Fot. Maciej Kaczanowski
Rozmowa z Marcinem Popławskim, trenerem rezerw Wisły Puławy
- Jak ocenia pan rundę jesienną w wykonaniu swojego zespołu?
- Fajnie, że jesteśmy liderem lubelskiej klasy okręgowej. Wiadomo, że dużą rolę w tym sukcesie odegrały posiłki z pierwszego zespołu. Naszym pierwszoligowcom chciało się grać w drugiej drużynie, co nie jest regułą we wszystkich ekipach. Warto pochwalić również naszych juniorów, którzy odgrywali istotną rolę i dawali jakość.
- Początek rozgrywek mieliście jednak słabszy. Dlaczego?
- Dopiero poznawaliśmy się z zespołem. Moi podopieczni byli mniej ufni wobec mniej. Dopiero z czasem nabrali przekonania do mojej wizji drużyny i teraz oddają serce za ten zespół. Trzeba również pamiętać o tym, że nie mieliśmy szczęścia na początku rozgrywek. Widać to było zwłaszcza w meczach z Sygnałem Lublin czy Piaskovią Piaski.
- Kilku młodych zawodników już znajduje się w kadrze pierwszej drużyny...
- I to mnie bardzo cieszy. Trener Robert Złotnik z chęcią korzysta z zawodników rezerw i to dla tych młodych chłopców jest olbrzymią motywacją. W zimie zrobimy naradę ze sztabem szkoleniowym pierwszej ekipy i ustalimy, kto jeszcze może zostać włączony do kadry pierwszoligowca.
- Jakie cele stawia pan przed zespołem w rundzie wiosennej?
- Na pewno chcemy powalczyć o awans do czwartej ligi. Jednak naszym celem nie jest zdobywanie kolejnych lig, dlatego nie planujemy wielkich wzmocnień. Jeżeli takie będą, to będą przeprowadzane z myślą o zespole juniorskim. Będę szukał zawodników z roczników 1999 i 2000, którzy wybijają się i w perspektywie czasu będą nadawali się do pierwszej ligi. Wiadomo, że czwarta liga byłaby dla naszej młodzieży świetnym miejscem do nauki. W niej jest więcej profesjonalizmu. Nie bez znaczenia jest też jakość muraw, która na wyższym poziomie rozgrywkowym jest lepsza. Nie mamy jednak ciśnienia na awans.
- Kto może wam zagrozić w walce o awans do czwartej ligi?
- Ruch Ryki. Ta drużyna bardzo mi się podoba. Młody i ambitny trener (Paweł Warda – red.) stworzył ciekawą mieszankę rutyny z młodością. Mają pewną przewagę nad nami w treningach, bo mogą ćwiczyć regularnie całą drużyną. U nas ciężko jest pracować nad pewnymi elementami, bo wiadomo, że zawsze dojdzie do nas dwóch czy trzech zawodników z pierwszej drużyny, co od razu zmienia grę ekipy. Musze jednak podkreślić, że nie zawiodłem się na graczach z pierwszej ligi.
- Jak pan ocenia lubelską klasę okręgową po reformie?
- Na pewno liga jest dużo ciekawsza, a i poziom poszedł do góry. Jest kilka drużyn bardzo mocnych, ale również jest też kilka ekip bardzo słabych. One nie dostosowały się do czołówki zwłaszcza pod względem organizacyjnym. W poprzednich latach nie było takiej przepaści.