Wydaje się, że gospodarze mieli ułatwione zadanie – przyjezdni zawitali w zaledwie 11-osobowym składzie. – A to komunie, a to zbyt wczesna pora rozgrywania meczu, a to jeszcze inne sprawy… – wylicza szkoleniowiec Orląt Andrzej Zarzycki.
Na tle solidnie zmotywowanego Gromu goście wypadli blado. – W większości szukaliśmy swoich szans w stałych fragmentach gry – tłumaczy opiekun drużyny z Łukowa.
Zarówno w pierwszej, jak i w drugiej połowie Orlęta miały po jednej groźnej sytuacji. W pierwszej części z 17 metrów strzelał Krzysztof Kierych, ale jego strzał poszybował nad poprzeczką. Z kolei już przy wyniku 1:0, w 60 min Łukasz Kiryło uderzył z 14 m lecz piłka przeszła obok słupka.
Swój dzień w ekipie miejscowych miał Dawid Kanatek, autor dwóch goli. Pierwszego strzelił po kontrze. Drugi to efekt dokładnie zaplanowanego ataku precyzyjnego. Koledzy precyzyjnie dograli piłkę, że znajdujący się blisko bramki pomocnik nie miał najmniejszych problemów z ulokowaniem futbolówki w siatce. Ozdobą spotkania było jednak trafienie z woleja Pawła Muszyńskiego kwadrans przed końcem. Napastnik Gromu otrzymał piłkę po aucie od Łukasza Samociuka, przeprowadził indywidualną akcję zakończoną precyzyjnym strzałem w okienko z 20 m.
Gospodarze nie mieli też szczęścia. – Nasze zwycięstwo byłoby jeszcze bardziej okazałe, gdybyśmy byli skuteczni, jak też nie mieli pecha – mówi Andrzej Cap, prezes Gromu. Chodzi o strzał w poprzeczkę Łukasza Samociuka w drugiej części meczu, jeszcze przy wyniku 1:0. – Pod każdym względem byliśmy lepsi. Górowaliśmy w ataku pozycyjnym, kontrach. Wygraliśmy zasłużenie – podsumował prezes.
Grom Kąkolewnica – Orlęta Łuków 3:0 (1:0)
Bramki: Kanatek (8, 65), P. Muszyński (75).
Grom: Sokołowski (77 Karaś) – Zieliński (80 Sokół), Kosel, Krośko, M. Myszyński, Kanatek, Olszewski, Garbacik (80 Nurzyński), Sierpień (55 Chromik), P. Muszyński, Samociuk.
Orlęta: Bednarski – Bulak, Machniak, Wołoszka, Zdanikowski, Kierych, Gajownik, Gałach, Szustek, Kiryło, Czarnecki.
Kontuzje młodzieżowców im nie pomogły
Po 22 seriach spotkań Dąb otwierał strefę spadkową. Zajmował bowiem 12 lokatę ze stratą czterech punktów do bezpiecznej Niwy Łomazy. – Każdy kolejny mecz będzie dla nas o pozostanie w bialskiej klasie okręgowej – zapowiada szkoleniowiec Dębu Cezary Główka.
Trener przyszedł do zespołu w połowie poprzedniego sezonu i teraz razem ze swoimi zawodnikami musi dzielnie stawić czoła batalii o utrzymanie. Liczba drużyn, które po zakończeniu rozgrywek pożegna się z bialską „okręgówką” zależna jest od ilości zespołów zdegradowanych z IV ligi. A z tym szczeblem rywalizacji rozstanie się aż pięć ekip. Tak duża ilość związana jest ze zmniejszeniem ligi.
Do tej pory grało w niej 18 zespołów, od jesieni będzie tylko 16. W gronie spadkowiczów są niestety dwa kluby z okręgu bialskiego. To outsider beniaminek LKS Milanów oraz zajmująca 17 miejsce Lutnia Piszczac. W związku, że z bialskiej klasy A awansują dwa najlepsze zespoły, z ligi okręgowej spaść muszą trzy. Gdyby dzisiaj nastąpił koniec rozgrywek, zdegradowane zostałyby Dąb Dębowa Kłoda, Tytan Wisznice i Dwernicki Stoczek Łukowski. Blisko strefy spadkowej znajdują się także Niwa Łomazy i Bizon Jeleniec.
– Kluczowym będzie dla nas wyjazdowy mecz z Niwą. Jeśli wygramy, zbliżymy się na punkt i nadal będziemy w grze. W przypadku porażki mocno skomplikujemy sobie sytuację – mówił przed pierwszym gwizdkiem opiekun Dębu.
Drużyna z Dębowej Kłody już trzeci sezon rywalizacje w lidze okręgowej. W sezonie 2016/2017 ma jednak mocno pod górkę.
– Po pierwszej rundzie zajmowaliśmy 11 miejsce i nic nie wskazywało, że będziemy mieć problemy. Pojawiły się one w momencie, kiedy zaczęły dopadać nas kontuzje – mówi trener Główka.
– Od pewnego czasu wypadło nam dwóch młodzieżowców: bramkarz Piotr Ciupak i boczny pomocnik Marcin Sawicki. Zmiennicy, którzy spełniali kryterium wieku, nie byli w stanie utrzymać sportowego poziomu swoich kolegów. Ponadto, niektórzy zawodnicy nie mogli pomóc na boisku z powodu obowiązków zawodowych. Ostatnio w takiej sytuacji był Mateusz Sawicki. Jeśli do końca sezonu uda nam się zdobyć dziewięć punktów, a przeciwnicy po drodze również pogubią dorobek, to powinniśmy utrzymać się w lidze. Jedno jest pewne: walczymy do końca i na pewno nie będziemy mieć łatwo.
Kujawiak Stanin – Huragan Międzyrzec Podlaski 0:2 (Łukanowski 61, Olszewski 82)
LZS Dobryń – ŁKS Łazy 1:2 (Przybylski 90 + 2 – Goławski 8, Młynarczyk 49). W 80 min Marcin Korneluk (Dobryń) nie wykorzystał rzutu karnego (obronił bramkarz ŁKS Mariusz Krasuski)
Niwa Łomazy – Dąb Dębowa Kłoda 3:1 (Mroczkowski 5, Borysiuk 27, 87 – G. Tabeński 42 z karnego)
Grom Kąkolewnica – Orlęta Łuków 3:0
Tytan Wisznice – Bizon Jeleniec 1:2 (Makaruk 40 – P. Rybka 7, Rosłoń 60). Czerwona kartka: Tomasz Zabornia (Tytan) w 26 min, za faul
Sokół Adamów – Orzeł Czemierniki 1:0 (Rostek 43)
Dwernicki Stoczek Łukowski – Unia Żabików 0:4 (Koczkodaj 8, Zgrajka 45, Wołek 50, 84). W 4 min Piotr Mitura (Unia) przestrzelił rzut karny.