Rozmowa z Przemysławem Tryboniem, trenerem Bad Boys Zastawie, zespołu z bialskiej klasy okręgowej
- Pod pana opieką drużyna zgromadziła 18 punktów co daje ósme miejsce na półmetku rozgrywek. Można było wypaść lepiej?
– Początek mieliśmy nie najlepszy. Chłopcy spalili pierwszy mecz z beniaminkiem Borem Dąbie. Na swoim terenie przegraliśmy 0:1, co było przykrym zaskoczeniem. Po drodze trafiła się nam kolejna przykra niespodzianka w postaci przegranej 1:2 w Krzywdzie z Unią. Oba spotkania zostawiły spory niedosyt. Jak już wyliczamy przykre niespodzianki to trzeba wspomnieć o meczu z Granicą Terespol. Wygrywaliśmy 1:0 i w ostatniej minucie straciliśmy gola. Mecz zakończył się remisem, a my zamiast kompletu punktów mieliśmy zadowolić się zaledwie jeden. Gdybyśmy dokonali obliczeń to nasze konto powiększyłoby się o co najmniej osiem „oczek” i końcowa wartość wzrosłaby do 26. Taki dorobek dawałby nam podobnie jak Bizonowi Jeleniec drugą lokatę.
- Pański zespół przejdzie jednak do historii bialskiej klasy okręgowej za sprawą wysokich wygranych. Pokonaliście 11:0 Kujawiaka Stanin, 8:0 ŁKS Łazy. I co najważniejsze odebraliście punkt liderowi Lutni Piszczac remisując na jej terenie 3:3…
– Heniek był zaskoczony, to znaczy trener Lutni, mój kolega, Henryk Grodecki, był nawet bardzo zaskoczony. Rywale myśleli, że pójdzie im z nami łatwo i przyjemnie, tym bardziej, że grali na swoim terenie.
- Śmiało można stwierdzić, że trener Przemysław Tryboń jest człowiekiem od trudnej roboty. Tak było nie tak dawno w Bizonie Jeleniec, którego uratował pan od spadku z bialskiej klasy okręgowej, tak też jest w przypadku Bad Boys Zastawie…
– Patrząc wstecz śmiało mogę stwierdzić, że byłem ratownikiem strażakiem. Obejmując drużynę z Zastawia po pierwszej rundzie ubiegłego sezonu miała ona zaledwie dwa punkty na koncie. Wiosną uzbieraliśmy 18 i z przewagą sześciu utrzymaliśmy się w lidze. W Orlętach Łuków też byłem ratownikiem. Podobnie było w Ruchu Ryki. Zimą na koncie zespołu były zaledwie dwa punkty. Drużyna zakończyła wiosnę na piątym miejscu w lubelskiej klasie okręgowej.
- Wiosną w Zastawiu będzie miał pan komfort pracy, nie musi się już martwić o utrzymanie?
– Nie muszę siadać z ołówkiem w ręku, liczyć i analizować z kim muszę koniecznie wygrać aby uzbierać taką ilość punktów, które pozwolą na spokojne utrzymanie w lidze. Wiosna będzie doskonałą okazją do zgrywania zespołu, spokojnym etapem przygotowania drużyny już do kolejnego sezonu. Mam satysfakcję, że udało mi się dotrzeć w szatni do moich zawodników. Nie ma znaczenia, czy do piłkarzy będzie mówił Przemysław Tryboń, Jurgen Klopp, Pep Guardiola czy inne „gady”. Zawodnicy nie wygrają meczu jeśli sami nie będą tego chcieli. Odbyliśmy wiele rozmów, a że to co im mówiłem, nad czym pracowaliśmy przełożyło się na wyniki i zaskoczyło, to i moje Bad Boys – „Złe Chłopaki” – zaczęli grać.