ROZMOWA Z Malwiną Kopron, zawodniczką AZS UMCS Lublin
- Mistrzostwa Polski w Lublinie to będzie dla ciebie wyjątkowe wydarzenie?
– Na pewno tak. Na trybunach będzie moja rodzina, przyjaciele, dlatego bardzo się cieszę, że mistrzostwa odbędą się u nas. Jestem pewna, że zawodnicy staną na wysokości zadania i wyniki także zadowolą wszystkich kibiców. Na pewno jest sporo osób z AZS UMCS, które będę się biły o te czołowe lokaty, jak: Paulina Guba, czy Karolina Kołeczek. To będzie ostatni dzwonek przed wyjazdem na mistrzostwa Europy. Mam przyjaciół sportowców i każdy już mówi, że trzeba szykować formę.
- Jak oceniasz sam stadion? Pojawiały się ostatnio różne głosy na ten temat...
– Moim zdaniem jest cudowny. Uwielbiam lubelską bieżnię. Stadion wygląda naprawdę bardzo ładnie, a dodatkowo ja mogę jeszcze zdecydować, co zrobić z kołem. Do tej pory miałam tutaj tylko jeden trening, ale wcześniej była też okazja „pokręcić” tutaj trochę na próbę, bez rzucania. Jestem bardzo zadowolona. Fajnie też, że w razie czego będzie możliwość, żeby coś jeszcze poprawić. Kierownicy budowy dali mi taką możliwość. Na pewno czeka mnie w Lublinie jeszcze kilka treningów przed mistrzostwami. Tak wielka impreza na Lubelszczyźnie? Nie mogłam sobie lepiej tego wymarzyć. Motywacji na pewno nie zabraknie. Wielu znajomych odwiedziło już nasz stadion i wszyscy tylko chwalili ten obiekt. Myślę, że naprawdę Lublin stanął na wysokości zadania.
- Jaki wynik przy okazji zawodów w Lublinie będzie można uznać za sukces?
– Myślę, że byłabym zadowolona z rezultatu około 75 lub 76 metrów. Nie ukrywam, że za miesiąc trzeba będzie już być w wysokiej formie. W końcu będziemy tuż przed mistrzostwami Europy, więc trzeba będzie rzucać daleko. Zadeklarowałam już, że chcę na swojej ziemi powalczyć o złoty medal mistrzostw Polski i na pewno zdania nie zmieniam. Będę miała za sobą przyjaciół i rodzinę, więc chcę zaprezentować się najlepiej, jak będzie to możliwe.
Jak wygląda twój plan startów na najbliższe tygodnie?
– Już 22 czerwca czekają mnie zawody w Madrycie, później Węgry oraz Memoriał Kamili Skolimowskiej w Cetniewie. Nie wiadomo jeszcze, kto wystartuje w Londynie, czekamy na decyzję PZLA. Następnie chyba pojadę na krótki obóz do Spały. Przed samymi mistrzostwami ze trzy dni chcę jednak spędzić w Lublinie, żeby się dobrze przygotować i przyzwyczaić do koła. A potem znowu Spała. Tam mam spokój. Na obozach tylko leżę i trenuję, w domu jednak jest więcej rzeczy do zrobienia (śmiech).
- Jaki stawiasz sobie cel na mistrzostwa Europy w Berlinie?
– Standardowo medal. Moja forma rośnie, więc mogę śmiało powiedzieć, że będę dobrze przygotowania. Dziadzio wie, co robi. Regularnie rzucam po 72,5 metra i jestem zadowolona z tych wyników. Troszeczkę muszę jedynie poprawić technikę i będzie dobrze. Jestem spokojna.
- Ostatnio miałaś okazję występu w drużynie z Pawłem Fajdkiem. To było chyba nietypowe doświadczenie...
– Na pewno sam start w drużynie był nietypowy, ale druga sprawa, to fakt, że pierwszy raz w tygodniu miałam aż trzy starty. Praktycznie dzień po dniu, więc byłam już bardzo zmęczona w Gliwicach. Fajne zawody, szkoda tylko, że mało ludzi nas oglądało. Moim zdaniem starty w parach to był jednak fajny pomysł. Chętnie to powtórzę.
- Właśnie. W piątek Memoriał Janusza Kusocińskiego, w niedzielę Grand Prix Gliwic i jeszcze na dokładkę World Hammer Throw Challenge w czeskiej Ostrawie...
– Mimo natłoku startów cały czas rzucałam po 72 metry. W Gliwicach nie trafiłam ani jednego rzutu, a wszystko leciało na 71 metrów. Naprawdę jestem z tego bardzo zadowolona. Kwestia poprawienia tego wyrzutu, a będzie bardzo dobrze.