego. Zawsze mieliśmy jakiego lidera, w przeszłości byli to Joe Thomasson czy Brynton Lemar.
Agenci w swoich żądaniach uwzględniają problemy związane z pandemią koronawirusa?
- Nie. Oni myślą, że nic się nie zmieniło. Transfery to bardzo złożony rynek. Agenci zawsze chcą zarabiać jak najwięcej. Wiemy, jakie są problemy, więc musimy podpisać umowy, na które nas stać.
Ale z wicemistrzostwem Polski na koncie rozmawia się chyba łatwiej z samorządami czy sponsorami?
- Władze samorządowe zawsze mocno nas wspierają. Występy w Koszykarskiej Lidze Mistrzów będą dla Lublina znakomitą promocją, więc warto tam po prostu grać.
Ale o miejsce w fazie grupowej tych rozgrywek może być trudno, bo kilka dobrych ekip dołączyło do stawki?
- Do tej pory miejsce w fazie grupowej miała zawsze jedna drużyna z Polski. Decyzja władz powinna zapaść 2 lipca.
O ile procent wyższy wasz budżet musi być w nadchodzącym sezonie?
- Ciężko mówić o procentach. Wiemy, jaka kwota jest niezbędna do gry w pucharach. Wiadomo, że są to przeloty czy zakwaterowanie w krajach europejskich. Część graczy będzie droższych, bo ich poziom na BCL musi być wyższy. To sprawia, że budżet musi być wyższy.
Niektórzy już stawiają was w gronie ligowych krezusów. Słusznie?
- Nie patrzymy nikomu w kieszeń. Pracujemy nad budżetem, który chcemy mieć. Jesteśmy drużyną wypłacalną i wiarygodną. U nas nie ma zaległości. Zawodnicy mają dostać pieniądze za granie, a pracownicy za wykonywaną pracę.
Grając w rozgrywkach europejskich możecie pozwolić sobie na zakontraktowanie 6 obcokrajowców. Chcecie wykorzystać w pełni tę pulę?
- Wszystko zależy od rynku. W poprzednim sezonie wywalczyliśmy wicemistrzostwo Polski grając tylko czterema obcokrajowcami. Gra w Europie wymaga od nas stworzenia jeszcze mocniejszej drużyny. Nie chcemy być w Koszykarskiej Lidze Mistrzów chłopcami do bicia, dlatego jeżeli będzie taka możliwość, to będziemy grać szóstką obcokrajowców.