Maccabi Tel Aviv lepsze od Zorii Ługańsk w kolejnym spotkaniu Ligi Konferencji Europy rozegranym na lubelskiej Arenie
W czwartkowy wieczór w Lublinie spotkały się dwa mocno poturbowane przez czynniki polityczne zespoły. Zoria Ługańsk już od dłuższego czasu mecze europejskich pucharów musi rozgrywać poza Ukrainą, a przyczyną tego stanu rzeczy jest oczywiście rosyjska agresja na naszego wschodniego sąsiada.
Działacze klubu z Ługańska zdecydowali się więc na swój dom w rozgrywkach Ligi Konferencji Europy wybrać lubelską Arenę. I właśnie w czwartek przyjechał do nich inny zespół, który w ostatnich tygodniach nie może skupić się na szlifowaniu sportowej formy. Maccabi, chociaż jest liderem swojej ligi, to od momentu ataku Hamasu na Izrael nie rozgrywa ligowych spotkań.
W Lublinie nie było jednak widać po zespole z Tel Avivu problemów związanych z brakiem rytmu meczowego. Goście rzucili się na klub z Ukrainy i już w 7 min objęli prowadzenie za sprawą Derricka Luckassena. Holender najlepiej odnalazł się w polu karnym przy rzucie rożnym, a piłkę do bramki Mykyty Turbalevskiego wepchnął piętą.
Stracona bramka podrażniła piłkarzy z Ługańska, którzy zaczęli śmielej atakować. Początkowo szukali szczęścia w strzałach z dystansu. Z każdą kolejną minutą ich akcje wyglądały coraz bardziej interesująco, a w 22 min Denis Nahnoinyi uderzył tak mocno, że Orlando Moquera miał spore problemy z odbiciem piłki.
Kiedy wydawało się, że gol dla Zorii jest kwestią czasu, bramkę zdobyło Maccabi. Wystarczyła chwila na połowie Ukraińców, a Felicio Milson podwyższył prowadzenie drużyny z Izraela.
Po tym golu mecz zrobił się jeszcze bardziej otwarty, a obie strony mogły zmienić wynik meczu. W bardzo dobrej dyspozycji byli jednak bramkarze obu drużyn. Podobać mógł się zwłaszcza Mosquera. Reprezentant Panamy w pierwszej połowie uchronił Maccabi od straty co najmniej trzech bramek. W końcówce pierwszej połowy szczęście uśmiechnęło się do drużyny z Izraela, która w 42 min podwyższyła wynik meczu za sprawą Dora Peretza.
Druga połowa rozpoczęła się od ataków gości. Nie byli oni jednak w stanie pokonać Turbalevskiego. W 56 min to gospodarze po raz pierwszy wypuścili się na połowę drużyny z Izraela i od razu mogło zakończyć się to sukcesem. Po wymianie kilku podań do piłki dopadł Petar Micin i zmusił do kapitulacji Mosquerę. Radość Ukraińców trwała jednak krótko, bo po analizie VAR gol został anulowany z powodu pozycji spalonej jednego z graczy Zorii. Ogólnie, w drugiej połowie Ukraińcom nie sprzyjało szczęście. Potrafili składnie rozgrywać akcje, ale w decydujących momentach brakowało im precyzji. Tak było chociażby w 66 min, kiedy Vikentii Voloshyn trafił piłką w słupek. Wyjątkiem była jedynie 74 min, kiedy gospodarze za sprawą Ihora Horbacha zdobyli honorową bramkę.
Na koniec warto wreszcie wspomnieć o największej gwieździe, która w czwartek odwiedziła lubelską Arenę. Chodzi o trenera Maccabi, Robbie Keane’a. W fachu szkoleniowym stawia on dopiero pierwsze kroki. Organizacja zespołu Maccabi mogła się jednak podobać. Tak samo było zresztą z zawodniczą karierą Irlandczyka, który jest jedną z piłkarskich legend swojego kraju. Keane’a do tej pory wspominają kibice Tottenhamu, dla którego zagrał blisko 200 spotkań w lidze angielskiej. Uznaniem cieszy się także wśród fanów Los Angeles Galaxy. Teraz sumiennie pracuje na szacunek wśród kibiców Maccabi. Awans do fazy pucharowej na pewno pomoże mu w realizacji tego celu. A po wygranej w Lublinie jest on już bardzo realny.
FC Zoria Ługańsk – Maccabi Tel Aviv FC 1:3 (0:3)
Bramki: Horbach (74) – Luckassen (7), Felicio Milson (24), Peretz (42)
Zoria: Turbalevskyi – Nahnoinyi (85 Wendell), Snurnitsyn, Batahov, Jordan, Danchenko, Antiukh (64 Alefirenko), Yatsyk, Micin (64 Voloshyn), Kyrlukhantsev (85 CHurko), Guerrero (46 Horbach).
Maccabi: Mosquera – Revivo (72 Turgeman), Saborit, Luckassen, Cohen, Kanichovsky, van Overeem (72 Golasa), Peretz, Felicio Milson (88 Shahar), D. Biton (64 N. Bitton), Zahavi (88 Davida).
Żółte kartki: Snurnutsyn – Luckassen, COhen. Sędziował: Beaton (Szkocja). Widzów: 200.