Górnik Łęczna kończy swoją piękną przygodę z krajowym Pucharem. W meczu o finał zielono-czarni przegrali na swoim stadionie z broniącym tytułu Rakowem Częstochowa 0:1
Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem w siedzibie klubu podpisano list intencyjny w sprawie przejęcia 100% akcji Górnika Łęczna przez Lubelski Węgiel Bogdanka SA.
Środowy mecz w Łęcznej był prawdziwym piłkarskim świętem, bo z trybun starcie Górnika z Rakowem oglądało niemal sześć tysięcy kibiców. Łęcznianie po raz pierwszy w historii zagrali na tym wysokim etapie Pucharu Tysiąca drużyn, a ekipa z Częstochowy chciała po raz trzeci z rzędu zameldować się w finale tych rozgrywek.
Pierwsze minuty spotkania były bardzo nerwowe i oba zespoły nie szczędziły sobie „uprzejmości” uciekając się do faulowania. W ósmej minucie Maciej Gostomski po raz pierwszy musiał pokazać swój kunszt po mocnym strzale sprzed pola karnego Gustava Berggrena i przeniósł piłkę nad poprzeczkę. W odpowiedzi w 11 minucie po dośrodkowaniu główkował Karol Podliński, ale Kacper Trelowski pewnie chwycił piłkę. 10 minut później ładnie z piłką w polu karnym rywali zabrał się Miłosz Kozak, lecz jego strzał okazał się niegroźny. W 25 minucie mogło być 1:0 dla zielono-czarnych. Po charakterystycznym, dalekim wrzucie piłki z autu przez Damiana Zbozienia w zamieszaniu w polu karnym Rakowa główkował Podliński, a Trelowski z najwyższym trudem sparował futbolówkę na rzut rożny. Pięć minut później zespół trenera Mamrota miał sporo szczęścia – najpierw piłka trafiła w poprzeczkę, a chwilę później strzał jednego z rywali na linii bramkowej złapał bramkarz Górnika. Przyjezdni kolejną okazję mieli w 41 minucie, kiedy po wrzutce w pole karne główkował Zoran Arsenić. Gostomski pewnie chwycił jednak piłkę. Chwilę później bezpośrednio z rzutu wolnego strzelał Ivi Lopez, a bramkarz Górnika znów nie dał się zaskoczyć.
Druga część spotkania fatalnie zaczęła się dla gospodarzy. Już w 47 minucie Jean Carlos dobrze zagrał do Bartosza Nowaka na siódmy metr. Ten świetnie obrócił się z piłką i wpakował ją do siatki obok bezradnego Gostomskiego. W 50 minucie mogło być 2:0, ale na szczęście Gostomski jakimś cudem odbił główkę Frana Tudora. W dalszej części spotkania Raków kontrolował grę i zepchnął łęcznian na własną połowę, choć nie potrafił stworzyć sobie żadnej dogodnej okazji. W 70 minucie błąd popełnił Tomas Petrasek i piłka trafiła do wprowadzonego po przerwie Damiana Gąski. Niestety, pomocnikowi Górnika nie udało się oddać strzału na bramkę.
W końcówce meczu Górnik nie zdecydował się ruszyć do huraganowych ataków i ekipa z Częstochowy utrzymała korzystny wynik meldując się w finale Fortuna Pucharu Polski po raz trzeci z rzędu. W meczu o trofeum „Medaliki" drugiego maja zagrają na PGE Stadionie Narodowym z Legią Warszawa.
Górnik Łęczna – Raków Częstochowa 0:1 (0:0)
Bramka: Nowak (47).
Górnik: Gostomski – Zbozień, de Amo, Cisse, Dziwniel – Kozak, Kryeziu, Pawlik (74 Łychowydko) Krykun (62 Gąska), Tkacz (58 Szramowski) – Podliński (74 Sobol).
Raków: Trelowski – Arsenić, Perasek, Svarnas – Tudor, Papanikolaou, Berggren (46 Koczerin), J. Carlos (90 Kun) – Nowak (67 Lederman), Gutkovskis (79 Musiolik), Lopez (79 Cebula).
Żółte kartki: Dziwniel, Zbozień – Arsenić.
Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce).