Nie udało się koszykarzom Wikany-Startu Lublin przerwać passy trzech porażek z rzędu. W sobotę z dwoma punktami z hali Globus wyjeżdżały King Wilki Morskie Szczecin, które wygrały 87:76.
Dodatkowo, w środę staw skokowy skręcił Mike Rosario i cały mecz w hali Globus obserwował z ławki rezerwowych. W wyniku tych urazów Krzysztof Koziorowicz, trener Wilków Morskich, miał do dyspozycji ledwie ośmiu zawodników.
Osłabiony rywal wydawał się być zatem idealnym przeciwnikiem dla koszykarzy Wikany-Startu, którzy bardzo chcieli zakończyć serię porażek. Zamiast sukcesu gospodarzy, obejrzeliśmy festiwal nieporadności, a licznik spotkań bez zwycięstwa wciąż bije – na razie zatrzymał się na czterech porażkach z rzędu.
Jedynym dobrym fragmentem w wykonaniu lublinian był początek spotkania. Po pięciu minutach miejscowi koszykarze prowadzili 16:7. Ich gra mogła się wówczas podobać, bo nie brakowało w niej szybkości i zespołowości. W ataku szalał Bartosz Diduszko, a w defensywie dobrze spisywał się Jarosław Trojan.
– Długo wchodziliśmy w mecz, bo byliśmy zmęczeni podróżą – tłumaczył po meczu Marcin Flieger. 30-letni rozgrywający Wilków Morskich okazał się bohaterem swojej drużyny i zakończył zawody z 23 punktami na koncie. To właśnie on dał sygnał swoim kolegom do odrabiania strat, co udało się już w końcówce pierwszej kwarty.
W drugiej odsłonie na parkiecie rządził chaos. Lublinianie dali się wciągnąć w wymianę ciosów, z której wyszli mocno poturbowani. W ich składzie brakowało zawodnika zdolnego uspokoić grę. Za zdobywanie punktów próbował się brać Bryon Allen. Amerykanin jednak wyraźnie nie miał swojego dnia i trafił jedynie pięć na piętnaście rzutów z gry.
Dodatkowo, po raz kolejny koszykarze Wikany-Startu nie potrafili poradzić sobie w obronie. Defensywa "czerwono-czarnych” nie stanowiła żadnego problemu dla dobrze dysponowanych Trevora Releforda i Pawła Kikowskiego – obaj zdobyli po szesnaście punktów.
Po przerwie obraz gry zmienił się tylko na chwilę. Gospodarze nieco przyspieszyli i zmniejszyli straty nawet do trzech "oczek”. W końcówce tej odsłony nieco opadli z sił i przed ostatnią kwartą mieli do odrobienia osiem punktów.
Okazało się to dla nich zbyt dużym dystansem, zwłaszcza, że w ich poczynaniach pojawiła się zbyt duża nerwowość. Rzuty z nieprzygotowanych pozycji oraz proste straty pozwoliły przyjezdnym powiększyć przewagę do dziewiętnastu "oczek” Fatalnego obrazu nie zmieniła nawet niezła końcówka, dzięki której "czerwono-czarni” nieco podreperowali wynik.
Wikana-Start Lublin – King Wilki Morskie Szczecin 76:87 (25:26, 14:22, 17:16, 17:23)
Wikana-Start: Śmigielski 14 (1x3), Allen 14 (2x3), Trojan 9, B. Diduszko 7 (1x3), Wojdyła 7 oraz Czujkowski 15 (4x3), Ł. Diduszko 6 (1x3), Lewandowski 2, Szymański 2, Kowalski 0.
Wilki Morskie: Releford 16, Kikowski 16 (4x3), Larson 14, Kowalenko 10, Nowacki 0 oraz Flieger 23 (3x3), Pytyś 6, Bojko 2.
Sędziowali: Fiedler, Nowicki, Trybacki. Widzów: 2000.