(fot. Wojciech Nieśpiałowski)
Rozmowa z Davidem Dedkiem, trenerem koszykarzy TBV Startu Lublin
- Zacznijmy od meczu rezerw TBV Startu z AZS UMCS Lublin. Dlaczego zdecydował się pan na wysłanie tak dużej liczby zawodników na środowe derby?
– Odpowiedź jest bardzo prosta – tym zawodnikom brakuje minut. W Polskiej Lidze Koszykówki nie mogą dostać odpowiedniej ilości czasu na parkiecie, więc naturalne jest, że szukamy go dla nich w drugiej lidze. W środę była na to pierwsza okazja, zwłaszcza, że w PLK gramy w poniedziałek.
- Jak ocenia pan początek sezonu w waszym wykonaniu?
– Bardzo dobrze. Wygraliśmy oba domowe spotkania, a przegraliśmy jedynie w Słupsku. Tam jednak też zagraliśmy przyzwoicie. Czarni mieli więcej szczęścia i niesamowitego Dominica Artisa, który trafił decydujący rzut. Ten mecz pokazał nam, gdzie popełniamy błędy. Teraz w przyspieszonym tempie pracujemy, żeby je naprawić.
- To w takim razie gdzie popełniacie najpoważniejsze błędy?
– Na pewno mam na myśli defensywę, a zwłaszcza rotację w obronie oraz zastawianie własnej tablicy.
- Czy jest pan zadowolony z Darryla Reynoldsa?
– Pozwolę pominąć sobie odpowiedź na to pytanie, bo nie mam zwyczaju indywidualnej oceny moich zawodników.
- Ale ze zbiórkami TBV Start ma problem, bo kolejni rywale są w tym elemencie od was lepsi?
– To prawda. To jest jeden z elementów, które musimy poprawić.
- Treningiem czy zmianami personalnymi?
– W tej chwili skupiamy się na treningu. Na razie jest za wcześnie na mówienie o zmianach personalnych.
- Teraz poprzeczka idzie znacznie wyżej, bo w poniedziałek czeka was konfrontacja z Asseco Gdynia. Ma pan już plan na to spotkanie?
– Asseco gra bardzo intensywnie i szybko. Jest tam wielu młodych zawodników, którzy nadają spotkaniom wysokie tempo. Przywódcą drużyny jest Krzysztof Szubara. Tego zawodnika nie trzeba nikomu przedstawiać. On grał w kadrze czy w Eurolidze. Ostatnio miał sporo problemów zdrowotnych, ale to wciąż dobry koszykarze. Poprzeczka wisi wysoko, ale jedziemy do Gdyni po zwycięstwo.
- Jak zatrzymać Szubargę?
– On w tej chwili bazuje przede wszystkim na rzucie z dystansu. Nie można go dopuścić do otwartych pozycji do oddania rzutu. Cały czas musi być przy nim jeden z naszych zawodników.
- Wyjazd do Gdyni to dla pana podróż sentymentalna...
– W Asseco spędziłem wiele lat i przeżyłem tam mnóstwo miłych chwil. Mam tam przyjaciół i zawsze miło wracam w tamte rejony.