(MACIEJ KACZANOWSKI)
W meczu z Polkowicami GKS Bogdanka przerwał złą serię. W czterech kolejnych spotkaniach otwierających piłkarską wiosnę lub jesień "zielono-czarni” schodzili z boiska pokonani.
Inauguracyjne spotkanie rundy wiosennej w Łęcznej niewiele się różniło od większości meczów w pierwszej lidze. Bo tutaj często obowiązuje zasada, że kto szybciej strzela gola, ten wygrywa lub przynajmniej nie przegrywa.
Gdyby najpierw do bramki Sergiusza Prusaka trafili goście, pewnie to oni po ostatnim gwizdku mieliby lepsze nastroje. Ale stało się inaczej i po wejściu rezerwowych – Tomasza Nowaka oraz Ricardinho – miejscowi zdołali przychylić szalę na swoją stronę.
Dlatego w najbliższy weekend Mirosław Jabłoński może już nie ryzykować. Przeciwko Polkowicom piłkę wolno rozgrywał Dejan Miloseski, więc teraz może usiąść na ławce rezerwowych lub wystąpić od początku u boku Nowaka. W sobotę trener gospodarzy wystawił dwóch napastników, ale nie przyniosło to wymiernych korzyści. Tomas Pesir jak zwykle dużo biegał, walczył, ale pod bramką rywali nie był groźny.
Co z Kaczmarkiem i Sasinem?
Więcej też spodziewano się po grze bocznych pomocników, sprowadzonych zimą – Pawła Kaczmarka i Pawła Sasina. Choć na konferencji prasowej szkoleniowiec nie miał uwag pod ich adresem. Jednak z meczu na mecz powinno to wyglądać lepiej, również pod względem zgrania.
Swoje też powinien zrobić czas. Bo kilku zawodników narzekało na urazy lub było przeziębionych. We wtorek z zespołem trenowali już, nieobecni podczas meczu – Grzegorz Szymanek i Dawid Sołdecki. Ten drugi, jeśli w niedzielę będzie w pełni sił, powinien wyjść na środku obrony razem z Pawłem Magdoniem. A wtedy do drugiej linii zostałby przesunięty kapitan Veljko Nikitović.
Spotkanie w Niecieczy też może rozstrzygnąć jedna bramka. Tak było w meczu beniaminka z Wartą Poznań, kiedy w 7 min Piotr Reiss wykorzystał rzut karny. I nic dziwnego, bo w porze spotkania padał śnieg, wiatr silny wiatr, a stan boiska też odbiegał od ogólnie przyjętych standardów. Gospodarze przegrali 0:1, mimo że zimą dokonali poważnych wzmocnień.
– Całkiem inaczej wyobrażałem sobie ten debiut. Jednak zagrałem słabe zawody. Chcieliśmy strzelić jak najszybciej bramki, bo na boisku panowały ciężkie warunki – mówi sprowadzony z Cracovii Dariusz Pawlusińki. – Nie możemy pozwolić sobie na starty punktów na własnym boisku. Niestety popełnialiśmy błędy i zostaliśmy pokonani. Jeden mecz u siebie możemy spisać na straty, drugiego już nie możemy.
Nieciecza liczy na trzy punkty
– Trzeba wyciągnąć wnioski i z Bogdanką powalczyć o trzy punkty – dodaje Andrzej Rybski. – Musimy odwrócić kartę. Chcieliśmy z entuzjazmem wejść w nową rundę, ale nie udało się. Trzeba też poprawić atmosferę.
Jak pokrzyżować plany podopiecznym Mirosława Hajdy? – Tam nie ma co liczyć na wielki futbol – twierdzi obrońca Warty Adrian Bartkowiak, były zawodnik "zielono-czarnych”. – To było granie do przodu, bo ciężko było wymienić dwa lub trzy podania. Zresztą chwilami wiatr był porywisty i piłka latała jak chciała.
Na początku boisko było jeszcze niezłe, ale potem je rozdeptaliśmy. A ponieważ dosypali na nie piasku, to zrobiła się piaskownica. Nie sądzę, aby po tygodniu było dużo lepsze. W Niecieczy najlepiej spisywał się Arkadiusz Baran, który kierował grą zespołu. Mimo to oni nie stworzyli nic specjalnego. My szybko strzeliliśmy gola i mogliśmy wygrać nawet 5:0.