Jeśli w przyszłym sezonie Górnik ma włączyć się do walki o ekstraklasę, prezes klubu nie ma innego wyjścia -w sprawie wzmocnień musi zapalić zielone światło. W przeciwnym razie awans znowu może przejść koło nosa.
Koniec rozgrywek za pięć dni i piłkarze rozjadą się na urlopy. Jednak w Łęcznej na razie nie słychać za wiele o konkretach, choć w czerwcu kończy się kilka umów. Od 1 lipca wolnymi zawodnikami będą Jakub Wierzchowski, Radosław Bartoszewicz, Sławomir Nazaruk czy Grzegorz Szymanek.
Każdy z tych piłkarzy wiosną miał miejsce podstawowym składzie i raczej trudno spodziewać się, aby Wojciech Stawowy rezygnował z graczy pierwszego zespołu. Tym bardziej, że przy ewentualnych wzmocnieniach stoi duży znak zapytania. A niestety już kończące się rozgrywki pokazały, że Górnik nie dysponuje jeszcze składem, który może oprzeć się poważnej konkurencji.
- Znamy cel, jaki mamy realizować w przyszłych sezonie: interesuje nas ekstraklasa - mówi szkoleniowiec. - Mimo to nie wiem, czy klub będzie stać na transfery. Jeśli, to chyba będziemy mogli poszukać tylko zawodników z kartami na ręku. Być może zorganizujemy również jakieś testy.
Gdzie w łęczyńskiej drużynie widać największe luki? Pozycja Kuby Wierzchowskiego wydaje się niezagrożona. Za to w obronie wciąż przydałyby się posiłki. Na lewej stronie jest tylko Krzysztof Radwański, bo Krzysztof Kazimierczak, będący naprawdę wartościowym graczem, przesunięty został do rezerw. A to na pewno go nie satysfakcjonuje. Podobnie jak Wojciecha Musuły. Na prawej też nie ma wielkiej stabilizacji. Ponadto o rozstanie z Łęczną może zabiegać Wallace Benevente, który wiosną nie pograł prawie wcale.
Wzmocnienia - i to koniecznie - wymaga środkowa linia. Rafał Niżnik i Paweł Bugała mają zerowe szanse na powrót do drużyny. W ataku też potrzebny jest napastnik, silny, grający tyłem do bramki, potrafiący się zastawić. Dlatego szkoda, że odpowiedniej szansy nie otrzymał Janusz Surdykowski. Jeśli ma przyjść ktoś zupełnie nowy i przechodzić aklimatyzację, to może lepiej postawić na "Surdyka”. Poza tym w pierwszym zespole warto spróbować Dariusza Osucha.
W linii napadu wkrótce może być jeszcze większy duży problem. Do Cracovii odchodzi Jakub Grzegorzewski i po wypożyczeniu do "Pasów” wraca również Kamil Witkowski. Trener Stawowy z pewnością zechce zatrzymać Prejuce'a Nakoulmę, ale kto wie, czy cena transferu za tego napastnika nie okaże się zbyt atrakcyjna. A chętnych przecież nie brakuje. Do wyścigu już stanęły Legia Warszawa, Lech Poznań i Widzew Łódź.
W związku z tym nie wystarczy samo "chcieć”, trzeba jeszcze mieć realne podstawy...