Mecz w Hali Mistrzów rozpocznie dla ekipy Tane Spaseva rywalizację w rundzie rewanżowej
Ostatni raz obie ekipy spotkały się ze sobą 2 września w hali Globus. Tamtym spotkaniem dopiero wchodziły w sezon. Zarówno Start, jak i Anwil miały olbrzymie nadzieje z nim związane. Lublinianie, którzy zaledwie kilka miesięcy wcześniej, stoczyli wyrównany bój w ćwierćfinale play-off z Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski, wierzyli, że są w stanie znowu wejść do najlepszej ósemki, a w niej bić się o medale. Anwil, po okresie pełnym rozczarowań, chciał wrócić na należne sobie miejsce.
Życie szybko zweryfikowało plany obu drużyn. Anwil rzeczywiście wrócił do grona najmocniejszych ekip Energa Basket Ligi. Start natomiast stał się największym rozczarowaniem tego sezonu – lublinianie pierwszą rundę zakończyli na przedostatnim miejscu w stawce.
Start wrześniową potyczkę w hali Globus przegrał 64:75 i długimi momentami grał koszykówkę trudną do oglądania. Oczywiście, wówczas problemy tłumaczono początkiem sezonu i zapewniano, że będzie lepiej. Z perspektywy czasu można jednak, o zgrozo, stwierdzić, że tamten toporny basket i tak był jednym z lepszych występów Startu w tym sezonie. Inna sprawa, że z 10 zawodników „czerwono-czarnych”, którzy wystąpili w tamtym meczu, trzech już nie ma w Lublinie. Zespół opuścili Thomas Davis, Doron Lamb i Quenton DeCosey. Zwolniony został już także trener David Dedek, a jego następca, Tane Spasev, przystąpił do gruntownej przebudowy składu.
Na razie jej efekty są dość mizerne, bo drużyna dalej jest w głębokim dołku, a kolejne porażki nie pomagają jej wygrzebać się z niego. Start do niedzielnego meczu we Włocławku przystąpi z serią pięciu kolejnych porażek. Tak fatalnej passy nie miał od sezonu 2016/2017, kiedy na zakończenie rozgrywek przegrał 6 kolejnych spotkań. Wówczas udało się uratować ligowy byt, bo słabsze od Startu były Siarka Tarnobrzeg i Polfarmex Kutno. Dzisiaj tych drużyn nie ma już w EBL, co gorsza w obecnej stawce ciężko jest znaleźć zespoły, które mają tyle problemów, co ówcześni outsiderzy ligowej tabeli.
Właśnie dlatego Start musi zacząć wygrywać, bo może okazać się, że na jakąkolwiek pogoń będzie już za późno. Tane Spasev mocno wierzy, że grę drużyny odmieni Mike Scott. Amerykanin został zakontraktowany w poniedziałek, a spotkanie we Włocławku powinno być jego debiutem w „czerwono-czarnych” barwach. 28-letni rozgrywający jest dobrze znany w naszej lidze, bo w sezonie 2018/2019 grał w Ostrowie Wielkopolskim. W miejscowej Stali wystąpił w 32 meczach i zdobywał średnio 11,9 pkt. Sięgnął również po Suzuki Puchar Polski. Później przeniósł się do G-League, gdzie reprezentował barwy Salt Lake City Stars. Obecne rozgrywki natomiast rozpoczął w BC Siroki. W Bośni i Hercegowinie zagrał jednak tylko 6 razy. W tym czasie zdobywał średnio zaledwie 9,5 pkt na mecz.
Niedzielny mecz rozpocznie się o godz. 17.30. Bezpośrednią transmisję z Włocławka przeprowadzi Polsat Sport.