Dwa mecze w trzy dni mają do rozegrania koszykarze TBV Startu Lublin. Na dodatek, będą to wymagające spotkania wyjazdowe – w Stargardzie ze Spójnią (czwartek, godz. 19.30) oraz we Włocławku z Anwilem (sobota, godz. 12.40)
Lublinianie mają powody do zadowolenia, bo ostatnio ich starcie z Polskim Cukrem Toruń skupiło na sobie wzrok kibiców koszykówki z całego kraju. Czerwono-czarni pokonali ubiegłorocznego triumfatora krajowego pucharu 93:91 po niezwykle dramatycznej końcówce. Na głównego aktora tego sportowego przedstawienia wyrósł Joe Thomasson, który trafił decydującą „trójkę” równo z syreną końcową. Dzięki tej wygranej TBV Start przerwał serię trzech porażek z rzędu.
– Bardzo się cieszę, jak i cały klub, z tego zwycięstwa. W poprzednich trzech spotkaniach zagraliśmy na dobrym poziomie, ale to nie wystarczyło do zwycięstwa. Lepiej jest grać takie ciężkie końcówki i wygrywać – ocenia trener David Dedek.
Słoweński szkoleniowiec może być zadowolony z tego, jak zaprezentował się jego zespół. W pierwszej połowie meczu dominowali goście z Torunia, ale gospodarze się w końcu obudzili i wyrwali rywalom prowadzenie z rąk. Taka determinacja przyda się w nadchodzącej mini-serii meczów wyjazdowych.
Dzisiaj czerwono-czarnych czeka pojedynek z beniaminkiem Energa Basket Ligi, czyli Spójnią Stargard. Drużyna prowadzona przez Krzysztofa Koziorowicza jest outsiderem – w tym sezonie wygrała zaledwie trzy spotkania i zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli. Zespół z zachodniopomorskiego pożegnał się już z dwoma zawodnikami z USA – Albertem Owenem i Byronem Wesleyem – którzy nie spełnili pokładanych w nich oczekiwań.
Bilans 3-9 zmusił władze klubu do wzmożonego działania na rynku transferowym. Do składu dołączyli Litwin Norbertas Giga oraz Amerykanin Shane Richards. Wraz z Nowym Rokiem szeregi Spójni zasilił również rodak tego drugiego – Rod Camphor – były zawodnik PGE Turowa Zgorzelec, a ostatnio greckiego GS Kymis.
Prosto ze Stargardu lublinianie pojadą do Włocławka na mecz z aktualnym mistrzem Polski. Anwil, jako jedyny polski zespół, łączy występy w EBL z podbojem Ligi Mistrzów. W Europie „Rottweilery” wygrały cztery mecze, a pięć przegrały.
Na krajowym podwórku podopieczni Igora Milicicia schodzili z parkietu pokonani dopiero trzy razy. Bilans 9-3 daje im piątą lokatę w stawce. W ostatnich siedmiu spotkaniach nie powinęła im się jednak noga. Głównymi „strzelbami” w ekipie Anwilu są Amerykanin Chase Simon (14.5 pkt. ma mecz), Michał Michalak (13.5 pkt.) oraz Walerij Lichodiej (13.1 pkt.).
– Nie ma co oszczędzać sił na te dwa mecze. Oszczędza się jeden raz, drugi raz, a potem się przegrywa. Musimy zagrać w tych spotkaniach na maksa – dodaje słoweński szkoleniowiec.