Piłkarze GKS Bogdanka pokonali u siebie Ruch Radzionków 3:0. Podopieczni Mirosława Jabłońskiego wygrali jak najbardziej zasłużenie, bo od początku do końca dominowali na murawie. Przy odrobinie szczęścia powinni strzelić nawet kilka bramek więcej.
Podobnie jest ze strzelecką formą Tomasa Pesira. Tyle, że Czech wszystkie możliwe sytuacje zmarnował już w poprzedniej rundzie i teraz nie pozostało mu nic innego, jak tylko strzelać gole. Wiosną uczynił to już sześć razy i w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników GKS dogonił Macedończyka Dejana Miloseskiego.
Pesir strzela, ale jego bramki są głównie efektem umiejętności znalezienia się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie.
– Faktycznie moje gole to nie są jakieś wirtuozerskie popisy, ale najważniejsze, że piłka wpada do siatki – twierdzi Czech.
W sobotę było podobnie. Z trzydziestu metrów potężnie uderzył Elvinas Zagurskas, Marcin Suchański odbił piłkę przed siebie, a tam był już Pesir, który z najbliższej odległości skierował ją do bramki.
– Miałem jeszcze jedną świetną okazję, ale nie zdołałem jej wykorzystać. Przede mną był tylko bramkarz, ale zamiast uderzyć między nim a słupkiem, niepotrzebnie zdecydowałem się strzelić na siłę i trafiłem prosto w niego – żałuje napastnik "zielono-czarnych”.
Bramki dla gospodarzy zdobyli również rozgrywający bardzo dobre zawody Tomasz Nowak oraz Brazylijczyk Nildo. Ten drugi trafił do siatki, ale mógł zrobić to jeszcze przynajmniej dwa razy. W swoim stylu zmarnował jednak świetne okazje, a w 82 min nie zdołał skierować futbolówki do pustej bramki.
Goście pokazali kilka ciekawych akcji i w drugiej połowie powinni zdobyć gola, ale Piotr Giel z 4 m trafił w stojącego na linii bramkowej Dawida Sołdeckiego.
W przekroju całego spotkania zdecydowanie lepsi byli jednak gospodarze i dlatego zasłużenie dopisali do swojego konta trzy punkty. Być może wpływ na przebieg meczu miał fakt, że goście 350 km, jakie dzieli Radzionków i Łęczną pokonali w dniu meczu.
GKS Bogdanka – Ruch Radzionków 3:0 (1:0)
Bramki: Pesir (23), Nowak (49), Nildo (78).
GKS: Giertl – Sasin, Magdoń, Sołdecki, Zasada – Ricardinho (86 Michalak), Nikitović, Zagurskas (60 Nildo), Nowak, Kaczmarek (74 Nazaruk) – Pesir.
Ruch: Suchański – Trzcionka, Niewulis, Rzepka, Kaciczak – Michał Mak, Beliancin, Paweł Giel (76 Piotr Giel), Cieluch (76 Gajewski) – Mateusz Mak, Jarka.
Żółte kartki: Magdoń, Nildo (G) – Rzepka, Michał Mak (R).
Sędziował: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Widzów: 600.
Nazaruk: Jestem wdzięczny kibicom
Kibice
– Chciałbym bardzo serdecznie podziękować wszystkim fanom. Tym, którzy dzisiaj przyszli i tym, których na trybunach nie było, ale wiem, że zawsze mnie wspierali. Wielokrotnie spotykałem się z ich życzliwością. Były sytuacje, kiedy całej drużynie nie szło i z widowni słuchać było różne okrzyki. Zazwyczaj mnie wtedy obrywało się najmniej. Kibice wykazywali się dużą cierpliwością w stosunku do mojej osoby i za to jestem im wdzięczny.
Pierwszy mecz w Górniku
– Udało się strzelić dwie bramki. W następnej kolejce, kiedy graliśmy w Łęcznej, kibice skandowali już moje nazwisko. To było bardzo miłe. Tym bardziej, iż starsi koledzy wyjaśnili mi, że to nie zdarza się często. Wówczas na trybunach było trochę więcej kibiców, niż w sobotę. Trochę szkoda, no, ale może podczas meczu z Ruchem pogoda nie była najlepsza...
Najlepszy mecz w barwach "zielono-czarnych”
– Ciężko powiedzieć. Na pewno najbardziej spektakularny był ten bezpośrednio po powrocie do Łęcznej, kiedy dwa razy pokonałem bramkarza Cracovii i wygraliśmy 3:1. To zresztą było jedyne spotkanie w ekstraklasie, kiedy udało mi się strzelić dwa gole.
Sukcesy
– Trudno mówić o takich, bo mistrzem kraju nigdy nie byłem. Wystąpiłem tylko w finale Pucharu Polski. Ale biorąc pod uwagę pułap, z którego startowałem, to już może ekstraklasa jest osiągnięciem.
Decyzja o zakończeniu kariery
– Myślałem o tym już przed rokiem. Wówczas otrzymałem jednak propozycję przedłużenia kontraktu od prezesa Krzysztofa Dmoszyńskiego, czego w ogóle się nie spodziewałem. Ponieważ dobrze czułem się fizycznie, wyraziłem zgodę. Niestety, kontuzja stawu skokowego pokrzyżowała moje plany. Piłka nożna to całe moje życie, kocham to robić, ale czas ustąpić miejsca młodszym. Zawodników nadal grających w moim wieku nie ma już zbyt wielu.
Powaga
– Kiedy żegnał mnie prezes Artur Kapelko, mówiłem mu, że z zakończeniem kariery tylko żartowałem. Teraz ciężko będzie wszystko odkręcić. A mówiąc zupełnie serio, kończę grać w piłkę na poziomie jakimkolwiek ligowym i decyzji na pewno nie zmienię. Grać się chce, serce i głowa by chciały, ale nogi mają swój przebieg, są wyeksploatowane i już nie nadążają.
Prezenty
– Dostałem kilka fajnych upominków (od działaczy, polityków, kibiców i kolegów z zespołu – red.). Chłopaki z drużyny podarowali mi bujany fotel. Bardzo wygodny, choć nieco za duży. Podobno rozmiar jest jednak celowy. Tak na wypadek, gdybym za kilka lat był dwadzieścia kilo starszy.
Mecz pożegnalny
– Prezes Kapelko proponował mi rozegranie takiego spotkania, ale mam nadzieję, że skutecznie "wybiłem mu to z głowy”.
Przyszłość
– Myślę, że znajdzie się dla mnie miejsce w GKS. Rozmawiałem już na ten temat z prezesem Kapelką i wszystko jest na dobrej drodze, abym pozostał w klubie na dłużej, w innej niż zawodnicza roli.