ROZMOWA Z Maciejem Kotem, reprezentantem Polki w skokach narciarskich
- Ten skok kwalifikacyjny był bardzo zachowawczy, nie chciałem za wszelką cenę powtórzyć błędu z konkursu w Wiśle, byle zakwalifikować się do konkursu. W pierwszej serii zaryzykowałem bardziej, poszedłem za bardzo agresywnie w powietrzu i tu zepsułem ten skok, a kolejny zepsułem na progu. Także tego dnia nie oddałem ani jednego dobrego skoku, można powiedzieć, że każdy kolejny był gorszy.
wideo: Adrian Długoborski
Kibice mieli prawo być rozczarowani.
- Na pewno tak. Oni byli znakomici, my niestety nie do końca. Należą się im podziękowania i wielki szacunek, że mimo naszych słabszych wyników na początku sezonu stawili się pod skocznią tak licznie i nas wspierają. Atmosfera była niesamowita. Mogę tylko przeprosić za mój wynik i obiecać, że będę dalej walczył, żeby to poprawić. Dobrze, że choć Kamil dał im powody do radości, w stu procentach zasłużyli na to wspaniałym dopingiem.
Czego potrzebujesz, żeby nawiązać do dyspozycji z poprzedniego sezonu?
- Przede wszystkim odbudować się psychicznie, skakać więcej takich skoków, jak w kwalifikacjach w Wiśle. Żeby to wszystko zatrybiło, może jakby ktoś przyszedł i powiedział co trzeba robić, byłoby łatwiej.
Potrzebujesz obecnie raczej skoków treningowych czy raczej startów w zawodach?
- Myślę, że na tym etapie raczej skoków w zawodach, bo na treningach te skoki były naprawdę dobre, ale udało się to przenieść tylko na ten jeden kwalifikacyjny. Potrzebuję teraz oskakać się w zawodach i na pełnej koncentracji podejść do kilku konkursów, próbować wrócić do siebie. Nie jest to łatwe, ale w jakiś sposób trzeba walczyć.
Mistrzostwa świata w Falun, które na pewno były dla ciebie jednym z głównych celów na ten sezon, stanęły teraz pod znakiem zapytania.
- Na razie żyję z dnia na dzień i każdego dnia daję z siebie sto procent, żeby wrócić do dobrej dyspozycji. W dalszym ciągu mierzę jednak w medal, celów na mistrzostwa świata nie zmieniam. Są w tej chwili gdzieś punktem, do którego dążę. Jest jeszcze sporo czasu, ale również i mało czasu. Zależy jak ten czas się potoczy. Broni na pewno nie złożę, zobaczymy jak będzie, ale jeśli pójdę dobrą drogą, to myślę, że jest jeszcze sporo do uratowania.
Jeśli chodzi o drużynę to w porównaniu z inauguracyjnym konkursem w Klingenthal jest spory postęp, ale trzydzieści punktów, jakie straciliście do Austrii, może okazać się ciężkie do odrobienia do mistrzostw.
- To pytanie bardziej do trenera, bo ja mogę oceniać tylko swoje skoki, co i jak robię. Ale tak, jak już mówiłem, miesiąc to i dużo i mało czasu. Rywale mogą stracić formę, my możemy zyskać. W tej chwili to takie trochę wróżenie z fusów. Wszystko zależy od tego, jak ten czas wykorzystamy