
Dobrze, że przed piłkarzami PKO BP Ekstraklasy przerwa na kadrę. Motor Lublin będzie miał więcej czasu, żeby zapomnieć o fatalnym występie w Zabrzu. Do przerwy nie było źle, bo beniaminek przegrywał 0:1. Już w 64 minucie było jednak po zawodach. Górnik w tym momencie prowadził aż 4:0 i takim wynikiem zakończyło się sobotnie spotkanie.

Początek wcale nie zapowiadał katastrofy. Obie ekipy ruszyły do przodu. Raz byliśmy pod jedną bramką, za chwilę pod drugą. Na konkrety trzeba było jednak trochę poczekać.
Pierwsza, naprawdę dobra okazja pojawiła się w dziesiątej minucie. Lukas Podolski „uruchomił” na lewym skrzydle Yosuke Furukawę, ten minął Krystiana Palacza w polu karnym jednak zamiast oddać piłkę „Poldiemu” próbował dograć do Luki Zahovica. I nic z tego nie wyszło. Niedługo później Marek Bartos dostał szansę na strzał z rzutu wolnego. Nie wyszło jednak tak efektownie, jak przy okazji starcia ze Śląskiem Wrocław. Tym razem Słowak uderzył obok słupka.
W 25 minucie kapitalnie pod bramką Motoru zachował się Taofeek Ismaheel. Po podaniu od 17-letniego Dominika Sarapaty wpadł w szesnastkę i nie zagrywał w ciemno, tylko wypatrzył Podolskiego, a były mistrz świata świetnie przymierzył do siatki z powietrza.
W końcówce pierwszej połowy obie drużyny miały trochę szczęścia. Najpierw Górnik. Jakub Łabojko podał do Bartosza Wolskiego, ten zagrał prostopadle w pole karne, a Kryspin Szczęśniak chciał ratować sytuację wybiciem piłki. Posłał ją jednak prosto na nogę Samuela Mraza. Słowak trafił w słupek, a z trzech metrów dobitkę zepsuł Braldy van Hoeven. Holendrowi się jednak upiekło, bo i tak był na spalonym.
Kilkadziesiąt sekund później Bartos, który miał już na koncie „żółtko” zatrzymał groźną akcję rywali faulem blisko pola karnego. Prowadzący spotkanie Szymon Marciniak oszczędził jednak stopera przyjezdnych. A z rzutu wolnego nic nie wyszło i po 45 minutach było 1:0.
O ile pierwsza połowa była wyrównana, a lepsze wrażenie w wielu fragmentach sprawiali nawet piłkarze trenera Mateusza Stolarskiego, to po przerwie Motor nie wyszedł z szatni. Od wznowienia gra toczyła się na jedną bramkę. Ekipa z Zabrza ruszyła do natarcia i szybko przyszły efekty. Świetne zmiany przeprowadził też Jan Urban. Na boisku pojawili się: Matus Kmet i Ousmane Sow. Po 20 minutach obaj mieli już na koncie po golu.
W 50 minucie kapitalnie w środku pola zachował się Zahović. Chociaż był faulowany przez Arkadiusza Najemskiego, to utrzymał się przy piłce, podprowadził ją pod pole karne i oddał do Kmeta. A zawodnik, który dopiero co pojawił się na murawie uderzył po ziemi, między nogami Łabojki na 2:0.
Kilkadziesiąt sekund później Sow wyłożył piłkę do Podolskiego, a ten trafił w Łabojkę. Niestety, Motor nie przetrwał oblężenia. Po chwili Patrik Hellebrand świetnie huknął zza pola karnego w gąszcz zawodników obu ekip. Futbolówka minęła wszystkich i wylądowała tuż przy słupku bramki Kacpra Rosy.
Golkiper w kolejnych minutach uchronił swój zespół od straty kolejnych bramek. Strzelali: Sow i Podolski. Górnik potrzebował chwili, żeby złapać oddech i znowu przystąpił do ataku. W 63 minucie powinno być 4:0. Sarapata świetnie podprowadził piłkę, ale Sow uderzył prosto w Rosę. Na dodatek Zahović i Podolski przeszkodzili sobie nawzajem. W efekcie z dobitki też nic nie wyszło.
Minęło jednak kilkadziesiąt sekund i było „pozamiatane”. Po raz kolejny bardzo dobrze zachował się Zahović, który podał do kolegi „zewnętrzniakiem”, a Sow tym razem nie zmarnował doskonałej okazji i ustalił wynik na 4:0.
Kolejne minuty? Goście mogli pokusić się przynajmniej o honorowego gola. Po podaniu van Hoevena wysoko nad bramką huknął Mathieu Scalet. Niewiele zabrakło, a po zagraniu Pawła Stolarskiego efektownego „swojaka” strzeliłby Eryk Janża. Na posterunku był jednak czujny Filip Majchrowicz. Bramkarz Górnika też zapracował na wysoką notę, bo w 81 i 82 obronił... dwa rzuty karne wykonywane przez Piotra Ceglarza. Pierwszy kapitan uderzył w lewy róg, ale jeden z rywali za wcześnie wbiegł w szesnastkę, więc sędzia nakazał powtórkę. „Cegi” zmienił róg, ale golkiper ponownie wyczuł jego intencje. Jak nie idzie, to nie idzie mogli powiedzieć przyjezdni.
– Nie przypominaliśmy siebie, teraz przerwa na kadrę, a po niej trzeba wrócić na właściwe tory – powiedział na antenie Canal+ Sport kapitan zespołu z Lublina.
Górnik Zabrze – Motor Lublin 4:0 (1:0)
Bramki: Podolski (25), Kmet (50), Hellebrand (53), Sow (64).
Górnik: Majchrowicz – Szala (46 Kmet), Janicki, Szcześniak, Janża, Hellebrand, Sarapata (65 Prebsl), Furukawa, Ismaheel (46 Sow), Podolski (86 Liseth), Zahović (71 Buksa).
Motor: Rosa – Wójcik (58 Stolarski), Bartos (46 Najemski), Matthys, Palacz (70 Luberecki), Łabojko, Wolski, Caliskaner (58 Scalet), Ceglarz, Mraz (70 Simon), van Hoeven.
Żółte kartki: Ismaheel, Janicki – Bartos.
Sędziował: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 13179.
