Niedzielny mecz w Radomiu może być dla Polskiego Cukru Pszczółka Start Lublin jednym z najbardziej istotnych w tym sezonie.
Fatalny początek sezonu w wykonaniu koszykarzy Polskiego Cukru Pszczółka Start Lublin sprawił, że niedawnemu wicemistrzowi kraju w oczy realnie zajrzało widmo spadku z Energa Basket Ligi.
Nic więc dziwnego, że w klubie podjęto szybkie działania naprawcze i postanowiono wymienić szkoleniowca. Pożegnano się z autorem największych sukcesów w historii lubelskiej koszykówki, Davidem Dedkiem, a w jego miejsce zatrudniono Tane Spaseva.
Efekt nowej miotły zadziałał tylko chwilowo, bo Start w niezłym stylu pokonał na wyjeździe GTK Gliwice. Czar prysł jednak tydzień temu, kiedy „czerwono-czarni” w słabym stylu ulegli w hali Globus PGE Spójnia Stargard. Trzeba pamiętać, że drużyna Marka Łukomskiego nie należy do potentatów EBL, ale na tle słabych lublinian wyglądała i tak bardzo dobrze.
W grze podopiecznych Spaseva szwankowała zwłaszcza defensywa. Oczywiście, można tłumaczyć porażkę fantastycznym meczem Ericka Neala, który zdobył aż 39 pkt. Byłoby to jednak olbrzymie uproszczenie. Lublinianie fatalnie bronili na zasłonach, co sprawiało, że Neal albo zostawał sam, albo mógł spokojnie oddać piłkę do podkoszowego. Stąd wzięło się również jego 11 asyst. Co gorsza, w postawie zawodników Startu widać brak właściwej atmosfery. Naoczny przykład mieliśmy w trzeciej kwarcie meczu ze Spójnią, kiedy posprzeczali się ze sobą Roman Szymański i Mateusz Dziemba.
– Nikt nie lubi przegrywać. Też jesteśmy ludźmi i kolejne porażki nas frustrują. Nowy trener przyniósł nowe spojrzenie na zespół. Zawodnicy zawsze chcą się pokazać w takiej sytuacji z jak najlepszej strony. Zmieniliśmy mnóstwo rzeczy, zarówno w ataku, jak i obronie. Nawet nasza rozgrzewka wygląda inaczej – mówi Damian Jeszke. On na wymianie szkoleniowca skorzystał najbardziej. Za czasów Dedka 26-latek grał bardzo mało, a Tane Spasev w dwóch pierwszych meczach korzystał z niego średnio przez ponad 26 min. Tyle czasu na boisku Jeszke u poprzedniego szkoleniowca nie zwykł spędzac.
Niezależnie od stanu osobowego czy aktualnej formy, Start musi gromadzić punkty. Energa Basket Ligę w tym sezonie opuści najgorsza drużyna, a słabszych niż Start na razie jest ciężko znaleźć. Być może są to Asseco Arka Gdynia, MKS Dąbrowa Górnicza, GTK Gliwice czy HydroTruck Radom.
Ta wyliczanka pokazuje jak ważna jest niedzielna konfrontacja z ekipą z Radomia. Podopieczni Marka Popiołka zajmują obecnie 12 miejsce w EBL i mają na koncie jedno zwycięstwo więcej niż lublinianie. Ambitny 32-letni szkoleniowiec stworzył w Radomiu zespół oparty głównie na obcokrajowcach. Dlatego w HydroTruck trzeba zwrócić uwagę m.in. na A.J. Englisha czy Mike Moore’a.
Niedzielny mecz rozpocznie się o godz. 19.30, a transmisję z niego przeprowadzi platforma Emocje.tv.