Górnik Łęczna przegrał w Białymstoku z Jagiellonią 0:1 i praktycznie stracił szanse na awans do grupy mistrzowskiej.
Przed spotkaniem w Białymstoku zielono-czarni mogli mieć jeszcze nadzieje na awans do czołowej ósemki. Wszystko prysło w 84 min po fenomenalnej bombie Konstantina Vassiljeva z dystansu. Wcześniej zespół osłabił Damian Jakubik, który po obejrzeniu dwóch żółtych kartek przedwcześnie musiał udać się do szatni.
- Nie stworzyliśmy żadnej sytuacji podbramkowej. Dodatkowo w drugiej połowie zagraliśmy bardzo nieodpowiedzialnie. Graliśmy w osłabieniu, dodatkowo w sytuacji bramkowej w głupi sposób straciliśmy piłkę na dwudziestym metrze przed naszą bramką. Nie widzę pozytywów w naszej grze w meczu przeciwko Jagiellonii. Musimy porozmawiać o tym, co się dziś stało. W tygodniu na pewno będziemy mocno nad tym pracować. Bez wątpienia w tej rundzie był to nasz najsłabszy mecz - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Górnika Jurij Szatałow.
Sytuacja zielono-czarnych stała się bardzo ciężka. Trzecia porażka z rzędu spowodowała, że łęczyński zespół w zasadzie wypadł z grona ekip, walczących o grupę mistrzowską. Pięć punktów straty do zajmującej ósmą pozycję Jagiellonii na trzy kolejki przed końcem sezonu zasadniczego prawdopodobnie okaże się nie do odrobienia. Tym bardziej, że łęcznian czekają spotkania z wymagającymi przeciwnikami: Zagłębiem Lubin, Cracovią i Lechem Poznań. To wszystko ekipy z górnej połowy tabeli, walczące o awans do europejskich pucharów. W rywalizacji z nimi ciężko będzie o punkty, ale Górnik musi je zdobywać, bo za chwilę może wylądować w strefie spadkowej.
Teoretycznie, przewaga nad 15 Wisłą Kraków (gra swój mecz dzisiaj) to wciąż cztery "oczka", a Górnik Zabrze jest jeszcze dalej. Podział punktów, który nastąpi po zakończeniu sezonu zasadniczego zniweluje jednak różnice do minimum i cała zabawa zacznie się od początku.
Bilans łęcznian w tym roku jest rozczarowujący. Sześć meczów, tylko jedno zwycięstwo, pięć punktów na koncie. Mimo tego Jurij Szatałow może spać spokojnie. W klubie nikt nie wymaga od niego cudów i wyników ponad stan. Kibice mają prawo czuć się zawiedzeni, ale prawda jest taka, że grupa mistrzowska to był cel, który narzucili sobie sami piłkarze. Jego realizację utrudniła nieco kontuzja Grzegorza Piesio, stanowiącego ważny element w układance rosyjskiego szkoleniowca. Odgórne wymagania są nieco niższe. "Po prostu się utrzymajcie".
I właśnie na tym będą musieli skupić się teraz Grzegorz Bonin i spółka. W trzech najbliższych spotkań nie będzie ciążyła na nich już żadna presja. Mogą zagrać na całkowitym luzie. Co ugrają, to ich. W kontekście walki o uniknięcie degradacji, każdy punkcik, nawet dzielony na pół, może okazać się na wagę złota.
Jagiellonia Białystok - Górnik Łęczna 1:0 (0:0)
Bramka: Vassiljev (84).
Jagiellonia: Drągowski – Burliga, Guti, Tarasovs, Tomasik – Romanczuk, Grzyb – Frankowski (77 Mackiewicz), Vassiljev, Cernych – Świderski (70 Grzelczak).
Górnik: Bartkus – Mierzejewski, Bożić, Pruchnik, Jakubik – Bogusławski, Bonin, Danielewicz (61 Nowak), Pitry (79 Tymiński), Marcos (46 Sasin) – Śpiączka.
Żółte kartki: Guti - Bogusławski, Jakubik, Tymiński. Czerwona kartka: Damian Jakubik (Górnik) w 66 min, za drugą żółtą kartkę.
Sędziował: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Widzów: 8516.