Huśtawka nastrojów na Arenie Lublin w niedzielny wieczór. Motor prowadził 1:0, stracił Sebastiana Rudola po czerwonej kartce, znowu prowadził 2:1. Niestety, w 90 minucie Wisła Płock wyrównała i mecz zakończył się remisem 2:2. Jak spotkanie oceniają trenerzy obu ekip?
Dariusz Żuraw (Wisła Płock)
– Mecz był interesujący, dużo się działo. My zaczęliśmy niefortunnie, a Motor strzelił piękną bramkę. Rzadko się widzi takie strzały, ale wpadło. Potrzebowaliśmy chwili, żeby poukładać naszą grę. Wyglądało to nieźle, wyrównaliśmy, ale czerwona kartka spowodowała, że mecz toczył się inaczej. Nie był tak otwarty, wiedzieliśmy, że musimy uważać na kontry, ale jedna z nich zakończyła się golem. Brawo dla zespołu, że do końca dążył, żeby wywieźć z Lublina przynajmniej remis. Z przebiegu gry myślę, że zasłużyliśmy na ten punkt.
Goncalo Feio (Motor Lublin)
– Podziękowania dla zespołu, jestem pełen podziwu. To co Motor zrobił, to duża rzecz. Może to robić tylko grupa ludzi, która jest scalona i która jest jednością. A także grupa, która ma ambicje, serce i wszystko, co trzeba mieć w sporcie, żeby osiągać sukces. Pełen szacunek także dla rywala, uważam, że to nie jest sprawiedliwy remis. To Motor zasłużył na trzy punkty, chociażby ze względu na to, że grając jednego mniej całą drugą połowę stworzyliśmy podobną ilość sytuacji. Nie mogli wiele nam zrobić, szkoda, że padła taka bramka. Podziękowania także dla kibiców, w trudnych momentach byli z nami i było czuć ich energię. Pozostaje duży niedosyt, że nie wygraliśmy, ale z drugiej strony to musi nas budować. Tak grać z drużyną, która niedawno była w ekstraklasie, przy tych wszystkich okolicznościach, które nas spotkały w tym meczu, to jest wielka rzecz. Po raz kolejny Motor wysłał wiadomość do świata piłki nożnej, jak pracujemy, jakim jesteśmy zespołem, jak wyglądamy motorycznie, jak jesteśmy poukładani taktycznie i jakie mamy serca i głowy do grania w piłkę. Idziemy dalej, krótki mikrocykl, przygotujemy się jak najlepiej na piątek.
Co pan powiedział sędziemu po pierwszej połowie…
– Nie chcę komentować, bo nie chcę osłabiać swojego zespołu. Nie powiedziałem jednak nic złego. Jesteśmy ludzi i możemy rozmawiać, nie ma żadnego zakazu. Rozmawialiśmy o zdarzeniu przy pierwszej kartce dla Sebastiana Rudola, bo tam faulu nie było. Seba dostał kartkę za to, że klęknął z podziwu dla decyzji pana sędziego. To było klęknięcie z niemocy, a nie z frustracji, za to podobno dostał żółtą. Takie dostałem informacje.
Gol Przemysława Szarka…
– Myślę, że wykończenie oczywiście było kapitalne, ale cała akcja – odbiór z wyprzedzeniem, utrzymanie piłki, uwolnienie jej z „Cegim”, podanie prostopadłe na milimetry i potem wykończenie dużej klasy. Cała akcja i wszyscy piłkarze z nią związani zasłużyli na pochwały.
W szatni dużo było złości po meczu…
– Dużo frustracji, przede wszystkim z wyniku, bo czuliśmy, że bardzo mało nam zabrakło, żeby mieć trzy punkty. W takiej sytuacji jest szansa, żeby zapisać się w historii i zrobić rzeczy niezwykłe. Brakowało bardzo mało, może bolałoby mniej gdyby bramka padła w pierwszej fazie tej akcji, bo Sekulski miał do pustej, ale źle trafił. Wydawało się, że wszystko jest opanowane, z tego jest dużo frustracji.
Po golu Przemysława Szarka gest na serce…
– Piłka nożna to gra dla ludzi, sposób, w jaki gramy, poświecenie, intensywność. Nasz futbol daje ludziom dużo emocji, a przekaz, jakimi jesteśmy ludźmi jest bardzo jasny. Ja wierzę, że nie ważne co robisz w życiu, ale jak chcesz osiągać sukces, to oprócz tego, że musisz mieć dużo rzeczy: samodyscyplinę, talent, ciągły rozwój osobisty i tak dalej, musisz też robić to co robisz z sercem. Dlatego pokazałem na serce, to jak ta drużyna gra i jak poszczególnie piłkarze wyrażają siebie na boisku, jest wystarczające, żeby pokazać, jakie mają serce do sportu. Nie powiem do pracy, bo nie czujemy, że to jest praca. Reprezentować ten klub i drużynę, to coś dużego dla wszystkich.
Ściągnięcie Michała Żebrakowskiego, a potem wprowadzenie Kacpra Wełniaka…
– Pierwsza myśl, to wyrównać linię defensywną. Generalnie grać w dziesięciu w dzisiejszym futbolu to nie jest duży problem, to mity. Można grać, jak równy z równym i my to udowodniliśmy. Problemem jest upływ czasu. Wiadomo, że trzeba pokryć przestrzenie za kogoś, kogo nie ma. „Żebro” zagrał niezłe zawody, ale wiedziałem, że będę potrzebował zawodników, którzy pokryją przestrzeń. W przerwie rozmawialiśmy o wygraniu tego meczu i wpuściliśmy napastnika. Jak dzisiaj drużyna reagowała na korekty, na dynamikę gry, w posiadaniu piłki, to jestem bardzo zadowolony. To pokazuje skalę rozwoju zespołu, przyswajanie, poziom zrozumienia piłki nożnej, jestem naprawdę dumny. To co oni dzisiaj „odwalali” to jest piękne.
Zarządzanie wynikiem…
– Moglibyśmy być częściej przy piłce, czy „zamrozić” mecz posiadając piłkę. Łatwiej się jednak mówi niż robi. Tych momentów mogło być więcej, ale oprócz sytuacji Chrzanowskiego po stałym fragmencie i tuż przed bramką Wisła Płock nie miała sytuacji. Biorąc pod uwagę okoliczności nie to spowodowało, że nie wygraliśmy. Trzeba docenić rywala. Po drugiej stornie nie stoją pachołki, oni też mają swoje atuty i swoje zmiany.
– Mogę zdradzić, że mam na telefonie wiadomości, to są gratulacje nie dla mnie, ale dla drużyny od przeciwników z tej ligi. Gratulują sposobu, w jaki podeszliśmy do drugiej połowy – że to się rzadko zdarza, żeby polska drużyna grając jednego mniej tak podchodziła do meczu. To są gratulacje, które przekazuje drużynie, bo oni to zrobili. Odwaga i poświęcenie, żeby coś takiego robić jest duża.