

28-letni mieszkaniec Łęcznej poszukiwany listem gończym za udział w bójce i pobiciu ze skutkiem śmiertelnym trafił wczoraj w ręce lubelskiej policji. To jeden z uczestników starcia pseudokibiców, do którego doszło w 2016 roku na jednej z dróg w powiecie radomskim.

W wyniku starcia fanatyków klubów z Lublina i Stalowej Woli śmierć poniósł wtedy 33-latek kibicujący drużynie z Podkarpacia. Zgodnie z ustaleniami kryminalnych i sądu za jego śmierć odpowiada m.in. 28-letni dzisiaj mieszkaniec Łęcznej. Ten zdążył zostać już nawet prawomocnie skazany, podobnie jak grupa jego kolegów, którzy osiadują wyroki za udział w bójce ze skutkiem śmiertelnym.
Łęcznianin do zakładu karnego ostatecznie nie trafił. Uciekł za granicę. Przez ostatnie lata skutecznie unikał wymiaru sprawiedliwości mimo wystawienia za nim listu gończego. Kara go jednak nie minie.
Wczoraj, w środę 5 marca, łęczyńscy policjanci wraz z mundurowymi z komendy wojewódzkiej niespodziewanie zapukali do mieszkania, w którym przebywał 28-latek. Ten niedawno wrócił do Polski i nie krył zaskoczenia ich wizytą. Początkowo odmawiał otwarcia drzwi. W takim przypadku, zgodnie z procedurą, policja wzywa strażaków w celu ich wyważenia. Gdy skazany zdał sobie sprawę z tego, że dalszy opór nie ma sensu, w końcu sam otworzył i został zatrzymany.
Winny śmierci 33-latka trafił już za kratki. Przed nim 3,5 roku pozbawienia wolności, na jakie skazał go sąd.
Przypominamy, że do bójki doszło 28 maja 2016 roku w okolicach Radomia, gdzie kilkudziesięcioosobowa grupa kibiców Motoru Lublin napadła na kibiców Stali Stalowa Wola, którzy jechali na ligowy mecz do Kołobrzegu. Jeden z brutalnie pobitych wtedy mężczyzn w wyniku odniesionych obrażeń po kilku dniach zmarł w szpitalu.
Sprawę prowadził Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu, a następnie Sąd Apelacyjny w Rzeszowie. W maju zeszłego roku wyroki oskarżonych, 14 kibiców lubelskiej drużyny, dezostały podniesione do 3,5 roku więzienia, a jednemu do 4,5 roku. Według sądu sprawcy byli przygotowani do ataku. Działali metodycznie i brutalnie. Po zakończeniu wsiedli do samochodów z zakrytymi tablicami rejestracyjnymi i szybko odjechali z miejsca zdarzenia. Ukryć im się jednak nie udało.
