Bardzo zdenerwowani opuszczali Łęczną piłkarze z Katowic. GKS przegrał z Górnikiem 0:1, choć miał rzut karny i przez 20 minut grał w liczebnej przewadze. Mimo to goście mieli mnóstwo pretensji do arbitra. – To skandal! – krzyczał trener Robert Moskal.
Szansę otrzymali też Radosław Bartoszewicz i Krzysztof Kazimierczak, obchodzący w sobotę 29 urodziny.
Pierwszą szansę na gola mogli otrzymać – od sędziego – goście. W 14 min Paweł Buśkiewicz próbował minąć w polu karnym Adriana Bartkowiaka, jednak przewrócił się o jego nogę.
Michał Mularczyk uznał, że nie było przewinienia, GKS był innego zdania. W rewanżu rządzący na lewej stronie Grzegorz Bronowicki odebrał piłkę Mateuszowi Sroce, ale Prejuce Nakoulma nie wykorzystał ostrego podania.
W 24 min napastnik z Burkina Faso był już dokładniejszy, kiedy uwolnił się spod opieki Tomasz Owczarka i głową sfinalizował dośrodkowanie Bartoszewicza. Dziesięć minut później powinno być 2:0, bo po świetnym podaniu G. Bronowickiego Niżnik miał przed sobą tylko Jacka Gorczycę. Strzelił mocno, lecz wprost w bramkarza.
Tuż przed przerwą znowu zrobiło się nerwowo. Szybki i groźny Bartłomiej Dudzic minął Piotra Karwana i został przewrócony. Do rzutu karnego podszedł Gabriel Nowak, jednak Sergiusz Prusak wyczuł jego intencje. Ze skuteczną dobitką pośpieszył Buśkiewicz, ale arbiter główny, po naradzie z bocznym, wycofał się ze swojej początkowej decyzji i anulował gola.
Od 70 min łęcznianie musieli walczyć w osłabieniu. Tomczyk dał się wyprzedzić Dudzicowi i po sfaulowaniu gracza GKS słusznie został odesłany do szatni. Pomimo przewagi rywale nie zdołali doprowadzić do remisu. Duża w tym zasługa Prusaka, który wyszedł obronną ręką z pojedynku z Michałem Nowakiem oraz Piotra Bronowickiego.
Młodszy z braci dał mądrą zmianę. "Skuter” zablokował strzał Adriana Napierały i wprowadził spokój w obronie. W końcówce dał też małe przedstawienie z ustawianiem piłki. Cenne sekundy zostały ukradzione, a bezcenne punkty dopisane do konta zespołu.
Górnik Łęczna – GKS Katowice 1:0 (1:0)
Górnik: Prusak – Tomczyk, Bartkowiak, Karwan, G. Bronowicki – Oziemczuk (76 P.Bronowicki), Bartoszewicz, Nikitović, Niżnik, Kazimierczak (63 Niedziela) – Nakoulma (80 Surdykowski).
GKS: Gorczyca – Sroka, Owczarek, Napierała, Uszalewski – Wijas (74 M. Nowak), G. Nowak (46 Dziółka), Hołota, Plewnia – Buśkiewicz, Dudzic (85 Górski).
Żółte kartki: Bartoszewicz, Tomczyk, G. Bronowicki, Nikitović, Karwan, Kazimierczak, Niedziela (Ł) – Gorczyca (K).
Czerwona kartka: Tomczyk (G) w 70 za drugą żółtą.
Sędziował: Michał Mularczyk (Skierniewice).
Widzów: 2000.
Kontrowersyjny rzut karny
Gabriel Nowak kopnął z 11 metrów, Sergiusz Prusak odbił piłkę, a Paweł Buśkiewicz dobił ją do siatki. Sędzia główny wskazał na środek boiska. A boczny? Jedni widzieli, że zrobił to samo, a drudzy, że machał chorągiewką. A może zrobił jedno i drugie...
Za chwilę natomiast, już z całą pewnością, obaj panowie zaczęli się naradzać. Konsekwencją tej konsultacji była zmiana decyzji. Gol zostaje nieznany. I w jednej chwili "Buśka”, z najbardziej szczęśliwego człowieka na ziemi, staje się najbardziej nieszczęśliwym. W końcu Górnik to jego były klub, więc zależało mu szczególnie.
Sędzia podnosi rękę do góry i dyktuje rzut wolny pośredni, dla gospodarzy. W trakcie i po meczu trwają dyskusje. Jeśli zawodnicy wpadli wcześniej w pole karne, to czemu nie było powtórki? Trener GKS Robert Moskal kpi z całego zdarzenia: To był spalony?! Przy rzucie karnym?! Wygląda na to, że sędziowie trochę się pogubili.
– Nie ma mowy o spalonym, to jakiś wymysł. Sędzia natomiast postąpił słusznie, zgodnie z przepisami – ocenia jeden z lubelskich arbitrów. – Przepis naruszył zawodnik atakujący, współpartner wykonawcy jedenastki. Wbiegł w pole karne po sygnale, ale przed zagraniem piłki. Czy był sam? Był. Jeśli rzut karny został wykorzystany, wtedy należy go powtórzyć.
Jeśli nie ma gola, obronił bramkarz, piłka trafiła w słupek lub poprzeczkę i została dobita do siatki, wówczas dyktuje się rzut wolny pośredni. I tak było w Łęcznej. To rzadka sytuacja, ponieważ częściej podczas wykonywania rzutu karnego w szesnastkę szybciej wbiegają obrońcy.