ROZMOWA Z Chavaughnem Lewisem, koszykarzem TBV Startu Lublin
- Podobno w dzieciństwie chciałeś być tenisistą...
– Tenis był pierwszym sportem, który zacząłem uprawiać. Tę dyscyplinę kochał mój ojciec. Brat grał zarówno w tenisa, jak i koszykówkę. Kiedy zacząłem chodzić na jego mecze, po prostu zakochałem się w koszykówce. Tata zaczął płakać z tego powodu (śmiech).
- Wszyscy czekają na inaugurację sezonu, ale dla ciebie szczególny będzie też drugi mecz. Jedziecie do Słupska, żeby zagrać z twoją byłą drużyną...
– Teraz skupiam się na pierwszym spotkaniu, ale rzeczywiście druga kolejka też będzie ekscytująca. Powrót do Słupska zapowiada się bardzo ciekawie. To, że znowu będę mógł zagrać w tamtejszej hali i spotkać się z kibicami, to coś niesamowitego.
- Dlaczego zdecydowałeś się odejść? Po serii meczów z Anwilem byłeś bohaterem Słupska...
– Dokonaliśmy w poprzednim sezonie wielkiej rzeczy. Chyba nawet nikt nie stawiał na nas, jeżeli chodzi o awans do fazy play-off. Tymczasem my nie tylko znaleźliśmy się w ósemce, ale dodatkowo pokonaliśmy najlepszą drużynę sezonu zasadniczego. Wierzyliśmy, że stać nas na takie osiągnięcia, ale musieliśmy jeszcze przekonać wszystkich dookoła, że jest to możliwe. Rozmawiałem z klubem na temat nowej umowy, ale uznałem, że to nie będzie dla mnie najlepsza sytuacja. To była świetna przygoda, bardzo miło ją wspominam i może w przyszłości wrócę jeszcze do Słupska. Teraz najlepszą opcją jest dla mnie gra w TBV Starcie Lublin.
- Podczas meczów z Anwilem miałeś okazję grać przeciwko Jamesowi Washingtonowi. Teraz jesteście w jednej drużynie...
– No tak. Jak tylko pojawiłem się w Lublinie ustaliliśmy, że w ogóle nie będziemy poruszali tego tematu (śmiech).
- Czego spodziewasz się po grze w Lublinie?
– Mamy wysokie wymagania. W ogóle bym się tutaj nie pojawił, gdybym również nie miał ambitnych planów. Patrzę na nasz skład, na to, jak dobrze się dogadujemy i myślę, że naprawdę możemy osiągnąć coś dobrego. Na pewno mamy potencjał i możliwości. W zasadzie mamy wszystko. Jak to wykorzystamy zależy tylko i wyłącznie od nas.
- Czyli w grę wchodzą play-offy?
– Jasne, że tak. Na razie koncentrujemy się jednak na wygraniu tak dużej liczby meczów, jak będzie to możliwe. Podstawa to pokonać wszystkich u siebie. Potem dorzucić coś na wyjazdach, zakwalifikować się do ósemki, a później zobaczymy. Na razie liczy się najbliższy mecz.
- PGE Turów będzie trudnym rywalem?
– Na pewno. Cieszę się jednak, że zaczynamy sezon u siebie. Będziemy mogli liczyć na wsparcie naszych kibiców. Mam nadzieję, że przyjdzie sporo ludzi i że pozytywnie ich zaskoczymy naszą grą.
- Dlaczego znowu Polska?
– Naprawdę podoba mi się wasza liga. Uważam, że potrzebuję jeszcze jednego sezonu tutaj, żeby stać się lepszym zawodnikiem. Wszystko pasowało mi też, jeżeli chodzi o TBV Start. Chciałem znaleźć się w sytuacji, w której znowu mogę coś wygrać. Wierzę, że w Lublinie będę miał taką okazję.